Jak co roku zagrać z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy

Dorota Kowalska
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
W tym roku WOŚP zbiera pieniądze na dziecięcą onkologię i hematologię. Kupi kolejny sprzęt, który uratuje życie dzieciakom. Tych uratowanych przez Orkiestrę są już tysiące: młodych i starych, ciężko, przewlekle chorych i tych rannych wypadkach. To 33. Finał WOŚP - razem z Orkiestrą wyrosło nowe pokolenie Polaków.

To był prawdziwy „spontan”. Jerzy Owsiak, radiowiec, showman i filantrop, chciał w styczniu 1993 roku pomóc dzieciom zmagających się z chorobami serca. Zwykły odruch serca. Chciał po prostu pomóc.

- Wszystko zaczęło się zupełnie przypadkiem. Chodziło o zakup sprzętu dla Warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka. W szpitalu zepsuło się jedno z urządzeń. W telewizji o całej sprawie mówili Bohdan Maruszewski i Piotr Burczyński. Prowadziłem wtedy audycję w radiowej Trójce, na antenie rzuciłem hasło, że dobrze byłoby, gdyby udało się pomóc - opowiadał nam o początkach akcji Jerzy Owsiak. - Nikt nie przypuszczał, że ludzie zaczną wysyłać do radia pieniądze w kopertach. Tak ruszyła lawina ofiarności. Potem zaprosiliśmy do radia lekarzy. W sumie udało się wtedy zebrać, w przeliczeniu na pieniądze przed denominacją, kilkadziesiąt milionów złotych - dodał.

Nieżyjący już dziś Yach Paszkiewicz, autor projektu graficznego liter na słynnym WOŚP- -owym serduszku i twórca teledysku do hymnu Orkiestry w wykonaniu Voo Voo, zdradził nam przed laty, że wcześniej w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka leczyła się córka Owsiaka, która miała problemy ze wzrokiem. To właśnie wtedy Jerzy miał po raz pierwszy spot-kać lekarzy, którzy skarżyli się na ograniczone możliwości polskiej służby zdrowia. Paszkiewicz poznał Owsiaka przy okazji pracy nad programem festiwalu w Jarocinie.

- Pamiętam, że z Jurkiem i Walterem Chełstowskim spotykaliśmy się wtedy w takiej klitce, a Owsiak miał tam całą ścianę z kasetami zespołów, które zgłosiły się na festiwal w Jarocinie - opowiadał Yach Paszkiewicz. - Jerzy już wtedy miał w sercu rock’n’rolla, ale chyba nie spodziewał się, że Orkiestra zmieni całe jego życie. On był przecież kiedyś artystą, który chciał się dostać na ASP i robić witraże - dodawał.

Pierwsza oficjalna zbiórka, nazywana przez niektórych półfinałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, została zor- ganizowana właśnie podczas wspomnianego festiwalu w Jarocinie w 1992 roku.

- Pieniądze zbieraliśmy do czarnych worków na śmieci. Banknoty trzeba było potem prostować, a nawet prasować. To było nie lada wyzwanie przekonać ludzi do udziału w takiej zbiórce, ale się udało - wspominał Jacek Wroński, dziennikarz, który „gra” z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy od samego początku. - Pierwsze spotkanie z Jurkiem? Wydawał mi się nieco ekscentrycznym gościem z duszą rock’n’rollowca, który wygłaszał hasła typu „Uwolnić słonia”. Dzisiaj, kiedy patrzę na to wszystko z perspektywy czasu, mogę stwierdzić, że to prawdziwy wizjoner - tak mówił.

Sam Owsiak bronił się przed takimi stwierdzeniami.

- Uwierzcie mi: pomysł na orkiestrowe granie powstał spontanicznie, nie potrzeba było impulsu, nie było żadnej prywaty. Gdzieś w głębi serca siedzi we mnie rock’n’roll. Chcieliśmy głośno grać i pomagać - przekonywał.

Podczas półfinału w Jarocinie udało się zebrać 40 tysięcy złotych (w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze). Tamten pamiętny festiwal był symbolicznym początkiem orkiestrowe-go grania.

