Sąd w Los Angeles skazał Weinsteina na kolejny wyrok – za gwałt na europejskiej aktorce, do którego doszło dziesięć lat temu. Po odbyciu poprzedniego, 23-letniego, wyroku za inne przestępstwa seksualne w Nowym Jorku, były producent filmowy spędzi kolejne 16 lat w więzieniu. Oznacza to, że już prawdopodobnie do końca życia nie wyjdzie na wolność.
Skazany na wózku inwalidzkim. Błagał o litość
Na rozprawie sądowej skazany pojawił się na wózku inwalidzkim. 70-letni, nagrodzony Oscarem producent „Zakochanego Szekspira” błagał sędziego o „litość”.
„Proszę, nie skazujcie mnie na dożywocie. Nie zasługuję na to. W tej sprawie jest tak wiele rzeczy nie tak” – mówił.
Sędzia była jednak nieugięta i skazała go na trzy kolejne wyroki, w sumie 16 lat za przymusową kopulację oralną, penetrację seksualną obcym przedmiotem i gwałt.
Ofiara Weinsteina o konsekwencjach gwałtu
Aktorka, której tożsamość nie została ujawniona, ze łzami w oczach wezwała sędziego do przyznania Weinsteinowi "maksymalnego dopuszczalnego wyroku".
"Jego samolubne, obrzydliwe działania wywarły ogromny wpływ na moje życie. Nie ma wystarczająco długiego wyroku więzienia, aby naprawić szkody" - mówiła.
Prawnicy Weinsteina zapowiedzieli, że planują złożyć natychmiastową apelację od wyroku skazującego w Los Angeles – który został ogłoszony przez ławę przysięgłych w grudniu – i obecnego wyroku.
Bezkarny przez lata
Podczas procesu wysłuchano wstrząsających relacji ze spotkań między byłym wpływowym producentem filmowym a kilkoma młodymi kobietami, które próbowały zaistnieć w Hollywood. Prokuratorzy stwierdzili, że Weinstein wykorzystywał i maltretował kobiety przez lata i przez długi czas cieszył się bezkarnością ze względu na swoją silną wówczas pozycję w branży. Śledczy przyznali, że te kobiety zaryzykowałyby utratę perspektyw pracy w Hollywood, gdyby publicznie oskarżyły wówczas Weinsteina.
Zachowanie Weinsteina było tematem plotek w kręgach rozrywkowych od lat, ale jego status potężnego gracza w Hollywood sprawił, że niewielu było chętnych do publicznego napiętnowania go.
Zarzuty ze strony dziesiątek kobiet usłyszał dopiero w 2017 r. i był to jednocześnie początek ruchu #MeToo, torującego drogę setkom kobiet do walki z przemocą seksualną w miejscu pracy.

lena