Piłkarze Barcelony fetowani są podczas tournee po USA niczym przybyłe z Europy gwiazdy muzyki pół wieku wcześniej, jak choćby brytyjski zespół The Beatles w latach 60. Łowcy autografów i selfie oraz fani piłki nożnej nie odstępują Katalończyków na krok, śledzą ich każdy ruch, okupują wejścia do hoteli, stadionów czy też boisk treningowych, aby przynajmniej ujrzeć „na żywo” swoich idoli, a może nawet zdobyć jakąś unikalną pamiątkę związaną z ich pobytem w Stanach Zjednoczonych.
Triumf w El Clasico w Las Vegas podgrzał jeszcze atmosferę wokół Barcy. Choć miał miano „jedynie” sparingu, to jednak była to niepowtarzalna okazja dla fani Barcelony ze Stanów Zjednoczonych obejrzenia swoich pupili w akcji z ich największym konkurentem - triumfatorem tegorocznej Ligi Mistrzów Realem Madryt. Następna tak sposobność nastąpi najwcześniej dopiero za rok, podczas zorganizowania kolejnego tournee Barcelony po Ameryce.
Dlatego też wielu culés w USA nie waha się wydać sporej sumy pieniędzy na mecze podczas obecnego tournee Barcy. Bilety na El Clasico w Las Vegas kosztowały od 300 do 500 dolarów za sztukę. Na spotkanie przeciwko Juventusowi na Cotton Bowl kosztują od 100 do około 400 dolarów, chociaż najlepsze VIP-owskie zaproszenia można osiągnąć za 2000 USD na niektórych stronach internetowych. Wejściówki na mecz z Juve w Dallas wciąż są jednak w sprzedaży i organizatorom trudnej będzie zapełnić Cotton Bowl, który może pomieścić aż 92 000 miejsc, znacznie więcej, bo około 30 procent, niż Allegiant Stadium w Las Vegas.
Sekwencja popołudniowoniedzielnych wydarzeń w Dallas rozpoczęła się od kilkudziesięciu kibiców, czekających kilka godzin przed hotelem na przybycie piłkarzy. Hotelowa ochrona zaczęła w niezbyt wyszukany sposób ostrzegać fanów, aby się stamtąd wynieśli, ale nic te groźby nie dały, bowiem, według wysłannika katalońskiego „El Mundo Deportivo”, tłum gęstniał z minuty na minutę, aby hordą przywitać „Blaugranę” przed hotelem po godzinie 17 czasu lokalnego.
Magazyn Gol24: Kadra pod lupą, przed meczem z Mołdawią
Pierwszy pojawił się prezes Barcelony Joan Laporta, który przyjechał samochodem poprzedzającym autokary. Wtopił się w tłum i przemówił do sympatyków „Dumy Katalonii”, których było już wtedy kilkuset, a następnie przedarł się przez kruche barierki bezpieczeństw do hotelowego wejścia. Autokary okrążyły kompleks hotelowy w poszukiwaniu bezpieczniejszego wejścia, aby zawodnicy mogli chyłkiem przemknąć między ochroną hotelu swojej bazy pobytowej w Big D. Rozgorączkowany tłum gapiów podążył jednak za autobusami i napierał na naprędce stworzony przez służby porządkowe korytarz dla piłkarzy i sztabu „Blaugrany”.
Wszyscy zawodnicy Barcy zostali powitani brawami, zwłaszcza Lewandowski i trener Xavi hernandez oraz środkowy obrońca Gerard Pique, który po rozstaniu z uwielbianą zwłaszcza przez latynoską Amerycką Shakirą był w niedzielę niemiłosiernie wygwizdany w Las Vegas. W autobusie „sztabowym” podróżował też dyrektor sportowy, odpowiedzialny za politykę transferową klubu, Mateu Alemany, którego również potraktowano w Dallas, jako absolutnego idola. Widać barceloniści w USA oddani są bezgranicznie swoim klubowym barwom.
Mecz Barcelona - Juventus odbędzie się ze wtorku na środę, o godzinie 2:30 czasu środkowoeuropejskiego. Transmisję telewizyjną przeprowadzi Polsat Sport.