- Jarocin dał nam impuls do tego, by zrobić coś na większą skalę w lecie 1993 roku. To miała być jednorazowa akcja, zorganizowana przy współpra-cy z telewizją - opowiadał Jerzy Owsiak. - W telewizji powiedziano nam, że lato nie wchodzi w grę, wszystkie wozy transmisyjne są zajęte, ale zimą będą wolne. To był czysty przypadek, ale los nad nami czuwał, bo okazało się, że zorganizowanie akcji pomagania w zimie było strzałem w dziesiątkę. Rozgrzaliśmy ludzkie serca - dodał.

Wolonatariusze zbierali pieniądze, a ludzie przynosili tam, gdzie grali, pamiątki rodzinne, czasami złotą biżuterię, z której potem powstawały pierwsze złote serduszka. Jakaś pani podarowała na rzecz Orkiestry obrączki po zmarłym mężu, inna złoty pierścionek.

Fundacja WOŚP powstała po pierwszym finale, 3 stycznia 1993 roku, ale przez pierwsze trzy lata działała spontanicznie.

- Nie wiedzieliśmy, że taką działalność trzeba gdzieś zarejestrować, że trzeba coś z tym zrobić. Dopiero gdy jesienią 1997 roku przyszli do nas przedstawiciele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, dowiedzieliśmy się, że musimy to u nich zgłosić, bo wszystko podlegało przepisom z lat 30. Ale nawet wtedy mogliśmy liczyć na ogromne wsparcie urzędników - podkreślał Owsiak. - To byli mili lu- dzie, którzy po prostu wykonywali swoje obowiązki. Mówili: „Chcemy, żebyście grali dalej, ale trzeba to sformalizować”. Uczyliśmy się na własnych błędach. Nigdy wcześniej w Polsce nie było przecież żadnego wolontariatu, działającego na taką skalę. Byliśmy pierwsi - dodał.

Jerzy Owsiak powtarzał, że zespół jest dla niego najwyższą wartością, bardzo często zresz-tą używa słowa „my”. Łączą ich przyjacielskie relacje, dużo czasu spędzają razem. Są jak rodzina.

Agata Młynarska od samego początku towarzyszy Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Znała się z Jurkiem Owsiakiem już wcześniej.

- Bardzo dawno temu, prawie 35 lat temu, to były początki mojej pracy w telewizji. Na korytarzu zatrzymał mnie Jurek i zaproponował mi współpracę. Mieliśmy od razu wspólną, jak to się mówi, fazę, złapaliśmy kontakt i zaproponował mi pracę w programie, mówiąc, że mam sobie siebie wymyślić i właściwie nie bardzo wie, co mam robić. Po prostu: „Agata, wymyśl coś”. No więc jakoś tak wspólnie wymyślaliśmy i przez dwa czy trzy lata robiliśmy ten program - mówiła w Jastrząb Post.

„Od tego dnia, I Finału WOŚP - 3.01.1993 roku, staliśmy się w Polsce lepszymi, weselszymi, odważniejszymi i bardziej kolorowymi ludźmi. Od 30 lat czerwone serducho to znak rozpoznawczy naszej wielkiej, wielopokoleniowej rodziny. Bijemy rekordy w zbieraniu kasy, ale przede wszystkim bijemy rekordy solidarności i lojalności. Zbieramy pieniądze, żeby pomagać chorym dzieciom. Ale oprócz kasy jeszcze w życiu coś się liczy… Przyzwoitość, uczciwość, lojalność, zaufanie, praw-da! O tym też jest WOŚP. To jest jej DNA!” - pisała niegdyś Młynarska w mediach społecznościowych.

Pamięta, że podczas finału zawsze panowało pozytywne zamieszanie.

- Bardzo dużo ludzi wchodziło do studia. Oni wszyscy się bardzo cieszyli i wkładali mi pieniądze, gdzie popadnie. Ja miałam pieniądze za koszulą, w kieszeniach, pierścionki ponakładane - opowiadała.

Wspominała, że dzieci wy-sypywały pieniądze z puszek na podłogę, więc trzeba było zamiatać je miotłami. W szarej Polsce wybuchła kolorowa bomba, w studiu telewizyjnym pojawiali się różni ludzie, w tym wyznawcy hare kryszny.

Podobny entuzjazm widoczny był na scenie podczas licytacji. Na aukcje wystawiano nawet drobne rzeczy, choćby rysunki. Do jednego z nich dziennikarka dodała w aukcji swojego buziaka, o czym zrobiło się głośno.

Z kolei w Onecie Rano opowiadała, że podczas pierwszego finału nie było scenariusza, nikt nie wiedział, jak to wszystko się potoczy. Studio było niemal puste. Były jakieś drabinki udające półki i woreczki mające symbolizować przypływ pieniędzy. Przez korytarz telewizyjny przemierzały grupy ludzi, podskakując, podśpiewując albo „jacyś kolesie z dziwnych zespołów rockowych”, byli też hare krysznowcy, biegali po telewizji na bosaka. Był styczeń.

- Pod koniec dnia, nagle, okazało się, że kasa hula po podłodze studia, że strażnicy muszą ją zamiatać, łapać ją do wielkich, plastikowych worów. I wtedy dopiero dotarło do nas, że trzeba się zabrać za to w sposób poważny, profesjonalny. I orkiestra, fundacja, dochodziła do tego, w jaki sposób ma to działać. Wydaje mi się, że oprócz tego, że stworzyła coś niepowtarzalnego i jedynego w swoim rodzaju, to stworzyła też maszynę do przetwarzania tego wielkiego dobra, które płynie strumieniem od ludzi - opowiadała Młynarska.

Podkreśliła, że najważniejsza była wówczas energia młodych ludzi, których Jurek Owsiak za sobą pociągnął.

Pola urodziła się w 1999 roku - Orkiestra grała już wtedy od kilku lat. Jej całe życie to życie z Orkiestrą. I nie wyobraża sobie, żeby było inaczej.

- Jako mała dziewczynka chodziłam z rodzicami w dniu wielkiego finału na spacery. Zawsze wrzucaliśmy do puszki pieniądze. Mama opowiadała mi o Orkiestrze, o Jurku Owsia-ku. Mówiła, że to równy gość - uśmiecha się.

Potem, kiedy była w gimnazjum - bo za jej czasów gimnazja jeszcze były - biegała z puszką po swojej dzielnicy.

- Czasami było mroźno, mimo rękawiczek marzły nam ręce, więc chodziłyśmy do McDonalda, żeby choć trochę się ogrzać. Pracownicy widzieli, że zbieramy pieniądze z Orkiestrą, częstowali nas ciepłą herbatą, dawali coś do przegryzienia. To było bardzo miłe - wspomina. I dodaje, że nigdy nie spotkała się z niechęcia, nikt nigdy nie powiedział jej złego słowa. Wręcz przeciwnie: czuło się jakąś jedność, wspólnotę. Wszyscy byli dla nich mili. Jedni wrzucali do puszek grosze, inni trochę więcej, byli tacy, którzy wrzucali i sto złotych.

- Moje gimnazjum w dniu finału Orkiestry organizowało koncerty, przedstawienia. Rodzice piekli ciasta, ciasteczka, przychodzili ludzie z całej dzielnicy. Mogli kupić te słodkości, wrzucając do puszki tyle, ile uważali za stosowane - opowiada.

Nie jest już wolontariuszką, ale zawsze w niedziele wielkiego finału wychodzi na spacer - jak wtedy, gdy była dzieckiem. Zawsze coś wrzuca tym, którzy dzisiaj biegają po mieście z puszkami. Czasami przegląda aukcje.

Bo dzisiaj WOŚP to już instytucja. Z roku na rok przybywało nie tylko zgłaszających się do niej młodych ludzi, ale i darczyńców.

„Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy oprócz działalności statutowej związanej z szeroko rozumianą ochro-ną zdrowia, organizacji zbiórki publicznej, tzw. Finałów WOŚP, oraz prowadzenia ośmiu ogólnopolskich programów i akcji medycznych i jednego programu edukacyjnego angażuje się w różnego rodzaju akcje pomocowe - klęski żywiołowe (np: akcja „Stop Powodziom”), kryzys humanitarny (pomoc migrantom na granicy polsko--białoruskiej), pandemia (walka z koronawirusem COVID-19), wojna (pomoc Ukrainie) czy akcje społeczne (przemoc wobec dzieci - akcja „Historia Misia”, akcja „Hejt mi nie gra”)” - czytamy na stronie WOŚP.

Finał Wielkiej OrkiestryŚwiątecznej Pomocy trwa zaledwie jeden dzień, ale towarzyszą mu akcje internetowe i wydarzenia zamknięte, które rozpoczynają się już na początku grudnia.

Jak podaje WOŚP, w ciągu 32 finałów zebrała blisko 2,3 miliarda złotych, kupiła 74,5 tysiąca urządzeń.

Także dzięki aukcjom, bo do akcji chętnie włączają się celebryci, osoby znane, popularne. I tak trenerka Ewa Chodakowska napisała: „Mam ogromną przyjemność przekazać na licytację jak co roku tydzień metamorfozy - jest to wspaniała okazja do spotkania się i zrobienia czegoś dla siebie. Podczas tego tygodnia trenujemy razem, zdrowo się odżywiamy i praktykujemy relaksacje. Jest to czas zatrzymania nie tylko dla ciała, ale i dla duszy - czas głębokiej refleksji. Po takim tygodniu wrócisz do domu jak nowo narodzony!”.

Piosenkarz Michał Wiśniewski wystawił na aukcje swoją kurtkę, w której wystąpił podczas koncertu zespołu Ich Troje na Małej Scenie 30.Pol’and’Rock Festival i która została wykonana specjalnie na tę okazję. Do kurtki dorzuca swój występ u zwycięzcy w domu. Aktor Maciej Musiał wystawił na aukcje samego siebie, bo wysprząta mieszkanie zwycięzcy do zapęt-lonego utworu „Explosion”. Aktor dodaje, że termin sprzątania ustali wspólnie z wygranym (do końca 2025 roku), dojedzie na miejsce (licytujący pokrywa koszty transportu i noclegu), a zapętlone „Explosion” duetu Kalwi & Remi można wymienić na wybrane utwory ABBY, Krzysztofa Krawczyka, Groove Coverage lub Pittbulla - także w pętli.

Europejskie Centrum Badań i Technologii Kosmicznych w Holandii wystawiło na aukcję wycieczkę po swoim gmachu. „ESTEC jest sercem europejskich badań kosmicznych i odegrało kluczową rolę w ekscytujących misjach kosmicznych, takich jak BepiColombo, ExoMars, Galileo i wiele innych. To tu niezwykłe pomysły stają się rzeczywistością. Odwiedź to miejsce, aby zanurzyć się w tajniki kosmicznych odkryć i nowoczesnych technologii, które kształtują przyszłość eksplo- racji kosmosu!” - piszą nau-kowcy.

Weronika Rosati oddała Orkiestrze książkę autorstwa Ala Pacino „Sonny Boy”, z autografem aktora. I takich aukcji są dziesiątki.

Ale Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy to nie tylko liczby. To konkretni ludzie i ich często dramatyczne historie.

Kacper Harkawy urodził się 3 kwietnia 1998 roku. To był poród z komplikacjami.

„Gdyby nie inkubator znajdujący się w szpitalu, zakupiony przez WOŚP, nie byłoby mnie na tym świecie (...)” - napisał na facebookowej stronie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Kacper wykorzystał szansę, jaką dało mu życie: uprawia boks, zdobywał medale mistrzostw Polski.

„Gdyby nie Jurek, nie byłoby WOŚP. To Pan Bóg stworzył Ziemię, a Jurek stworzył WOŚP. Dziękuję Jurkowi, że żyję, i zawsze będę wspierał Orkiestrę. I wszystkich do tego zachęcam” - pisał Harkawy na Facebooku.

- W wieku 16 lat zachorowałam na białaczkę. Pierwszy raz zetknęłam się z urządzeniami od Orkiestry, kiedy wylądowałam na oddziale hematoonkologicznym w szpitalu dziecięcym w Lublinie. To były przede wszystkim pompy infuzyjne, które dawkowały chemioterapię, i inne leki oraz pulsoksymetry. Z kolei podczas zabiegów operacyjnych to był np. respirator - wylicza Katarzyna Filipowska. Ona też żyje dzięki Orkiestrze.

Dzisiaj ma 30 lat. Skończyła finanse i rachunkowość, pracuje w zawodzie. Jest zdrowa, ale cały czas pozostaje pod kontrolą poradni i hematologów. Wolontariuszką WOŚP jest od osiemnastego roku życia.

Michał Mitura urodził się 28 lata temu z poważną wadą serca. Przeszedł operację przełożenia wielkich pni tętniczych. Był leczony w Lublinie i w Łodzi.

- Gdyby nie sprzęt WOŚP, to by mnie tu nie było. Wszędzie spotykałem się z serduszkami na sprzęcie. Większość urządzeń dla noworodków zapewniała Orkiestra. Przez całe liceum aktywnie uczestniczyłem w akcjach WOŚP, bo byłem wolontariuszem. Teraz zawsze staram się coś wrzucić do puszki, aby się odwdzięczyć i dać szansę innym potrzebującym. Taką, jaką ja miałem - opowiada.

Dzisiaj Orkiestra gra już nie tylko w Polsce - gra na całym świecie.

„W 33. Finał WOŚP włączy się w sumie 1686 sztabów, z czego 93 zlokalizowane są poza granicami Polski. Finał organizowany będzie w Australii, Austrii, Belgii, Chorwacji, Cyprze, Francji, Hiszpanii, Holandii, Indonezji, Irlandii, Japonii, Kanadzie, Luksemburgu, Niemczech, Norwegii, Portugalii, Serbii, Stanach Zjednoczonych, Szwajcarii, Szwecji, Tajlandii, Węgrzech, Wielkiej Brytanii, jak również w Stacji Polarnej »Arctowski« i Stacji Polarnej »Hornsund«” - czytamy na stronach WOŚP.

„Załoga 49. Polskiej Wyprawy Antarktycznej już jest w drodze na koniec świata! Dzięki odważnym polarnikom kolejny raz możemy z dumą powiedzieć, że Orkiestra gra na wszystkich krańcach Ziemi!”; „Połączone siły załóg Nowy Jork i New Jersey już w pełnej gotowości! Oprócz rejestracji wolontariuszy sztab poszukuje ciekawych przedmiotów i doświadczeń do wystawienia na orkiestrowe aukcje! Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie!”; „Sztab Dublin jeszcze przez tydzień prowadzi rejestracje wolontariuszy na Letnią Zadymę w Środku Zimy! Mieszkańcy Dublina i okolic - nie zwlekajcie!”.

Na stronie WOŚP dziesiątki wpisów od lekarzy z całej Polski. Dziękują Orkiestrze za sprzęt. „Najwybitniejsi eksperci światowi nie mogą się nadziwić, że CZD - jeden z najnowocześniejszych ośrodków kardiochirurgii dziecięcej w Europie - został prawie całkowicie wyposażony przez rock’n’rollową organizację pozarządową.(…)” - pisze prof. Bohdan Maruszewski, kierownik Kliniki Kardiochirurgii Instytutu-Pomnika Centrum Zdrowia Dziecka, prezes Klubu Kardiochirurgów Polskich, prezydent Europejskiego Towarzystwa Kardiochirurgów Dziecięcych.

Prof. Ryszard Grenda z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie:

„Przed kilku laty Orkiestra grała dla dzieci z chorobami nerek. Efektem tego wysiłku było całkowite przeobrażenie jakości diagnostyki i terapii wielu schorzeń nefrologicznych i urologicznych u dzieci w skali kraju.(…) Jako były ekspert Orkiestry i obecny przewodniczący Polskiego Towarzystwa Nefrologii Dziecięcej wyrażam podziw dla Jej działalności i daję świadectwo Jej wielkiego, bezinteresownego dzieła”.

I jeszcze dr Małgorzata Sałasińska-Kubacka z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu:

„Pediatria polska »stoi« na sprzęcie od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Doświadczamy tego my, lekarze, ratując życie. Doświadczają tego matki przebywające z chorym dziećmi w oddziałach noworodkowych, niemowlęcych, chirurgicznych i onkologicznych” - pisze dr Sałasińska-Kubacka.

Wojtek, 14-latek, już szykuje się na finał WOŚP, on też dorastał z Orkiestrą. Nie był wcześniakiem, nie miał problemów ze zdrowie, ale zdarzało mu się bywać w szpitalach. Wszędzie widział sprzęt z przyklejo- nym czerwonym serduszkiem. W tym roku będzie biegał po Katowicach z puszką, podobnie jak rok i dwa lata temu. Lubi tę atmosferę: zabawy, ale też robienia czegoś dobrego.

Rodzice i dziadkowie też wspierają Orkiestrę. Mówią, że to jedna z tych rzeczy, jaka nam się udała.

Współpraca: Anna Moyseowicz, Kinga Czernichowska, Gabriela Bogaczyk

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl