Komu zależy na tuszowaniu błędów lekarskich?

Marcin Rybak
Proces w sprawie Małgorzaty Ossmann prowadzi ten sam sędzia, który w 2010 r. wydał wyrok oparty o fałszywą opinię prof. Gabrysia
Proces w sprawie Małgorzaty Ossmann prowadzi ten sam sędzia, który w 2010 r. wydał wyrok oparty o fałszywą opinię prof. Gabrysia fot. Janusz Wójtowicz
Nie wiemy kto, nie wiemy po co. Wiemy, że doszło do przestępstw, z powodu których lekarskie śledztwa utknęły w martwym punkcie.

Fałszowane dokumenty, gubione akta spraw, dokumenty przez lata ukrywane w nieznanym miejscu. Kontrowersyjny wyrok sądu. Oto, jakie historie zdarzają się przy okazji wyjaśniania podejrzeń o medyczne błędy w jednym z wrocławskich szpitali.

Sprawy ciągną się latami. W jednej z nich podatnicy zapłacili już nawet 20 tys. zł odszkodowania za przewlekłość. A wszystko to przy okazji śledztw i procesów dotyczących rzekomych medycznych błędów lekarzy z Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 we Wrocławiu.

Te historie wydarzyły się w dwóch różnych sprawach. Jedną opisywaliśmy w "Gazecie Wrocławskiej" od wielu miesięcy. Kolejny wątek wyszedł na jaw w ostatnich dniach. Okazało się, że sąd uniewinnił dwójkę lekarzy w oparciu o fałszywy dokument.

W 2005 roku oskarżono ich o to, że zbyt późno zdecydowali się na cesarskie cięcie i efektem była śmierć dziecka. Dwa zespoły biegłych wydały niekorzystne dla oskarżonych opinie.

Wiosną 2010 r. do sądu trafiła kolejna opinia, podpisana przez znanego wrocławskiego ginekologa. Złożyła je oskarżona lekarka. Autorem opinii miał być lekarz z tego samego szpitala, prof. Marian Gabryś. Sąd - powołując się na tę właśnie opinię - uniewinnił lekarzy. Sąd wyższej instancji uznał, że taki wyrok był niedopuszczalny i uchylił go, nakazując rozpocząć nowy proces. Sprawa utknęła w miejscu, bo czekamy na kolejną opinię lekarzy.

Kilkanaście dni temu ujawniono, że w połowie stycznia okazało się, iż tajemnicza opinia, którą oskarżona lekarka wręczyła sądowi, jest fałszywa. Jej rzekomy autor, profesor Marian Gabryś, dopiero wtedy dowiedział się, że podpisano go pod dokumentem. Mówi kategorycznie, że nie jest autorem opinii. Na pewno nie zdecydowałby się na wystawianie medycznej opinii w sprawie lekarza z tego samego środowiska.

Wczoraj doniesienie trafiło do Prokuratury Rejonowej Wrocław Śródmieście. Została przekazana Prokuraturze Rejonowej Stare Miasto, bo to tam miało być popełnione przestępstwo posłużenia się podrobioną opinią w sprawie karnej.

Dlaczego lekarskie śledztwa utknęły w martwym punkcie? Czytaj na następnej stronie

Tajemnice śledztw i procesu dotyczących błędów w sztuce lekarskiej. Czy do błędów doszło, czy nie - nie wiemy, mimo że sprawy trwają od wielu lat. Ale przy okazji ich wyjaśniania doszło do przestępstw. A to zginęły akta sprawy. A to niby były wysłane gdzieś, ale nigdy ich nie wysłano. A to ktoś sfałszował opinię znanego profesora. Kto je popełnił - nie wiemy. Wiemy za to, że wszystkie te przestępstwa spowodowały, iż wyjaśnianie spraw ciągnie się od lat i ich końca nie widać.

Jedna z tych historii dotyczy głośnej sprawy Małgorzaty Ossmann-Bitner. Przyjęto ją do kliniki ginekologii wrocławskiego Szpitala Klinicznego nr 1 w 2007 r. W odpowiednim czasie nie wykonano cesarskiego cięcia i w efekcie jej dziecko zmarło. Zagrożone było też życie samej matki.

Sprawa utknęła w prokuraturze na kilka lat. W 2012 roku wyszło na jaw, że utknęła z powodu przestępstwa. Akta - tak przynajmniej wszystkim się wydawało - wysłano do biegłych z zakresu medycyny sądowej w Poznaniu. Były tam niby przez kilka lat. Jednak jesienią 2012 r. okazało się, że akt w Poznaniu nie ma i nie było.

Prokuratorka, która nadzorowała sprawę, została zawieszona. Wszczęto śledztwo. Okazało się, że w identyczny sposób zamieciono pod dywan inną lekarską sprawę. Także to śledztwo nadzorowała ta sama prokurator - pani Justyna D.
W sprawie Małgorzaty Ossmann akta cudem odnaleziono. W drugiej ze spraw - nie. Ewentualne przestępstwo lekarzy przedawniło się.

O tej drugiej sprawie wiemy niewiele poza tym, że chodzi o lekarską pomyłkę z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej. Była ona w Szpitalu Klinicznym nr 1, potem stała się częścią Akademickiego Szpitala Klinicznego. Akta zaginęły, a wraz z nimi wiedza o sprawie.

Tymczasem do sądu trafił akt oskarżenia w sprawie, w której pokrzywdzona jest Małgorzata Ossmann-Bitner. I wyszła na jaw kolejna sprawa. Z tej samej kliniki ginekologii Szpitala Klinicznego nr 1. Mieszkanka Barda Śląskiego trafiła do szpitala. Podobnie jak w przypadku pani Ossmann, w jej przypadku też - zdaniem prokuratury - dwójka lekarzy zbyt późno zdecydowała się na cesarskie cięcie. W 2009 r. sąd uniewinnił lekarzy w oparciu o opinię prof. Mariana Gabrysia, znanego wrocławskiego ginekologa. Złożyła ją w sądzie oskarżona lekarka Małgorzata P.

Sąd pominął opinie dwóch zespołów biegłych, przygotowane na zlecenie sądu i prokuratury. Uniewinnił w oparciu o opinię prof. Gabrysia, choć nie miał prawa uznać za dowód tzw. "opinii prywatnej" złożonej przez oskarżoną. Sąd nawet nie weryfikował tej opinii. Gdyby spróbował - np. przesłuchując jej autora - dowiedziałby się, że jest fałszywa. Profesor dopiero dwa tygodnie temu dowiedział się o tej opinii. - Nie pisałem jej - powiedział nam. Wyrok uniewinniający uchylono, toczy się nowy proces.
Sędzia, który w 2010 r. nie sprawdził autentyczności opinii prof. Gabrysia, dziś poprowadzi... proces dwóch lekarzy oskarżonych o błąd, którego ofiarą paść miała Małgorzata Ossmann-Bitner.

Co na to dyrektor Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1, Piotr Nowicki? Czytaj na następnej stronie

- To są sprawy, które powinien wyjaśnić wymiar sprawiedliwości. Ja oczekuję na wyrok rozstrzygający, czy był błąd w sztuce lekarskiej czy nie. I zgodnie z prawem dopiero wtedy mogę działać – mówi dyrektor SPSK1 Piotr Nowicki. - Ja nie zastępuję wymiaru sprawiedliwości. Wcześniej nie docierały do mnie jakiekolwiek informacje, podejrzenia czy sugestie o jakichś nieformalnych związkach pracowników szpitala z kimś z organów ścigania czy wymiaru sprawiedliwości.

