Liga Konferencji. Lech Poznań - Spartak Trnawa 2:1
Ponad 29 tys. kibiców przybyło w czwartek na Bułgarską, żeby dopingować Lecha. To najwyższa frekwencja w tym sezonie. Aż o 3 tys. przebiła wynik z Żalgirisu Kowno.
Lech na boisku potrafił zdominować Spartaka. Nie ustrzegł się jednak błędów. Radość ze zwycięstwa zmąciła bramka stracona w końcówce. Wtedy po rzucie wolnym Mikael Ishak nie zdołał wybić piłki, co wykorzystał z bliska Lukas Stetina.
Co więcej, Słowacy w doliczonym czasie mieli jeszcze jedną akcję, na wagę sensacyjnego remisu. Po ciekawym rozegraniu wolnego Lecha musiał ratować Filip Bednarek.
A przecież mogło wyjść tak gładko, do zera! Lech zdominował przed przerwą Spartaka i zaraz po wznowieniu objął prowadzenie. Sekundy po gwizdku sędziego z powietrza trafił Filip Marchwiński. Trafił trochę jak Kung-fu, kiedy zagrał mu Joel Pereira, autor piątej asysty w tym sezonie.
Później na wymianie piłki z Marchwiński skorzystał Kristoffer Velde, który podwyższył w 63 minucie. Norweg decyzją trenera Johna van den Broma został zdjęty w końcówce, co bardzo mu się nie spodobało. Złość wyładował na szybie ławki rezerwowych. Holender przeprowadził więc z nim rozmowę wychowawczą...
Lech w końcówce wyglądał na zespół zmęczony meczem i tym jak Spartak potrafił zagęszczać środek pola. Dlatego w rewanżu trzeba się będzie mocniej napocić, żeby spodziewany awans nie wymknął się spod kontroli.
- Już chciałem mówić przy 2:0, że Lech w porównaniu do ubiegłego sezonu wygląda jak Rondo Kaponiera do rozkopanego poznańskiego Rynku, ale nawet na tym Rondzie znajdzie się jakaś nierówność. Tą nierównością jest bramka Stetiny z 87 minuty - podsumował w TVP Sport komentator Michał Zawacki.
LIGA KONFERENCJI w GOL24
Liga Konferencji. Lech Poznań z wyższą frekwencją niż Legia....