Finał siatkarskiej Ligi Mistrzów: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Jastrzębski Węgiel 3:2. Kędzierzynianie górą w polskim meczu w Turynie

Piotr Chrobok
Piotr Chrobok
Finałowy mecz w Turynie. Do wygranej ZAKSA potrzebowała tie-breaka. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Finałowy mecz w Turynie. Do wygranej ZAKSA potrzebowała tie-breaka. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Daniel Wojaczek
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle trzeci raz z rzędu zdobyła siatkarską Ligę Mistrzów. W finale rozegranym w Turynie, podopieczni trenera Tuomasa Sammelvuo pokonali Jastrzębski Węgiel (3:2). Kędzierzynianie zrewanżowali się tym samym jastrzębianom za przegraną w PlusLidze. Wyrównali też osiągnięcie włoskiego Trentino, które w przeszłości także trzykrotnie z w ciągu trzech lat wygrywało Champions League.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Jastrzębski Węgiel 3:2. Kędzierzynianie górą w Turynie

Meczu takiego, jak ten w dziejach polskiej siatkówki jeszcze nie było. W finale siatkarskiej Ligi Mistrzów spotkały się ze sobą dwa najlepsze polskie zespoły ostatnich lat: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębski Węgiel. Drużyny z tego samego kraju w spotkaniu finałowym najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie zmierzyły się ze sobą po raz pierwszy od blisko dwudziestu lat i sezonu 2003/04, gdy w finale LM zagrały rosyjskie: Lokomotiw-Biełogorje Biełogorod i Iskra Odincowo.

Dla ekip z Kędzierzyna i Jastrzębia mecz w finale Ligi Mistrzów był - biorąc pod uwagę wyłącznie obecny sezon - czwartą bezpośrednią rywalizacją o trofeum. Przed rozegranym w Turynie spotkaniem, zespoły trenerów Tuomas Sammelvuo i Marcelo Mendeza mierzyły się ze sobą w starciach o Superpuchar Polski, Puchar Polski, a także w potyczkach o złoto PlusLigi.

Faworyt? Trudny do wskazania. Oba zespoły miały po swojej stronie własne atuty. Z jednej strony ZAKSA, jako weteran finałów Ligi Mistrzów - grająca w nim trzeci rok z rzędu, o trzecie z rzędu zwycięstwo - z drugiej absolutny debiutant w meczu o taką stawkę, Jastrzębski Węgiel, dla którego już awans do finału był największym w historii klubu osiągnięciem.

Na korzyść jastrzębian przemawiała z kolei niedawno rozegrana bezpośrednia rywalizacja w finale PlusLigi, w której Pomarańczowi bezlitośnie rozprawili się z ZAKSĄ - potrzebowali do tego zaledwie trzech spotkań - i która na ich tle wyglądała bardzo mizernie.

Otwarcie finałowego spotkania w Turynie było lepsze dla jastrzębian. To oni jako pierwsi objęli prowadzenie (4:2) i znajdowali się z przodu. ZAKSA starała się jednak nie dać uciec ekipie Jastrzębskiego Węgla i po asie serwisowym kapitana Aleksandra Śliwki doprowadziła do wyrównania (9:9), którego długo nie utrzymała, bo po błędach Davida Smitha, Łukasza Kaczmarka i skutecznym bloku Jurija Gladyra, Pomarańczowi prowadzili (13:10).

Kolejne akcje toczyły się punkt za punkt. Później jednak obrońca tytułu złapał kontakt po obiciu przez Śliwkę bloku siatkarzy pretendujących do Pucharu Europy (16:15). Z kolejną trzypunktową przewagą jastrzębian (21:18), obie drużyny wchodziły w decydującą fazę seta, gdy pomylił się w ataku ze środka Norbert Huber.

Formalni goście tego spotkania, czyli siatkarze Jastrzębskiego Węgla swoje prowadzenie wypuścili jednak z rąk. ZAKSA w ostatnim możliwym momencie doprowadziła do remisu (24:24) i o wygranej w pierwszej odsłonie decydowała gra na przewagi. Tę lepiej znieśli podopieczni trenera Marcelo Mendeza, którzy zwyciężyli (28:26).

Równie wyrównany, co koniec pierwszej partii, był początek drugiej odsłony. Przewagę dwóch oczek (7:5) miał Jastrzębski Węgiel, ale przyjmując serwis, kędzierzynianie co rusz zbliżali się na jeden punkt (7:8). Dopiero po zupełnie niewymuszonym błędzie Kaczmarka, który dotknął siatki i skutecznym bloku, do którego skoczyli Moustapha M'Baye i Stephen Boyer, jastrzębianie zyskali czteropunktowe prowadzenie (11:7).

ZAKSA bliska była wyrównania po asie serwisowym Smitha, lecz znów zbliżyła się tylko na odległość oczka (11:12). Ale tylko na moment. Taki, nieznaczny dystans dzielił obie ekipy aż do stanu (14:13). Później w aut dwa razy zaatakował Gladyr i zespół Tuomasa Sammelvuo znalazł się na przedzie (15:14).

