Spis treści
- Od aresztowania do uwolnienia. Jak to się potoczyło?
- Poseł Marcin Romanowski ostro o rządzie Tuska
- Adam Bodnar w sprawie Funduszu Sprawiedliwości: Niech nikt nie liczy na grubą kreskę
- O co chodzi w aferze Funduszu Sprawiedliwości?
- Zeznania Tomasza Mraza porażające
- Wyciekają nagrania rozmów w ministerstwie
- Sprawa zagmatwana
Sprawa Funduszu Sprawiedliwości spędza sen z powiek zarówno opozycji, jak i kolacji rządzącej. Tej drugiej od kilkunastu godzin, bo oto Marcin Romanowski, jeden z głównych bohaterów afery po spektakularnym zatrzymaniu wciąż jest na wolności.
Sąd nie uwzględnił bowiem wniosku prokuratury o jego tymczasowe aresztowanie. „Przez setki godzin pracowaliśmy nad sprawą FS. Od miesięcy czekaliśmy na wnioski o uchylenie immunitetów, które prok. Korneluk zapowiadał od marca. Dziś główny podejrzany wychodzi na wolność, bo PK zapomniała złożyć wniosek o uchylenie immunitetu do RE. Kompromitacja PK” - napisał na platformie X Roman Giertych.
I trudno się z nim nie zgodzić.
Od aresztowania do uwolnienia. Jak to się potoczyło?
Ale po kolei, krótka sekwencja zdarzeń z ostatnich dni: już tydzień temu, w piątek, Sejm na wniosek prokuratury uchylił immunitet Romanowskiemu, wyraził także zgodę na zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie.
W poniedziałek Marcin Romanowski został w świetle kamer zatrzymany przez ABW i doprowadzony do Prokuratury Krajowej. We wtorek prokurator skierował do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa w Warszawie wniosek o zastosowanie wobec byłego już wiceministra tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy.
W tym samym czasie obrońca Romanowskiego, Bartosz Lewandowski przypomniał, że poseł Suwerennej Polski ma immunitet wynikający z członkostwa w delegacji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (ZPRE). Tu do akcji wkroczyli prawnicy - jedni twierdzili, że ten immunitet posła nie chroni, inni, że jest wręcz przeciwnie.
Także śledczy tłumaczyli, że przeanalizowali sprawę, dysponują odpowiednimi opiniami, według których Romanowskiego można zatrzymać, postawić mu zarzuty, wreszcie aresztować.
W tym momencie zareagował przewodniczący ZPRE Theodoros Rousopoulos. Napisał list do Szymona Hołowni, marszałka Sejmu, w którym potwierdził, że polityk jest objęty immunitetem oraz zaapelował o zawieszenie postępowania sądowego do czasu jego uchylenia. Tłumaczył, że sesja Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy trwa cały rok, a polskie władze, po uchyleniu Romanowskiemu immunitetu przez Sejm, powinny zwrócić się z wnioskiem do organów europejskich.
We wtorek o godz.23.00 Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa odbył posiedzenie w sprawie aresztu dla posła Marcina Romanowskiego. Nie wydał na niego zgody. Uzasadnienie nie jest jeszcze znane, ale pewnie uznał, że polityka chroni jednak immunitet członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.
Poseł Marcin Romanowski ostro o rządzie Tuska
Romanowski po wyjściu z sądu, triumfował. - To jest sytuacja bezprecedensowa. Nie chodzi tutaj o mnie, tylko chodzi o polskie państwo, które doznało bardzo poważnego uszczerbku na arenie międzynarodowej, doprowadzając do sytuacji jawnie bezprawnego zatrzymania członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. To jest sprowadzenie Polski do statusu państwa trzeciego świata przez rząd Donalda Tuska, przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara i tych wszystkich, którzy uczestniczyli w tej rzeczywiście zorganizowanej grupie przestępczej - mówił.
