Tuż po tym, jak w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem zginął prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka, pisano, że tragedia podsyci w Polsce nienawiść do Rosji. Kiedy jednak premier Putin przyleciał na miejsce katastrofy, Rosjanie zaczęli składać kwiaty przed polską ambasadą, a prezydent Miedwiediew w bezprecedensowym geście solidarności zapowiedział w Rosji dzień żałoby narodowej w związku ze śmiercią obywateli obcego państwa (co podkreślała prasa w Polsce), polskie społeczeństwo wyraziło swoją wdzięczność.
Nawet ci, którzy zwykle w internecie na stronach polskich gazet umieszczają krytyczne komentarze, pisali o swojej wdzięczności i szczerym pragnieniu pojednania z Rosjanami (...).
Zmiany w nastrojach opinii publicznej są lustrzanym odbiciem trudnych stosunków polsko-rosyjskich, mimo że zarówno większość Polaków, jak i Rosjan ocenia się pozytywnie wbrew natrętnej antyrosyjskiej i antypolskiej propagandzie w swoich krajach. Rosjanie odwiedzający Polskę nie widzą tu rusofobów (...). Polacy autentycznie interesują się wydarzeniami w Rosji, a najważniejsze polskie gazety przedstawiają rosyjskie serwisy informacyjne (...).
Fala empatii w Rosji po śmierci polskiego prezydenta, kwiaty składane przed polską ambasadą w Moskwie i pozytywna zmiana nastrojów wśród blogerów dowodzą, że nacjonaliści stanowią zdecydowaną mniejszość w obu krajach. Niestety, są dość aktywną i wpływową mniejszością, która ma dostęp do mediów i uszu ludzi władzy.
Zwykli Polacy, tak jak zwykli Rosjanie, nie mają czasu, by śledzić zagmatwane ścieżki polityki i dyplomacji. Uwagę zwracają przy okazji dramatycznych wydarzeń, takich jak katastrofa samolotu, którym leciał polski prezydent (...).
Za kilka dni sympatyzująca większość wróci do swoich codziennych problemów, pracy, dzieci i oglądania wieczornych wiadomość w TV. Ale agresywna mniejszość, która ma swoich przedstawicieli we wszystkich partiach i parlamentach Polski i Rosji, nie zamilknie (...).
Złe wiadomości (...) rozchodzą się szybciej niż dobre, ale ta ogromna fala współczucia nie pójdzie w zapomnienie. Świadczy o tym choćby komentarz, jaki na stronie ''Gazety Wyborczej'' zamieścił czytelnik: ''Wszyscy jesteśmy Słowianami, ale walczymy ze sobą jak psy. To miłe, że możemy zobaczyć ludzką twarz i poczuć wsparcie ze strony ludzi, po których się tego nie spodziewaliśmy''.
To nie prezydent, ale Sejm, a zwłaszcza rząd odgrywają najważniejszą rolę w polskim systemie politycznym, dlatego nie należy spodziewać się dramatycznej zmiany w polskiej polityce zagranicznej.
Jednak bez względu na to, kto wygra wybory 20 czerwca, nowy prezydent będzie musiał wziąć pod uwagę niespodziewaną kwietniową odwilż w stosunkach polsko-rosyjskich. Oczywiście, jeśli Polska jest prawdziwie demokratycznym państwem.