W poniedziałek jako pierwsi opisaliśmy sytuację, do której doszło w Domu Zakonnym Towarzystwa Salezjańskiego przy ul. Wronieckiej w Poznaniu. Po mszy trydenckiej i w trakcie różańca odmawianego przez ks. Michała Woźnickiego i siedmiorga wiernych, do kaplicy w Domu Zakonnym weszli funkcjonariusze policji. Zostali poproszeni o interwencję ze względu na pandemiczne obostrzenia dotyczące prowadzenia nabożeństw.
Przypomnijmy, że w czerwonej strefie na jedną osobę biorącą udział w mszy musi przypadać co najmniej 7 mkw. Te ograniczenia nie były respektowane przez ks. Michała Woźnickiego. Po tym, jak policjanci pojawili się w kaplicy, duchowny, który otrzymał od swojego zakonu zakaz głoszenia Słowa Bożego, wskazywał, że funkcjonariusze mają uklęknąć. Później sugerował, że policyjny strój każdy może sobie kupić w sieci.
Czytaj więcej: Policja weszła na mszę w Poznaniu i wyniosła księdza. Zobacz nagranie z interwencji w czasie mszy, którą odprawiono 19 października
Według policji w sali w trakcie mszy znajdowało się łącznie 9 osób, w tym dwóch mężczyzn, którzy ją prowadzili.
- Funkcjonariusze wylegitymowali siedmiu uczestników, dwóch mężczyzn odmówiło jednak okazania dokumentów. Zostali oni doprowadzeni na komisariat na Starym Mieście w celu potwierdzenia tożsamości - tłumaczyła nam Iwona Liszczyńska z zespołu prasowego wielkopolskiej policji.
Ks. Michał Woźnicki: Policja gorsza niż hitlerowcy
Kilka godzin po powrocie do domu zakonnego ks. Michał Woźnicki zamieścił w serwisie YouTube swoją relację dotyczącą jego doprowadzenia na komisariat na Starym Mieście.
- Być może ten incydent przysłuży się, żeby wyszło na światło dzienne coś, co niewielu by chciało, żeby wychodziło. To znaczy, że toczy się konkretna walka o przywrócenie mszy świętej w rycie rzymskim, w której żadne władze kościelne nie są zainteresowane, co zbiera żniwo, że biedni policjanci muszą robić, co jakieś tam czynniki rozkażą. Robią rzeczy, których hitlerowcy nie robili, w czasie kultu wynoszą ludzi
- tłumaczy na nagraniu suspendowany duchowny.
Duchowny tłumaczy, że w radiowozie spędził około dwóch godzin. W tym czasie musiał słuchać przekleństw policjantów.
- Pięć razy przeklinali strasznymi słowami - wskazuje ksiądz Woźnicki. Opowiada, że po odmówieniu różańca, próbował zaśpiewać w samochodzie "Kiedy ranne wstają zorze", ale funkcjonariusze zagłuszyli go włączając radio. - Mówili do mnie na "pan" - stwierdza.
Według duchownego funkcjonariusze nie zareagowali też na jego prośbę dotyczącą skontaktowania go z adwokatem.
- Wiem po tych policjantach, którzy interweniowali, że na nich nie robi to żadnego wrażenia, kiedy mieliby rozkaz "wal w głowę, wal, strzelaj, strzelaj, rwij paznokcie", może później, by się otrząsnęli pół litrem wódki, ale to wszystko byłoby "po" - mówi.
Jego zdaniem zachowanie salezjanów oraz funkcjonariuszy wynika z tego, że "mamy do czynienia z masonerią w Kościele".
Po poniedziałkowej interwencji swoje oświadczenie wydała także wielkopolska policja.
W związku z toczącą się dyskusją na portalach społecznościowych odnośnie przebiegu interwencji na terenie domu zakonnego salezjanów, która została zarejestrowana, a film zamieszczony w sieci, informujemy, że funkcjonariusze działali na miejscu w związku z otrzymanym zgłoszeniem od samych salezjanów. Nadmieniamy, że nie było to pierwsze zgłoszenie, a na przestrzeni tylko kilku ostatnich miesięcy interwencji było co najmniej kilka
" - czytamy.
Dalej policja zaznacza, że przebieg działań podjętych przez interweniujących funkcjonariuszy zbada Wydział Kontroli KWP w Poznaniu. Dodaje jednak, że wstępne oceny nie wskazują na nieprawidłowości ze strony funkcjonariuszy, jednak przeprowadzone czynności pozwolą na rzetelne zebranie wyjaśnień od wszystkich stron.
Tomasz Terlikowski: msza była ważna, ale niegodna
O interwencji policji i zachowaniu samego duchownego zrobiło się głośno i pojawiło się wiele komentarzy.
- Histeryczne reakcje na wyprowadzenie księdza po mszy biorą się z niezrozumienia kilku kwestii. Ksiądz Michał Woźnicki, którego rzecz dotyczyła, jest suspendowany, a to oznacza, że sprawowana przez niego msza jest - wprawdzie ważna, ale niegodna. Ksiądz już dawno powinien zostać wyrzucony z terenu klasztoru, bowiem jako wydalony ze zgromadzenia salezjanów przebywał w nim nielegalnie. Policja nie interweniowała z powodu mszy świętej, ale z powodu naruszenia jasnych i konkretnych zasad sanitarnych. Kościoły i kaplice nie są miejscami, które wyjęte są z jurysdykcji państwa i jeśli łamane są w nim normy prawa, to policja powinna interweniować - wylicza Tomasz Terlikowski, znany publicysta katolicki.
Przypomnijmy, że Zgromadzenie Salezjańskie przed poznańskim sądem domaga się eksmisji ks. Woźnickiego.
Zobacz też:
Jakie wytyczne w związku z pandemią koronawirusa obowiązują ...