Do ataku przystąpił też jego obrońca. „Czynność przedstawienia zarzutów jest prawnie bezskuteczna, zatrzymanie było nielegalne” - przekazał Bartosz Lewandowski.
Zapowiedział też podjęcia kroków prawnych wobec „osób odpowiedzialnych za przekroczenie uprawnień i bezprawne pozbawienie wolności”. I podkreślił, że „nie można zatrzymać osoby ponownie na podstawie tych samych dowodów i faktów”.
W sieci rozpętała się burza. „Tym bezprawnym zatrzymaniem bodnarowcy ustawili się w jednym rzędzie ze wschodnimi satrapami. Spisane będą czyny i rozmowy...” - napisał były premier Mateusz Morawiecki.
„Nie ma teraz innego wyjścia. Trzeba zamknąć Romanowskiego na podstawie uchwały Sejmu. Z TVP się udało” - to z kolei poseł Konfederacji Sławomir Mentzen.
„ Marcin Romanowski właśnie został zwolniony z aresztu. Kompromitacja rządu. Bodnar do dymisji” - ocenił inny polityk Konfederacji, Przemysław Wipler.
Europosłanka KO Kamila Gasiuk-Pihowicz zauważyła, że „decyzja sądu ws. Romanowskiego nie zmienia faktu, że Fundusz Sprawiedliwości został zamieniony w fundusz wyborczy (…). Żaden immunitet nie unieważnia też nagrań Mraza. Nawet Rady Europy, której przez osiem lat nie szanowali.”
Adam Bodnar w sprawie Funduszu Sprawiedliwości: Niech nikt nie liczy na grubą kreskę
Niby tak, ale niesmak pozostał. Skompromitowała się prokuratura, wizerunkowo ucierpiał rząd Donalda Tuska, nie mówiąc już o ministrze Bodnarze. Za to Marcin Romanowski, przynajmniej w oczach tych, którzy nie śledzą dokładnie sprawy, stał się męczennikiem, ofiarą bezprawnych działań śledczych.
Może dlatego, postanowił zareagować premier. „Sceny jak z gangsterskiego filmu. Podejrzany wychodzi z aresztu dzięki prawnym kruczkom, zasłaniając się wątpliwym immunitetem. Na stróży prawa spada lawina krytyki, publiczność jest rozczarowana. W walce z przestępczością zdarzają się i takie momenty. Ale jedenaście zarzutów, w tym udział w zorganizowanej grupie przestępczej, nie znika. To nie jest koniec filmu. Państwo prawa ma same zalety, oprócz jednej: nie jest proste i tak jak w gangsterskich filmach, źli też potrafią to wykorzystać. Ale tylko na krótki czas. Prokuratura dobrze wykonała swoją robotę, gromadząc rzetelne dowody. A więc: co się odwlecze, to nie uciecze” - napisał w mediach społecznościowych.
Mecenas Romanowskiego już zapowiedział za ten wpis pozew przeciwko Tuskowi. Powód? Premier nazwał polityka Suwerennej Polski „podejrzanym”, co ma być „naruszeniem dóbr osobistych” polityka klubu PiS.
W środę prokurator krajowy Dariusz Korneluk próbował tłumaczyć sytuację, oznajmił, że „nie możemy mówić o jakiejkolwiek kompromitacji”. - Jest dużo prawników, którzy mówią, że mamy rację - oświadczył. Powtórzył stanowisko prokuratury, że poseł Romanowski nie jest objęty immunitetem ZP RE w zakresie zdarzeń, co do których prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie Funduszu Sprawiedliwości.
Do sprawy odniósł się także minister sprawiedliwości Adam Bodnar. - Wczorajsza (z 16 lipca - red.) decyzja sądu w sprawie zastosowania aresztu tymczasowego nie przekreśla w żaden sposób śledztwa prokuratury w sprawie Funduszu Sprawiedliwości - mówił. - Niech nikt nie liczy na grubą kreskę, czy na to, że prokuratura o tych sprawach zapomni - dodał.