Dyrektor Nowicki nie czuje się też powołany do wyjaśniania sprawy rzekomego fałszerstwa „opinii” pod którą podpisano prof. Mariana Gabrysia. - Do tej pory Nikt mnie oficjalnie nie poinformował, ze było takie fałszerstwo. Sprawę ujawnił prof. Gabryś w dopiero czasie rozprawy sądowej. Dlatego Z mocy prawa to sąd ma obowiązek sprawdzić tę okoliczność i przekazać doniesienie do prokuratury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Komu zależy na tuszowaniu błędów lekarskich? - Gazeta Wrocławska

Komentarze 27

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

S
Swiadek
W związku z tym biegły nie rozpatrywał stanu płodu pod katem rozpoznania, które zostało skreślone nie przez lekarza sporządzającego historię choroby. Cała dokumentacja medyczna chronologicznie była spięta i przesłana prokuraturze. Podczas okazywania podczas śledztwa dokumentację medyczna oskarżonej i świadkom lekarzom to ta dokumentacja była rozszyta i kartki fruwały!!! Dokumentacja medyczna świadcząca o b. ciężkim stanie pacjentki. Doniesienie na dr Andrzeja Sz. pisała prawdopodobnie koleżanka rzekomo „pokrzywdzonej „ dr Katarzyna S._-R. ,która urodziła dziecko z porażeniem mózgowym w tej klinice b.szybko, siłami natury. W tę sprawę zaangażowane były wszystkie mass-media wrocławskie. Sprawa była z oskarżenia publicznego, doniesienie złożył kierownik kliniki prof. Robaczyński, jednocześnie załączył instrukcje obsługi dla prokuratora rejonowego jak ma postępować w zgłoszonej sprawie. Ci oskarżeni lekarze to dr Tomasz M. przybyły na dyżur i dr Małgorzata P., która zeszła z dyżuru. Z oskarżenia publicznego toczyła się sprawa, aby rzekomo” poszkodowana,” w przypadku skazującego wyroku, gdyby dochodziła odszkodowania i renty dla dziecka nie musiała płacić kosztów sądowych. W tym przypadku u dziecka–zakażonego wewnątrzmacicznie w ciągu kilku minut po porodzie skala spadnie do 1.Biegła zwróciła się do dr Katarzyny S.-R. jak ona lekarz mogła doprowadzić ciążę do takiego stanu, wystarczyło podać antybiotyk , a urodziłoby się zdrowe dziecko. Co za lekarz prowadził pani ciążę. Jak oświadczyła przed sądem przyjaciel domu -kierownik kliniki. We wszystkich instancjach z sądem najwyższym Ci lekarze zostali uniewinnieni.
W końcu lat 90 ub. wieku kilku lekarzy w klinice ujawniło oszustwo naukowe swego kolegi dr Andrzeja W. w/w. protegowanego kierownika kliniki prof. Robaczynskiego .Wśród nich była dr Małgorzata W. stąd wendetta .Lekarze ci zostali zwolnieni z kliniki, Sąd ich przywrócił do pracy, ale ciągle byli i są nękani poprzez układy prokuratorsko-uczelniane .W sprawie dr Małgorzaty P. Sąd jak w przypadku dr. Andrzeja W. powinien odesłać akt oskarżenia do prokuratury do ponownego uzupełnienia o sfałszowana historię choroby oraz ukryte badanie histopatologiczne i cytologiczne.
Ja jako obywatel przez 40 lat płacący składki muszę czekać dwa lata na operację, a rzekomo poszkodowani przez błąd lekarzy dochodzą od szpitala 1,800zł, gdzie dokumentacja medyczna wskazuje, że dziecko wcześniak urodziło się z porażeniem, z rozszczepem podniebienia i nie była to wina lekarzy przy porodzie tylko to dziecko urodziło się w tym stanie za przyczyna ciężkiej choroby pacjentki!!
ś
świadek
