Nie tak strasznie dawno Polska zdobywała medale na mistrzostwach świata. Teraz takie sukcesy są nierealne?
Reprezentacja przechodzi zmianę pokoleniową. Na pewno nie mamy tylu klasowych zawodników co kiedyś, gdy walczyliśmy o najwyższe cele. Mało naszych kadrowiczów gra w najlepszych ligach. W Paryżu jest Kamil Syprzak, w Niemczech od lat dobrze radzi sobie Maciej Gębala, może w sumie sześciu chłopaków regularnie bierze udział w trudnych spotkaniach. Tego brakuje w Polsce, bo nasza liga jest słaba. Kielce, Płock, potem przepaść. Mamy kilku kadrowiczów z dwóch najlepszych polskich klubów, które rywalizują na poziomie Ligi Mistrzów, ale jak się zdarzają kontuzje kluczowym zawodnikom jak Szymonowi Sićce czy Michałowi Olejniczakowi to zwęża się pole manewru. Musimy być cierpliwi, ale ja jestem zbudowany, bo widzę w zespole Marcina Lijewskiego charakter. To waleczna grupa, która nie pęka w trudnych sytuacjach, widać, że chce się rozwijać. Nie wiem, ile lat potrzeba, by wskoczyć na wyższy pułap – rok, dwa, trzy, cztery, czas pokaże. Trzeba jednak być dobrej myśli. Mamy kilku fajnych zawodników w kadrze młodzieżowej i nasza pierwsza reprezentacja będzie w stanie także dzięki nim się rozwijać.
Jak oceniasz nasze szanse w tegorocznych mistrzostwach świata?
Z grupy wyjdziemy i zyskamy kilka kolejnych wartościowych meczów do ogrania. Na turnieju w Płocku podobała mi się nasza ekipa, widać było, że ma plan i dąży do jego realizacji, nie poddaje się w trudniejszych momentach. Chłopaki chcą grać swoje, patrzą przede wszystkim na siebie, co na pewno jest budujące. Polska drużyna może sprawiać w tym roku niespodzianki.
Trudno się ogląda taką imprezę przed telewizorem?
Oczywiście, chciałbym grać, pomagać na boisku, ale mój czas w reprezentacji minął. Bardzo się denerwuje gdy oglądam Polskę, zależy mi na wynikach, które mogą wpływać na rozwój dyscypliny w naszym kraju. Cieszy mnie, że prezesem związku został Sławek Szmal, który wie jakie są potrzeby piłki ręcznej, pozyska młodzież, przekona do ciężkiej pracy, bo wielu utalentowanych zawodników za szybko się zniechęca. Żeby osiągać sukcesy potrzebna jest też cierpliwość.
Sporo przeżyłeś z reprezentacją jako zawodnik. Czego najbardziej żałujesz?
Zabrakło mnie na mistrzostwach świata w Katarze, bo byłem po operacji barku. Potem opuściłem Euro w Polsce. Siedem, osiem lat w Niemczech grałem bez kontuzji, rzadko opuszczałem mecze, potem dopadał mnie pech. To jest wkalkulowane w życie sportowca na najwyższym poziomie, ale wolę się skupiać na tych miłych wspomnieniach. Każdy występ w drużynie narodowej, możliwość odśpiewania Mazurka Dąbrowskiego stanowiły powód do dumy. Gra w kadrze była nagrodą i zawsze tak do tego podchodziłem. Uwielbiałem występować z orzełkiem na piersi i jeszcze jak dziś o tym myślę, to aż przechodzą mnie ciarki.
Dlaczego reprezentacja Polski w swoim najlepszym okresie, naszpikowana gwiazdami światowego formatu nie wygrała ani razu imprezy najwyższej rangi?
Może po prostu brakowało nam szczęścia? Czasami wchodząc do półfinału czuliśmy w podświadomości, że już zrobiliśmy coś ekstra, a przydałaby się tu większa pazerność, tym bardziej, że stać nas było na triumfy. Owszem, panowała niesamowita konkurencja, ale przecież teraz też tak się dzieje. Szkoda, ale na pewno to był wspaniały okres reprezentacji Polski.
Czego życzysz obecnej kadrze pod wodzą trenera Lijewskiego?
Chcę, żebyśmy byli dumni z tych chłopaków i mam przekonanie, że tak będzie. Niech pokażą polski charakter, upór. Trzeba się cieszyć udziałem w takiej pięknej imprezie, gdzie spełnia się marzenia i reprezentuje kraj, wspaniałych kibiców. Jesteśmy z wami, a ja nie mogę się doczekać pierwszego meczu Polski na turnieju – z Niemcami.
Rozmawiał Jaromir Kruk