Tak, czy tak - teraz ruch po stronie prokuratury. Jeśli nie odwoła się od decyzji sądu rejonowego, niejako przyzna się do błędu. Odwołanie też związane jest z pewnym ryzykiem - sąd wyższej instancji może przecież podzielić opinię Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów. Śledczy mogą się też zwrócić do Rady Europy o uchylenie immunitetu Romanowskiego, ale kolejną sesję Zgromadzenia Parlamentarnego zaplanowano dopiero na koniec września.
Nie wiadomo też jak RE odniesie się do wniosku Prokuratury Krajowej. Wiadomo, że ta zamierza na tym etapie poinformować Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy o przedmiocie sprawy i zarzutach, jakie grożą Marcinowi Romanowskiemu.
O co chodzi w aferze Funduszu Sprawiedliwości?
A jest ich aż jedenaście i to wielkiego kalibru, między innymi zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Dla wielu nieprawidłowościach w Funduszu Sprawiedliwości to jedna z największych, jeśli nie największa afera rządów Zjednoczonej Prawicy. Mówiło i pisało się o niej od dawna. O co chodziło?
Pieniądze, które miały pomagać ofiarom przestępstw tak naprawdę zasilały konta przeróżnych fundacji, które często z taką pomocą nie miały nic wspólnego, albo służyły promocji polityków Suwerennej Polski, choćby w kampaniach wyborczych.
Donosili o tym nie tylko dziennikarze, mówi o tym także raport NIK, w którym czytamy między innymi, że „gospodarka finansowa Funduszu Sprawiedliwości była prowadzona z naruszeniem nadrzędnych zasad finansów publicznych, tj. jawności oraz celowości i oszczędności wydatków”.
Kilkanaście dni temu minister sprawiedliwości Adam Bodnar wysłał do mediów oświadczenie. „Jako Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny jestem w pełni zdeterminowany, by śledztwo w sprawie Funduszu Sprawiedliwości było prowadzone z poszanowaniem praw osób podejrzanych oraz w zgodzie z najwyższymi standardami. Jednocześnie w pełni podtrzymuję złożoną przeze mnie wcześniej deklarację - wyjaśnienie afery Funduszu Sprawiedliwości, a także doprowadzenie przed wymiar sprawiedliwości osób, które popełniły przestępstwa, to jedno z najważniejszych zadań, jakie realizuję w ramach pełnionych przeze mnie funkcji” - czytamy w dokumencie.
- „Nie można bowiem mówić o przywracaniu w Polsce praworządności bez pełnego zaangażowania w rozliczanie przestępstw popełnionych przez wysokich przedstawicieli władz, zarówno polegających na nadużyciu uprawnień, jak i dokonywaniu innych czynów zabronionych” - pisze w nim dalej.
Zeznania Tomasza Mraza porażające
W Prokuraturze Krajowej utworzono specjalny zespół śledczy, który zajmuje się Funduszem Sprawiedliwości. Do tej pory łącznie zarzuty w tej sprawie usłyszało jedenaście osób, trzy z nich znajdują się w areszcie.
Jedną z najgłośniejszych historii opisanych przez media i badanych przez śledczych była ta związana z przyznaniem 100 mln dotacji dla Fundacji Profeto, z których 66 mln złotych zostało jej wypłaconych. Za środki z Funduszu Sprawiedliwości Fundacja Profeto rozpoczęła realizację ogromnej inwestycji budowlanej pod nazwą „Archipelag”, która nie miała jednak nic wspólnego z pomaganiem ofiarom przestępstw.
Były też inne fundacje, które bezprawnie korzystały z zasobów Funduszu. W sumie, zdaniem śledczych, zdefraudowano 112 mln złotych. Pieczę nad Funduszem Sprawiedliwości sprawował szef resortu Zbigniew Ziobro, ale bezpośrednio za rozdział środków odpowiadał jego podwładny - właśnie wiceminister Romanowski.