W związku z tym biegły nie rozpatrywał stanu płodu pod katem rozpoznania, które zostało skreślone nie przez lekarza sporządzającego historię choroby. Cała dokumentacja medyczna chronologicznie była spięta i przesłana prokuraturze. Podczas okazywania podczas śledztwa dokumentację medyczna oskarżonej i świadkom lekarzom to ta dokumentacja była rozszyta i kartki fruwały!!! Dokumentacja medyczna świadcząca o b. ciężkim stanie pacjentki. Doniesienie na dr Andrzeja Sz. pisała prawdopodobnie koleżanka rzekomo „pokrzywdzonej „ dr Katarzyna S._-R. ,która urodziła dziecko z porażeniem mózgowym w tej klinice b.szybko, siłami natury. W tę sprawę zaangażowane były wszystkie mass-media wrocławskie. Sprawa była z oskarżenia publicznego, doniesienie złożył kierownik kliniki prof. Robaczyński, jednocześnie załączył instrukcje obsługi dla prokuratora rejonowego jak ma postępować w zgłoszonej sprawioe.. Ci oskarżeni lekarze to dr Tomasz M. przybyły na dyżur i dr Małgorzata P., która zeszła z dyżuru. Z oskarżenia publicznego toczyła się sprawa, aby rzekomo” poszkodowana,” w przypadku skazującego wyroku, gdyby dochodziła odszkodowania i renty dla dziecka nie musiała płacić kosztów sądowych. W tym przypadku dziecko -wewnątrzmacicznym w ciągu kilku minut po porodzie skala spadnie do 1.Biegla zwróciła się do dr Katarzyny S.-R. jak ona lekarz mogła doprowadzić ciążę do takiego stanu, a wystarczyło podać antybiotyk , a urodziłoby się zdrowe dziecko. Co za lekarz prowadził pani ciążę.Jak oświadczyła przed sadem przyjaciel domu -kierownik kliniki. We wszystkich instancjach z sadem najwyższym Ci lekarze zostali uniewinnieni.
W końcu lat 90 ub. wieku kilku lekarzy w kliniceujawniło oszustwo naukowe swego kolegi dr Andrzeja W. w/w. protegowanego kierownika kliniki prof. Robaczynskiego .Wśród nich była dr Małgorzata W. stąd wendetta .Lekarze ci zostali zwolnieni z kliniki, Sąd ich przywrócił do pracy, ale ciągle byli i są nękani poprzez układy prokuratorsko-uczelniane .W sprawie dr Małgorzaty P. Sąd jak w przypadku d.r Andrzeja W. powinien odesłać akt oskarżenia do prokuratury do ponownego uzupełnienia o sfałszowana historię choroby oraz ukryte badanie histopatologiczne i cytologiczne.
Ja jako obywatel przez 40 lat płacący składki muszę czekać dwa lata na operację, a rzekomo poszkodowani przez błąd lekarzy dochodzą od szpitala 1,800zł, gdzie dokumentacja medyczna wskazuje, że dziecko wcześniak urodziło się z porażeniem, z roszczepem podniebienia i nie była to wina lekarzy przy porodzie tylko to dziecko urodziło się w tym stanie za przyczyna ciężkiej choroby pacjentki!!, która o ciążę nie dbała! Sad uniewinnił lekarzy nie na podstawie opinii prywatnej sporządzonej przez prof. Gabrysia, a na podstawie dokumentów medycznych, które prokuratura ukryła, nie przedstawiła biegłym,stwierdzające bardzo ciężki stan chorobowy pacjentki. Ci rzekomo poszkodowani na rozprawy przyjeżdżają "wypasioną furą" BMW, a Sąd ich zwalnia z kosztów sądowych od kwoty 2x 800tys. zł. Dla mnie jako podatnika z 40 letnim stażem to bezprawie jest nie do przyjęcia. Kieruje jako obywatel zgodnie z konstytucja sprawę do min. sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Panie Rybak miałam o panu lepsze zdanie, pamiętam Pana już z lat 80-tych To co napisałam jest prawdą. Jestem ta sprawą zainteresowana bo płaciłam przez tyle lat składkę zdrowotna i podatek.
Ś
Świadek
Panie prof. Gabryś-czyżby pan zapomniał jak w izbie lekarskiej rozmawialiśmy o opinii w obecności drugiego profesora i p. dr, która już nie żyje, którą pan sporządził na prośbę dr Małgorzaty P. w sprawie pacjentki z ciążą dużego ryzyka, b. chorą, która spadła z drzewa bądź schodów, przyjętej do kliniki przez słynnego dr Andrzeja W. z reportażu w programie "Uwaga". Przecież wiem dla jakich prokuratur w kraju sporządzał pan opinie, na których są pieczątki i pana podpis. W sprawie, którą ja zgłosiłam jest tez pana podpis i pieczątka. Dlaczego pan przed Sądem mówi nieprawdę Pacjentka ta znalazła się 2.10.02 w szpitalu w Dzierżoniowie, następnego dnia po wizycie, ordynator po zapoznaniu się z USG wykonanym przez lekarza przyjmującego pacjentkę do szpitala zaordynował skierowanie jej do szpitala w Wałbrzychu. Szpital w Dzierżoniowie ze względów technicznych nie zapewniał całodobowego monitoringu ciąży pacjentki. Szpital wałbrzyski na liście monitoringowej szpitali pod względem wyposażenia i opieki był na 3 miejscu w kraju, a szpital przy ul. Chałubińskiego nie mieścił się w 50. Panie redaktorze Rybak dr Małgorzata P. była w tym szpitalu zatrudniona na 1/18 etatu. 