Kobiety postrzegają panią jako osobę wyzwoloną, która nazywa rzeczy po imieniu i bardzo to cenią. Co miało największy wpływ na to, jaka pani jest?
W dużym stopniu to, że wywodzę się z domu, w którym rządziły kobiety. W tle był gdzieś dziadek, do mojego czternastego roku życia ojciec, ale głos w każdej ważnej kwestii miały jednak kobiety. Wychowywały mnie mama i babka, a obok nich stale kręciły się liczne przyjaciółki mojej mamy ze studiów i znajome babci. Z rodzinnego domu wyniosłam wzorzec silnej kobiety, bo to kobiety meblowały u nas mieszkanie, wybierały samochód, mówiły, gdzie jedziemy na wakacje, decydowały o tym, co będzie na obiad. Do mężczyzn miały stosunek miły, ale nieco pobłażliwy.
Oprócz malarstwa, pisania, interesowania się sztuką przywiązuję pani wagę do zdrowego odżywiania?
Przyznam szczerze, że odżywianiem zainteresowałam się wtedy, gdy mieszkałam w Nowym Jorku przez dziewięć lat. Poznałam wtedy kuchnię japońską, koreańską, odtłuszczone parówki, zdrowe pieczywo, kiełki, różne kasze bez glutenu. Widziałam w sklepach kobiety, które kupują kilka listków sałaty, trzy plasterki szynki czy sera. Dużo na ten temat czytałam i w konsekwencji przeszłam na wegetarianizm.
Co pani zdaniem jest najważniejsze w naszym codziennym jedzeniu?
Zdrowe odżywianie to unikanie tłuszczów zwierzęcych, mięso nam nie służy, tłustego nabiału, glutenu i przede wszystkim trzeba jeść jak najmniej. Istotne jest to, żeby zjadać połowę tego, co by się chciało. Dobrze komuś doradzać, ale niekiedy na widok sushi, za którym przepadam tracę zdrowy rozsądek i napycham się nim. Nie pamiętam też o tym, żeby nie łączyć białka i skrobi. Za to w głowie mam cały czas to, żeby pić jak najwięcej wody, która nie tylko oczyszcza organizm z toksyn, ale też nawadnia nas, ujędrnia skórę.
Gotować nauczyła panią babcia?
Tak, w tej dziedzinie wiele jej zawdzięczam. Ale w dorosłym życiu sama wymyśliłam wiele przepisów. Dieta nie musi być nudna, tylko, niestety, wymaga sporo czasu i pomysłowości. Często też funduszy, bo zdrowe potrawy wcale nie są tanie. Dlatego napisałam książkę kucharską „Gar Anonim, czyli z kim jeść”. Będzie przydatna dla wszystkich, którzy mają mało czasu na gotowanie. Każdą potrawę niemal pozbawioną kalorii można zrobić dość szybko. A kiedy jemy lekko, o wiele lepiej się czujemy. Ja bardzo rzadko bywam zmęczona, bo nigdy się nie przejadam.
Jakie są pani ulubione potrawy?
Bardzo lubię dania z fasoli i soczewicy oraz zupy. Jadam często łososia: piekę go bez folii, robię w galarecie z migdałami i rodzynkami, gotuję na parze, jem surowego i dodaję do zup rybnych. Przepadam za sushi, odrzucam wszystko, co słodkie. Ciasta, wszelkie słodycze nie wchodzą w rachubę, a czekolady nie lubię od dziecka. Moja przyjaciółka Agnieszka Osiecka uwielbiała z kolei kluski z serem. Mogła je jeść codziennie.
Zależy pani na wyglądzie ?
Oczywiście. Nie palę, nie jem mięsa, nie piję wódki. Dużo jeżdżę na rowerze, spaceruję, mam pozytywny stosunek do świata. Myślę, że dobrze sypiam dzięki częstej jeździe na rowerze, bo jestem dotleniona i nie objadam się. Staram się też używać dobrych kosmetyków, niekoniecznie tych najdroższych.
Hanna Bakuła chociaż ma na wizytówce napisane osoba kontrowerysjna, sama uważa siebie za zupełnie normalną, aczkolwiek nietuzinkową, z ciekawymi poglądami na ludzi, świat i życie
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Poznaj i zastosuj w swojej diecie 25 zasad zdrowego żywienia

ZOBACZ TAKŻE: FLESZ - oddając krew ratujesz życie
(Źródło: Newsroom 360)