Materiał dowodowy w tej sprawie jest całkiem spory. Dostarczył go także Tomasz Mraz, były dyrektor departamentu w Ministerstwie Sprawiedliwości, odpowiadający za Fundusz Sprawiedliwości, który poszedł na współpracę ze śledczymi. Opowiadał, jak rozdzielano środki z FS, w ogóle jak funkcjonował resort za czasów Zbigniewa Ziobry.
Jego słowa zszokowały nawet tych, którzy pisali o sprawie. - Z tego, co się orientuję, większość konkursów, które były ogłaszane przez Fundusz Sprawiedliwości, były ogłaszane i przeprowadzane w nierzetelny sposób, zarówno przed moim objęciem funkcji dyrektora departamentu Funduszu Sprawiedliwości, jak i po moim odejściu - tłumaczył.
Dodał, że „wiele inicjatyw, które miałyby na celu przeciwdziałanie przyczynom przestępczości nie doszło do skutku ze względu na to, że było polecenie, iż to inna organizacja ma zwyciężyć”.
- Wiele razy minister Ziobro, minister Romanowski informowali podmioty przez siebie preferowane o tym, że konkurs zostanie ogłoszony, jakie będą jego warunki jeszcze przed ogłoszeniem tego konkursu. Podmioty, na których zależało ministrowi Ziobro i ministrowi Romanowskiemu, otrzymywały pomoc w pisaniu, przygotowywaniu oferty - opowiadał dalej Mraz.
Za wszystkim stali politycy Suwerennej Polski, przede wszystkim - jej lider. - Minister Ziobro - pomimo tego, co powiedział w jednym wywiadzie telewizyjnym, że nie podejmował żadnych decyzji i nie miał nic wspólnego z Funduszem Sprawiedliwości - był tak naprawdę głównym decydentem - tłumaczył Mraz.
Według jego słów „minister Romanowski otrzymywał polecenie od ministra Ziobro, jakie podmioty mają zwyciężyć. To z nim ustalał listę tych podmiotów, informacje, kiedy konkursy mają być ogłoszone. Minister Ziobro sam prowadził rozmowy z podmiotami, które miały zwyciężyć w przyszłych konkursach”.
- Czyli pan minister Ziobro, przed rozpoczęciem konkursu, wskazał, kto ma go wygrać, dobrze rozumiem? - dopytywał Roman Giertych, przewodniczący parlamentarnego zespołu do spraw rozliczeń PiS, na którego spotkaniu pojawił się skuszony były pracownik ministerstwa.
Potem okazało się, Mraz przez niemal dwa lata nagrywał kierownictwo ministerstwa sprawiedliwości. Zgromadził około 50 godzin nagrań. Jedną z taśm opublikował Onet.
Wyciekają nagrania rozmów w ministerstwie
To rozmowa między wspomnianym już wcześniej Marcinem Romanowskim, a prokuratorem Jakubem Romelczykiem, ówczesny prokurator regionalny w Warszawie. Zastępcę Zbigniewa Ziobry interesowało zawiadomienie złożone w tym czasie przez posła KO Witolda Zembaczyńskiego. Zembaczyński chciał się czegoś dowiedzieć o opolskiej Fundacji Ex Bono, której resort przyznał 9 milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości na prowadzenie dwóch ośrodków pomocy dla ofiar przestępstw.
Według Najwyższej Izby Kontroli fundacja niczego nie prowadziła. W połowie sierpnia 2021 roku poseł KO wysłał zapytanie poselskie do resortu Ziobry w tej sprawie Fundacji. Nie uzyskał odpowiedzi. W lutym 2022 złożył więc w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Zbigniewa Ziobrę. I właśnie tego zawiadomienia dotyczyła rozmowa Romanowskiego z warszawskim prokuratorem regionalnym.
Ten pierwszy dopytywał tego drugiego, jak tam sprawa. „No wiesz, my na pewno odmówimy (wszczęcia śledztwa - red.), bo ja tu nie widzę podstaw, żeby wszczynać postępowanie. To jest totalny „becep”, czyli brak cech przestępstwa, prawda? I to będzie na 100 procent odmówione u nas, ale sąd śródmiejski orzeka, jak orzeka, i to już od dłuższego czasu” - to odpowiedź Romelczyka.
