- Próbuję przebudować drużynę zgodnie z moją filozofią, czyli od linii defensywnej. Aby wygrywać mecze, nie możesz dawać prezentów rywalowi. Chcę, aby drużyna uwierzyła w siebie. Staram się poprawić organizację gry i wypracować pewne schematy. Chcemy stwarzać sobie więcej okazji podbramkowych. Mecz z Lechem pozwolił nam odzyskać pewność siebie - podkreślał Ricardo Sa Pinto na konferencji prasowej przed meczem z Miedzią.
Wyjazd do Legnicy wcale nie zapowiada się na spacerek. Jak na beniaminka Miedź spisuje się bardzo dobrze. W trzech ostatnich meczach zdobyła siedem punktów. Pokonała na wyjeździe Jagiellonię (3:2), u siebie Zagłębie Lubin (2:0) i zremisowała w Płocku z Wisłą (2:2). Z dwoma ostatnimi zespołami Legia sobie w tym sezonie nie poradziła (1:3 i 1:4 na własnym stadionie).
Do Legnicy latem trafiło też kilka ciekawych nazwisk. Fran Cruz i Juan Cámara (przyszedł do Miedzi z rezerw Barcelony) mają łącznie na koncie prawie 200 występów w drugiej lidze hiszpańskiej. Borja Fernández dziesięć razy zagrał w Primera Division jako zawodnik Celty Vigo. Do tego bramkarz Anton Kanibołocki, który przez pięć sezonów był rezerwowym golkiperem Szachtara Donieck (ale zagrał tam 55 razy, w tym dwukrotnie w fazie grupowej Ligi Mistrzów) oraz reprezentanci Estonii Artur Pikk i Henrik Ojamaa. Tego ostatniego doskonale pamiętają zresztą przy Łazienkowskiej jako jeden z najgorszych transferów ostatnich lat.
- Miedź ma pozytywny pomysł na grę i zawodników o wysokich umiejętnościach. Umie dominować w trakcie meczu i wymieniać wiele podań. Z pewnością rywale będą chcieli rozpracować nasza drużynę i przejąć inicjatywę. Będą też zmotywowani, zagramy przy pełnych trybunach. Ale nasz plan jest taki, że jeśli przeciwnicy zostawią nam trochę miejsca, wykorzystamy to - podkreśla portugalski trener.
W sobotę nie będzie mógł wystawić Jarosława Niezgody, Marko Vešovicia i Kaspra Hamalainena. Wszyscy nie są jeszcze gotowi do gry po kontuzjach. Z Miedzią nie zagra też Krzysztof Mączyński, który został przesunięty do rezerw.
- Krzysztof to wielki profesjonalista. Na jego pozycję mam jednak wielu piłkarzy. Cafu, Domagoj Antolić i Andre Martins są w tym momencie wyżej w mojej hierarchii. Trudno znaleźć miejsce na boisku dla nich wszystkich. Taka liczba zawodników utrudniała mi też przeprowadzanie pewnych schematów na treningach. To była trudna decyzja, nie wykluczam jednak, że Mączyński wróci do pierwszego zespołu. Muszę szanować swoich piłkarzy, nie mogę ich okłamywać. Z mojego punktu widzenia to najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć - zaznaczył Sa Pinto.
Równie ważny co kwestie sportowe jest jednak wysoki kontrakt 31-krotnego reprezentanta Polski. Według „Super Expressu” Mączyński co miesiąc zarabia ok. 150 tys. zł. Więcej dostają tylko Carlitos i Artur Jędrzejczyk. Nie jest tajemnicą, że odcięta już drugi sezon z rzędu od wpływów z UEFA Legia chętnie pozbyłaby się najdroższych w utrzymaniu zawodników. Co najmniej do zimowego okienka „Mąka” będzie jednak dostawał królewską pensję na grę w III lidze (czyli na czwartym poziomie rozgrywkowym). W środę zdążył zresztą zadebiutować przeciw Zniczowi Biała Piska (0:0). W sobotę zamiast do Legnicy pojedzie do Morąga na mecz z Huraganem.
Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
Lotto Ekstraklasa - 9. kolejka:
Piątek: Pogoń Szczecin - Wisła Kraków (godz. 18., transmisja Eurosport 2), Arka Gdynia - Lech Poznań (20.30, Canal+ Sport);
Sobota: Cracovia - Wisła Płock (15.30, Canal+ Sport, nSport+), Lechia Gdańsk - Zagłębie Lubin (18., Canal+ Sport), Miedź Legnica - Legia Warszawa (20.30, Canal+ Sport);
Niedziela: Śląsk Wrocław - Piast Gliwice (15.30, Canal+ Sport), Górnik Zabrze - Jagiellonia Białystok (18., Canal+);
Poniedziałek: Korona Kielce - Zagłębie Sosnowiec (18., Eurosport 1).
Sebastian Szymański po meczu Legia - Lech: Wracamy na właściwe tory