4.10.02 na rannej odprawie w klinice ordynator –kierownik kliniki dr hab.? Marian Gryboś nie poinformował podległego mu personelu medycznego o pacjentce w stanie b. ciężkim. Dr Małgorzata P. przybyła na dyżur z 5/6. 10.2002 r. na oddział chirurgii ginekologicznej na innej kondygnacji w budynku niż patologia ciąży. Z racji tytułu naukowego pełniła na dyżurze stanowisko lekarza nadzorcy, na okoliczność ostrego dyżuru. Na patologii ciąży pełnił dyżur pełnoetatowy lekarz szpitala, specjalista Andrzej Sz. Tych dwóch lekarzy musiało zapewnić opiekę lekarska 90-ciu pacjentkom w sobotę i niedzielę!
Pacjentka była kierowana do szpitala w Wałbrzychu z rozpoznaniem stanu przedrzucawkowego, który groził śmiercią nie tylko dziecku ale pacjentce Dr Małgorzata P, kiedy została wezwana przez dr Andrzeja Sz. . zaordynowała cesarskie ciecie. Jednak po zmierzeniu ciśnienia i braku najważniejszego badania krwi, które jest niezbędne przy operacji była zmuszona obniżyć ciśnienie i zlecić na cito badanie krwi. Pacjentka nie posiadała karty ciążowej! Pomimo olbrzymiego ryzyka śmierci pacjentki dokonano cesarskiego cięcia i wydobyto dziecko w 10stoopniowej skali z 1, w stanie b. ciężkim. Dziecko zmarło 0,5 roku później w 2003r. w szpitalu na Karłowicach. Prokuratura Psie Pole prawdopodobnie umorzyła śledztwo w sprawie śmierci dziecka. Jak wykazało badanie histopatologiczne łożyska stan noworodka był spowodowany stanem chorobowym pacjentki. Badanie cytologiczne podczas wcześniejszego pobytu pacjentki w klinice wykazywało zakażenie bakteryjne układu rodnego. Położnicy za dziecko odpowiadają od momentu wydobycia płodu do momentu przekazania pediatrom noworodka. Dr Małgorzata P. widząc, ze pediatryczni nie mogą zaintubować noworodka, ryzykując zdrowie pacjentki odesłała anastazjologa do zespołu pediatrycznego. Anastazjolog zaintubował dziecko. Dr Małgorzata P. nie tylko uratowala życie pacjentce ale również macicę. Dzięki temu pacjentka urodziła w rok później córeczkę. Doniesienie w sprawie śmierci mózgu dziecka podczas porodu złożył do Prokuratury Wroclaw Śródmiescie w październiku 2002 r. ojciec noworodka, na dr Andrzeja Szewczuka .
Dopiero w 2004 lub piątym prokurator Gabara Pęetka poinformowała pokrzywdzonych, że przy porodzie był drugi lekarz i podała nazwisko dr Małgorzaty P, która jest odpowiedzialna za śmierć dziecka!!!. Prawdopodobnie sama prokurator na druku „protokół przesłuchania” na maszynie napisała doniesienie , które zostało podpisane przez jedną osobę z „poszkodowanych” podczas przesłuchania w prokuraturze. To doniesienie zniknęło z akt sprawy w Sądzie. W trakcie przekazywania dokumentacji medycznej AM –prokuratura sfałszowana została historia choroby, prokurator do biegłego nie przesłał badania histopatologicznego oraz badania cytologicznego. W związku z tym biegły
c
czytelnik
Oskarżeni ,,lekarze" w tej sprawie Pani z Barda(sprawdziłem na internecie-była wzmianka w GW)-to:Małgorzata P.(to ta co przynosi do sądu fałszywki) i Andrzej S.(ten co skorzystał z fałszywki -wyrok korzystny dla niego). Przeczytałem w GW artykuł i jestem w szoku.Ludzie o co tutaj chodzi?