Dalej wiceminister i prokurator ustalali, jak resort sprawiedliwości ma odpowiedzieć na pytania z prokuratury w tej sprawie. W pewnym momencie Romanowski stwierdził, że w takiej sytuacji „zastanawia się, czy w ogóle odpowiadać Zembaczyńskiemu czy nie”.
Z kolei dziennikarze „19.30” dotarli do rozmów między Romanowskim a samym Mrazem. Równie ciekawe. - Kurczę, szef chce, żeby w piątek odpalić ten konkurs - mówi Romanowski. - A to zostawiłeś wisienkę, widzę, na koniec - pada odpowiedź. - Teraz pytanie. Recław, Pospieszalski, Lisicki, Rydzyk i Prawicowy Feminizm. Da się to zrobić w jednym? (...) To zróbmy - mówi wiceminister. - Tylko wiesz co, te projekty mają taki charakter... Wiesz, Recław to koncerty. Rydzyk też koncert. Pospieszalski - portal, a ten Lisicki to, wiesz, suwereność (...) kleić (...) z Czerwonym Krzyżem.
Jak mówił Mraz, te projekty „pomiędzy sobą też się w umiarkowanym stopniu kleją”. - Więc tak naprawdę zostaje nam zrobienie semiśmietniczka, tylko wieloletniego - wskazuje. Romanowski odpowiada, że „tylko trzeba narrację sprzedać jakąś”. - Jak połączyć Lisickiego z koncertami? - pyta.
Mraz odpowiada: - Szeroko rozumiane przeciwdziałanie przyczynom przestępczości, bazując na doświadczeniu organizacji pozarządowych zgłaszających się z najlepszym ich zdaniem projektem. - Ale to zrobimy śmietniczek... - zauważa Romanowski.
Jest też kolejny fragment tej rozmowy. I inny, na którym były wiceminister Romanowski i aresztowane już urzędniczki ministerstwa ustalają, co ewentualnie mówić przed komisja śledczą, jeśli taka powstanie, i jak zacierać po sobie ślady. - Jest wiele dowodów, które gromadził pan Tomasz Mraz, nie tylko nagrań, również dokumentów, które stanowią moim zdaniem podstawę do stwierdzenia, że mieliśmy do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą, która działała pod kierownictwem pana Zbigniewa Ziobro i której celem było zagarnięcie pieniędzy przeznaczonych dla najbiedniejszych, dla tych osób, które miały korzystać z Funduszu Sprawiedliwości - mówił potem w „Kropce nad i” w TVN24 Roman Giertych, który jest obrońcą Mraza.
Sprawa zagmatwana
Jak twierdzi Giertych, Tomasz Mraz sam do niego przyszedł. Zareagował na apel prawnika, aby osoby, które mają wiedzę na temat nieprawidłowości, przestępstw popełnianych w obozie PiS, zgłaszały się do niego, albo do mecenasa Jacka Dubois. Osoby takie korzystając z przepisów Kodeksu postępowania karnego, z artykułu 60 Kk, czyli statusu tzw. małego świadka koronnego, mogłyby złożyć zeznania i liczyć na mniejszy wymiar kary. Na taki układ poszedł Tomasz Mraz.
Dokumentów, zeznań, nagrań w sprawie Funduszu Sprawiedliwości nie brakuje. Tym bardziej kompromitacja prokuratury i ministerstwa sprawiedliwości w związku z zatrzymaniem Marcina Romanowskiego jest dla strony rządzącej sporym kłopotem.
Rozliczenie winnych nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości było przecież jedną z jej wyborczych obietnic. Inna rzecz, że dzisiaj głośniej o prawnych zawiłościach, niż o sednie sprawy, czyli o wykorzystaniu niezgodnie z przeznaczeniem naszych wspólnych pieniędzy.
