Czy jednak świat zwali się nam na głowy, gdybyśmy z Korei wrócili w ogóle bez medali? Twierdzę, że nie. Chociaż wszystkim będzie przykro, a zapewne szczególnie - szefowi Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzejowi Kraśnickiemu i ministrowi sportu i turystyki Witoldowi Bańce, to nie tylko o to przecież idzie, żeby ścigać się z innymi krajami o ilość złotych, srebrnych i brązowych krążków. Dla mnie wciąż najważniejsze będzie to, jak wygląda w Polsce sportowa infrastruktura, system szkolenia wyczynowych sportowców, a także dzieci i młodzieży i tak zwana - powszechna kultura fizyczna. I ta w szkole i ta bez limitu wieku. I nie ma co tu budować fałszywej implikacji. Jeśli medal olimpijski ma na to jakikolwiek wpływ - to znikomy. Medal to raczej zjawisko na wskroś prestiżowe, dające konkretnemu ministrowi sportu alibi na wydawanie dodatkowych pieniędzy.
Oczywiście, cieszyły, cieszą i będą cieszyć sukcesy naszych skoczków. W tym jesteśmy wyjątkowo zgodni. Dla mnie jednak stokroć ważniejsze jest to, co zostawiła za sobą Justyna Kowalczyk, wypychając poprzez swoje wyczynowe sukcesy na trasy biegowe dziesiątki, a może i setki tysięcy, Polaków. Kto był kiedykolwiek w Jakuszycach lub Dusznikach, ten wie o czym myślę. To dzięki jej wynikom, ale też sukcesom Tomasza Sikory czy Weroniki Nowakowskiej, powstała presja na wykończeni obiektu do uprawiania biegów narciarskich i biathlonu na Dolnym Śląsku. Co najważniejsze, i nieczęste w naszym kraju, w obu wspomnianych przypadkach inwestycje zaczęła PO, a kończy PiS, bo tak w sporcie zwyczajnie być powinno. Tu nie ma i nie powinno być miejsca na politykę. Na dowód przykład: We wtorek na Polanie Jakuszyckiej nastąpi uroczyste podpisanie aktu erekcyjnego pod budowę Dolnośląskiego Centrum Sportu w Szklarskiej Porębie z udziałem wiceministra sportu Jarosława Stawiarskiego. Projekt ma swoją wieloletnia historię, mniej więcej równoległą do kariery Justyny Kowalczyk i zajmowali się nim przez cale lata ludzie z PO.
Dzisiaj, minister z PiS, bez szemrania wsiada w samochód i jedzie do Jakuszyc, bo taka jest skala przedsięwzięcia i powaga chwili. I jeśli igrzyska w Pjongczangu czy jakiekolwiek inne, mają się - sukcesami polskich sportowców - przyczynić do takich zjawisk, że będziemy mieli w Polsce gdzie jeździć na łyżwach, biegać na nartach lub zjeżdżać ze stoków, to pięknie. Bez medali jednak, też może być pięknie… Tak jak w Jakuszycach.