O
Ojciec
Rektor ma to niestety gdzieś. Skierowałem do niego pismo/skargę na działalność dyrektora Nowickiego w dniu 12 listopada 2013r. Szanowny profesor do dnia dzisiejszego nie raczył odpowiedzieć. Śpi pewnie dobrze w końcu koleżkom nic nie zrobi. A opinia publiczna? Zapomni. A środowisko uniwersytecko/lekarskie? No dobra żartowałem....
d
dureń
Niedawno robiłem kolejny raz badanie kolonoskopii. Poprzednie badania były wykonywane przez specjalistów i nic nie odczuwałem Aż padłem na wyjątkowego specjalistę od zadawania bólu. Jakby nie pomoc pielęgniarek to by mnie wykończył.Nazwisko tego specjalisty Kulpa. Ale najgłupsze było tłumaczenie przełożonego Jak lekarze będą mieli takich przełożonych i nie będzie nadzoru to tak będzie się działo.
w
wrr
Przecież to wszystko dzieje się w ramach szpitali klinicznych, zatem podlegających Uniwersytetowi Medycznemu we Wrocławiu. Panie Rektorze, nie wstyd Panu. Przecież nie wyjaśniając tego w zdecydowany sposób i nie podejmując aktywnie działań bierze Pan to na siebie. Na Pana poletku dzieją się rzeczy karalne kodeksem karnym i nic w tej sprawie Rektor nie robi. Jakie to uczucie Panie Rektorze słuchać obelg w poniższych komentarzach, funkcjonować za publiczne pieniądze (to znaczy podatnika) i mieć to wszystko gdzieś? Dobrze Pan śpi? Jak Pan spogląda w oczy swoim dzieciom?
u
upadlyetosik
A co na to kierownik kliniki ?
A co na to Dyrektor?
A co na to Rektor?
......czekają aż odpowiednie organy - czyli skompromitowany tej sprawie wymiar sprawiedliwości coś rozstrzygnie?
Panowie - nie wstyd Wam?
P
Pacjentka
Brawo dla Pana Redaktora za opisanie takich dziwnych poczynań wymiaru sprawiedliwości.Współczuje pacjentkom ,,kliniki" na Chałubińskiego.Tyle złego co Panie pokrzywdzone przeszły w walce o prawdę...,to wszystko musi się kiedyś skończyć.Panie Redaktorze niech Pan pilnuje tych spraw.
K
Kobieta
Jak Pan Nowicki może zatrudniać człowieka,który na salę sądową w procesie karnym przynosi podrobioną opinię profesora.Ponoć ta pani Małgorzata P. ma status starszego wykładowcy.Zgroza.
f
fifi
Nazwisko prokuratora i sędziego nic ci nie da . Na nic nie wpłynie .Mowie ci to, ponieważ wiem co mówię.Co nie będziesz godził się w przyszłości , aby oni prowadzili jakieś sprawy czy jak???. To jest nierealne . To są sitwy i kliki od a do z. To jest nasza pseudo sprawiedliwość , an nie sprawiedliwość .
Kruk, krukowi oka nie wydziobie. Q..a - q..wie, łba nie urwie. To wszystko , jest przerażające i coś z tym należ zrobić i to jak najprędzej.
i
i wysokie odszkodowania
Bo o to tutaj chodzi. Nie wypowiadam sie w opisanej sprawie, ale ogolnie - nagonka na lekarzy powoduje dokladnie zamierzony efekt - paraliz procesu leczniczego. Lekarz zamiast leczyc najpierw musi uzyskac pisemna zgode na dowolna procedure - wg niektorych interpretacji - nawet na to, by pacjent sie rozebral. Kazda zgoda ma byc przedstawiona w sposob zrozumialy, z wszystkimi konsekwencjami etc. To minimum 10 minut mowienia.
Druga sprawa to gloryfikacja smierci w szpitalu/ przed szpitalem. Nie ma tak, ze ludzie przestana umierac, beda sie rodzic tylko zdrowe dzieci, zadna ciaza nie bedzie powiklana. A tego by chcieli ludzie. Na te tysiace 'dobrych' ciaz od 2007 roku kilka sie nie udalo i one trafily wszystkie do prokuratury. Co wiecej spoleczenstwo bardzo dobitnie w komentarzach o takich doniesieniach wyraza swoja pogarde dla pracujacego personelu. Moim zdaniem to chore. Bledy medyczne maja prawo zdarzac sie najlepszym, bo taka jest ich definicja. Biegli nieraz sa nieprofesjonalni - vide opinia w sprawie zegarka niejakiego Nowaka.