Wówczas o czas poprosił vis a vis Fina, ale będący "w gazie" kędzierzynianie dalej budowali przewagę. Po piekielnie silnej zagrywce Bednorza, wicemistrz Polski prowadził (17:14). Sytuacji jastrzębian nie poprawiały niecelne i nieskuteczne ataki, po jednym z takich Boyera, zrobiło się (20:15) dla ZAKSY, która pięciopunktowej przewagi nie utrzymała, ale wygrała (25:22) i mecz rozpoczął się w zasadzie od nowa.

Zmianie uległ za to jego obraz. Zamiast wyrównanego starcia, prym zaczęli wieść kędzierzynianie, którym trzy akcje wystarczyły do trzech punktów przewagi (3:0). Pomarańczowi szybko przełamali impas, by po bloku Gladyra remisować (6:6), ale nie trwało długo i znów wróciło trzypunktowe prowadzenie ZAKSY (10:7), kiedy poza pole zaatakował Boyer.

Przewaga zespołu z Kędzierzyna-Koźla jeszcze wzrosła po autowej zagrywce Tomasza Fornala (14:9). Trener Jastrzębskiego Węgla, Marcelo Mendez, jak tylko mógł korygował zestawienie swojej szóstki, ale nie przynosiło to rezultatów. Gdy asa zaserwował Kaczmarek było już (18:11) dla ZAKSY.

Przerwa na żądanie argentyńskiego szkoleniowca również nie zdała egzaminu. Kędzierzynianie przeprowadzili wręcz demolkę szeregów jastrzębian, trzeciego seta kończąc z przewagą jedenastu punktów - sześć z nich zdobywając w serii - (25:14) i otwierając sobie autostradę do trzeciego z rzędu zwycięstwa w Lidze Mistrzów.

Do będącego u celu tej autostrady trofeum Pucharu Europy ZAKSA mogła pomknąć w czwartym secie. Mogła, ale tego nie zrobiła. W czwartej odsłonie gra znów była wyrównana (7:7). Dopiero potem dwa punkty Gladyra pozwoliły na prowadzenie Jastrzębskiemu Węglowi (9:7). Riposta zawodników z Kędzierzyna? Błyskawiczna. As Smitha i (10:10).

Później natomiast dwa punkty z rzędu i prowadzenie ekipy Tuomasa Sammelvuo (12:10). Ale tylko na niedługą chwilę, bo dwa punkty Fornala sprawiły, że przewagę znów miał Jastrzębski Węgiel (15:13). To jednak też nie trwało długo. Pomyłki Clevenota i Boyera dały prowadzenie ZAKSIE (18:16).

Pomarańczowi ponownie - który to już raz? - zdołali objąć prowadzenie (22:21). Następnie sytuacja nadal zmieniała się jak w kalejdoskopie: kędzierzynianie mieli w górze piłki meczowe, ale to Jastrzębie wygrało (30:28) i o losach finału miał zdecydować tie-break.

Decydujący set lepiej rozpoczęła ZAKSA, od prowadzenia (3:1). Jastrzębianie nie dali jej jednak uciec i co rusz zbliżali się na dystans punktu (4:5). Kiedy jednak długą wymianę punktem skończył Śliwka, Kędzierzyn prowadził (7:4). Tradycyjna zmiana stron w tie-breaku nastąpiła przy stanie (8:5) dla obrońcy tytułu.

Obrońcy, który Ligi Mistrzów bronić będzie także za rok. Wprawdzie Jastrzębski Węgiel po potężnej zagrywce Gladyra zdołał wyrównać (9:9), ale końcówka należała do ZAKSY, która wygrała (15:12), a zdobywając Puchar Europy trzeci raz, wyrównała osiągnięcie włoskiego Trentino.

- To był mecz pełen emocji, pełen walki, pełen zwrotów akcji. Uważam, że kontrolowaliśmy to spotkanie, mimo że były wzloty i upadki, bo prowadziliśmy, za chwilę był remis, potem przegrywaliśmy. Cały czas mówiliśmy sobie, że tak musi być, że być może taka jest nasza droga do tego sukcesu - oceniał finałowe spotkanie Norbert Huber, środkowy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, który na mecz w Lidze Mistrzów wrócił do wyjściowego składu, w którym zabrakło go podczas finałów PlusLigi.

- Dzisiaj na pewno nie ma czego świętować. Tak naprawdę tie-break to jest loteria. Lepiej zagrała go ZAKSA, gratulacje dla nich. Takie jest życie, taki jest sport. Raz się wygrywa, raz się przegrywa - mówił przygnębiony po porażce Tomasz Fornal, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Jastrzębski Węgiel 3:2 (26:28, 25:22, 25:14, 28:30, 15:12)

ZAKSA: Kaczmarek, Janusz, Smith, Huber, Śliwka, Bednorz, Shoji (libero) oraz Paszycki.

Jastrzębski: Boyer, Toniutti, Gladyr, M'Baye, Fornal, Clevenot, Popiwczak (libero) oraz Tervaportti, Hadrava, Szymura.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl