SPIS TREŚCI
Po pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę europejskie kraje NATO zaczęły przygotowywać się na scenariusz wojny z Moskwą. Czyli, jak to określił były brytyjski sekretarz obrony Grant Shapps, koncentrują się na przejściu ze stanu „powojennego” do „przedwojennego”.
Eksperci obawiają się jednak, że z powodu systematycznego zmniejszania liczby żołnierzy i redukcji arsenału, a także błędnych obliczeń logistycznych i operacyjnych, poziom gotowości bojowej NATO dramatycznie spadł w ostatnich dziesięcioleciach. Oznacza to, że jest bardzo mało prawdopodobne, aby kraje europejskie były w stanie odeprzeć potencjalną inwazję armii rosyjskiej bez wsparcia USA.
Tak źle nie było od Napoleona
Po zakończeniu zimnej wojny, przez wiele lat kraje europejskie polegały na amerykańskim patronacie i redukowały swoje armie. Wystarczy spojrzeć choćby na Francję. Jedna z potęg wojskowych w Europie, zmniejszyła swoje siły zbrojne o 56 procent w latach 1990-2024. Francuska armia liczy obecnie 203 850 żołnierzy. Brytyjski rząd również kontynuuje zmniejszanie liczebności armii i planuje zredukować ją do 73 000 żołnierzy do 2025 r., najniższej liczby od czasów wojen napoleońskich.
Według Macka Bergmanna, szefa działu Europy, Rosji i Eurazji w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), dla Niemiec umieszczenie jednej brygady liczącej kilka tysięcy żołnierzy w regionie bałtyckim byłoby już znaczącym osiągnięciem. We Francji, według Pierre'a Schille'a, szefa sztabu francuskiej armii, mobilizacja 20 000 żołnierzy zajęłaby miesiąc. Wielka Brytania, według Matthew Saville'a z Królewskiego Zjednoczonego Instytutu Studiów Obronnych, będzie potrzebowała ponad 30 dni na zebranie dywizji liczącej od 20 000 do 30 000 żołnierzy. Dla porównania same amerykańskie Siły Operacji Specjalnych liczą 70 000 żołnierzy, a amerykański kontyngent w Europie to około 80 000 żołnierzy.
Nie chcą obowiązkowej służby wojskowej
Niedobór wojska stał się głównym zmartwieniem europejskich członków NATO przed możliwą konfrontacją z armią rosyjską. Na przykład na początku tego roku „The Telegraph” donosił, że brytyjski rząd wycofał ze służby dwie z jedenastu fregat Royal Navy, ponieważ nie ma komu na nich służyć.
Niektórzy wyżsi rangą dowódcy sugerują zrekompensowanie niedoboru personelu obowiązkowym poborem do wojska. Władze większości krajów odrzucają jednak ten pomysł, ponieważ uznają, że niedoświadczeni rekruci nie będą w stanie zastąpić profesjonalistów. Poza tym byłby to politycznie bardzo niepopularny krok. Problem z rekrutacją utrzymuje się z powodu negatywnego wizerunku wojska i niechęci młodych ludzi w Europie do poświęcenia się karierze wojskowej. Przystąpienie Szwecji i Finlandii do NATO w 2023 i 2024 r. pomogło tylko częściowo zrekompensować niedobór wyszkolonych osób w siłach Sojuszu.
Za mało pieniędzy na obronność
Kolejny problem ze stanem wojsk NATO dotyczy budżetu. Kraje europejskie systematycznie zmniejszają wydatki na obronność od czasu upadku Związku Sowieckiego i zakończenia zimnej wojny. Według amerykańskich ekspertów cytowanych przez Bloomberga, doprowadziło to do tego, że europejskie siły NATO zamieniły się w „potiomkinowską armię”.
W 2014 roku kraje NATO zgodziły się zwiększyć wydatki na kompleks wojskowo-przemysłowy do dwóch procent ich PKB do 2024 roku. W ubiegłym roku tylko 10 z 32 członków Sojuszu spełniło ten warunek. Jednak, jak piszą autorzy Bloomberga, nawet jeśli europejskie kraje NATO zwiększą całkowite wydatki wojskowe do 3,5 procent PKB, nadal pozostaną w tyle za Stanami Zjednoczonymi, ponieważ europejska gospodarka słabnie w stosunku do amerykańskiej od czasu globalnego kryzysu finansowego pod koniec XX wieku.
Amerykanie mają dość
W lutym 2024 r. republikański kandydat na prezydenta USA Donald Trump zagroził wycofaniem amerykańskiego patronatu wojskowego z tych krajów NATO, które nie zwiększyły jeszcze wydatków wojskowych do 2 proc. PKB. W październiku tego roku, w wywiadzie dla Bloomberga, Trump narzekał, że „sojusznicy wykorzystują nas bardziej niż wrogowie”.
Ale nie tylko zwolennicy Trumpa w Waszyngtonie uważają, że państwa europejskie powinny zwracać większą uwagę na stan swoich armii i arsenałów, zamiast polegać we wszystkim na Stanach Zjednoczonych. Wielu amerykańskich polityków i analityków zauważa, że napięcia z Chinami nie pozwalają już USA martwić się wyłącznie o bezpieczeństwo europejskich partnerów. Jeśli Chiny zaatakują Tajwan, Waszyngton skoncentruje się na Azji Wschodniej i Pacyfiku.
W takim przypadku europejskie siły NATO będą musiały bronić się przed ewentualną agresją ze strony Rosji przede wszystkim same.
Problem ze zbrojeniami
Problemy wynikają nie tylko z braku żołnierzy i niechęci do wydawania pieniędzy na obronność: niespójność, zepsuta logistyka i skromne arsenały również zmniejszają skuteczność Sojuszu w Europie. Bloomberg pisze, że do upadku europejskich sił NATO doprowadziło też złe zarządzanie wydatkami. Rządy często kupują drogie i zaawansowane technologicznie uzbrojenie, próbując zwiększyć swój prestiż, zamiast utrzymywać istniejący arsenał. Tymczasem wojna w Ukrainie pokazała znaczenie „prymitywnej” broni.
Innym problemem jest to, że resorty obrony w Europie często zamawiają broń u lokalnych producentów, mając nadzieję na wsparcie gospodarki i tworzenie miejsc pracy. Ważniejsze od ceny i jakości broni są motywy polityczne. Tymczasem, jak szacował w marcu wywiad NATO, do końca tego roku Rosja prawdopodobnie wyprodukuje prawie trzy miliony pocisków artyleryjskich. Czyli mniej więcej trzy razy tyle, co łączna produkcja w Europie i USA.
Opłakana logistyka, za słabe uzbrojenie
Problemem jest także logistyka: od zakończenia zimnej wojny państwa NATO nie utrzymują już w Europie infrastruktury, która w razie potrzeby pozwoliłaby na awaryjne rozmieszczenie linii zaopatrzenia w paliwo, żywność i amunicję. Sojusz skupił swoją uwagę na innych kontynentach i spędził lata na dopracowywaniu logistyki w Iraku, Libii, Sudanie i Pakistanie.
Jednak nawet dobrze funkcjonująca logistyka nie pomoże bez broni potrzebnej do przeciwstawienia się armii Putina. Bloomberg przytacza przykład z 2011 roku, kiedy tylko amerykańskie pociski Tomahawk były w stanie zniszczyć libijskie systemy obrony powietrznej i otworzyć przestrzeń powietrzną dla samolotów sojuszniczych.
Nędza w powietrzu i na morzu
Niedobór okrętów podwodnych i lotniskowców uniemożliwia europejskim armiom samodzielny transport niezbędnych pocisków i samolotów bez wsparcia USA. Jak pisze Bloomberg, Francja ma obecnie tylko jeden lotniskowiec zdolny do przewozu do 30 myśliwców Rafale, Wielka Brytania ma dwa lotniskowce o pojemności do 48 myśliwców F-35, a Stany Zjednoczone mają 10 lotniskowców typu Nimitz, z których każdy może przewozić do 69 samolotów.
Wiele europejskich okrętów i samolotów jest w złym stanie z powodu braku niezbędnej konserwacji, oszczędności w naprawach i długiego okresu eksploatacji. Według danych ujawnionych przez UK Defence Journal w kwietniu 2024 r. tylko 20 procent brytyjskiej floty było w stanie gotowości operacyjnej. Według autorów Bloomberga kluczem do osiągnięcia przewagi nad Rosją w przypadku wojny jest przewaga w powietrzu. Tymczasem ze wszystkich krajów NATO tylko Stany Zjednoczone posiadają broń i transport niezbędny do kompletnego zniszczenia rosyjskiej obrony powietrznej.
Wojna z Rosją? Ponure perspektywy
Pomimo obietnicy kanclerza Niemiec Olafa Scholza o przeznaczeniu 100 mld euro na wzmocnienie sektora obronnego, rozbudowy polskich sił zbrojnych, pojawienia się nowych helikopterów i haubic do dyspozycji armii brytyjskiej oraz prób poprawy koordynacji i zaopatrzenia przez kraje europejskie, europejscy członkowie NATO prawdopodobnie nie będą w stanie radykalnie poprawić swojej gotowości do potencjalnego starcia z Rosją bez wsparcia USA w najbliższej przyszłości, uważają autorzy Bloomberga.
Niektórzy analitycy i urzędnicy wojskowi zauważają, że Sojusz będzie w stanie chronić się przed możliwymi zagrożeniami tylko wtedy, gdy jego członkowie zwiększą wydatki wojskowe do 4 proc. PKB. Ale aby to zrobić, rządy musiałyby zaciągnąć pożyczki, podnieść podatki i ograniczyć inicjatywy w innych obszarach. Jak dotąd, nawet cel 2 proc. PKB pozostaje nieosiągalny dla wielu członków NATO.
źr. Bloomberg, Meduza.io