Cyrk pod publiczke domagajaca sie krwi.
Kolejki na Borowskiej wg pacjentow to nie jest wina pacjentow, tylko za malo lekarzy. Ja mam do tych samych pacjentow pytanie czy cale zycie placili na to by miec teraz dobrze dzialajace poradnie mulidiagnostyczno-specjalistyczne? Kto nie odlicza skladki zdrowotnej od podatku, skoro moze? Ile oso policzylo realny koszt ubezpieczenia? Moze tu powinna byc rola prasy, aby wykazac wzorem krolowej sniegu 'klimat' wokol naszego zdrowia?

Nie, w koncu jestem Polakiem. Bede mowil, ze mi sie nalezy i juz.
i
ivy
jest takie stare powiedzenie: błędy lekarskie kryje ziemia....
a u nas lekarz to przecież Jaśnie Wielmożne Panisko, co mu słowa nie ma prawa się powiedzieć, tylko bić nisko pokłony...
każda tego typu afera żyje do czasu wyłączenia kamer, a potem umorzenia itp. O bliźniakach co zmarły też już nic nie mówią. Biednych, prostych ludzi się spławi, by państwu lekarzom nie mącić dobrego samopoczucia...
taka to Polska ten śmiszny kraik...
G
Gość
" wydał wyrok oparty o fałszywą opinię prof. Gabrysia "
Takie twierdzenie jest krzywdzące dla profesora, którego nazwiskiem posłuż się oszust, a mniej uważny czytelnik może dojść do nieuprawnionego wniosku, że to profesor coś sfałszował.
Środowisko UM powinno szybko wyjaśnić sprawę w własnym zakresie, co nie wyklucza postepowania prawnego......jeżeli ten lekarz przyniósł tę opinię do sądu.. to skąd ją wziął - znalazł na wycieraczce????
o
okrągły stół
Ludzie , WSZYSTKO stanie się jasne po zadaniu jednego pytania; Nazwisko najważniejszej od lat osoby w strukturach SPSK1 - czyli przewodniczącego RADY SPOŁECZNEJ SZPITALA decydującego o absolutnie wszystkim (a o polityce kadrowej zwłaszcza), a potem kilka pytań do W. Frasyniuka, albo B. Labudy, Niestety P. Bednarza już o nic zapytać nie można... No może jeszcze kilka pytań o samopoczucie własne do v-ce przewodniczącej Rady Szpitala - Pani Barbary Zdrojewskiej.
Wróć na i.pl Portal i.pl