W Krakowie Musk znalazł się z racji świetnej okazji, jaką dała mu rocznica oswobodzenia obozu w Oświęcimiu, którą mógł spektakularnie celebrować. No i zorganizowana niejako pod niego konferencja żydowska, na której mógł wystąpić.
Muskowi zdarzył się poważny błąd, gdy idzie o jego relacje ze światem żydowskim. W listopadzie ubiegłego roku zamieścił na swojej platformie X króciutki wpis, w którym poparł tweet jakiegoś internauty, zarzucający społecznościom żydowskim „dialektyczną wrogość względem białych ludzi”. Zrobiło się z tego piekło o wymiarze globalnym. Koncerny wycofały reklamy z platformy X, media zrobiły światowy skandal, a przeciw Muskowi wystąpił Biały Dom i Komisja Europejska. Musk się idiotycznie „podłożył”, dając okazję do ataku swoim potężnym wrogom, choć wszyscy rozumieli kontekst obu tweetów. W tym nieszczęsnym zarzucie „dialektycznej wrogości” Żydów wobec „białych ludzi” szło bowiem o przetaczającą się przez zachodni świat „wojnę o kulturę”, w której liberalno-lewicowa część żydowskiej finansjery wspiera i promuje fanatyczne kampanie przeciw zachodniej kulturze, tradycji i religii. A sławny George Soros gra w tym rolę symbolu.
Musk szybko pojął rozmiary swojego błędu. Uznanie go przez świat za antysemitę groziło bowiem ruiną jego interesów i katastrofą platformy X. Przyznał, że ów krótki wpis, w którym podzielił fatalnie sformułowaną opinię jakiegoś internauty, był „najgorszym i najgłupszym tweetem” w jego życiu. No i zaraz potem rozpoczął pielgrzymkę ekspiacyjną, która zawiodła go również do Krakowa. Ale właśnie tu w Krakowie, manifestując oczywiście miłosny stosunek do Żydów, powiedział zarazem kilka fundamentalnych rzeczy, których zamierza się trzymać. Takich właśnie, za które liberalno-lewicowa elita Zachodu uznaje go za śmiertelnego wroga i chciałaby go (podobnie jak Trumpa) uciszyć i zniszczyć. Tyle że w przypadku właściciela platformy X nie jest to wcale takie proste.
Musk wypowiedział w Krakowie pogląd, który dla owej elity stanowi kamień obrazy. Ten mianowicie, iż: „najwłaściwszą rzeczą jest pozwolić ludziom na mówienie tego, co chcą, nawet jeśli jest to kontrowersyjne, o ile tylko nie łamią prawa”. A to właśnie ten pogląd, praktycznie stosowany na platformie X przez Muska, jest prawdziwym powodem jego kłopotów. To z tego powodu Komisja Europejska prowadzi przeciw Muskowi śledztwo, zarzucając mu, iż odmawia zaprowadzenia na platformie X cenzury, na którą przystają inne amerykańskie platformy cyfrowe. A komisarz Breton grozi nawet tym, że dzięki nowym restrykcyjnym europejskim przepisom o tzw. mowie nienawiści, może zdelegalizować platformę X na obszarze Unii. Musk jest po prostu bodaj ostatnim tak znaczącym i tak bogatym członkiem współczesnej elity, który nadal wierzy w wolność słowa i chce jej bronić, na przekór dominującym trendom. I właśnie to jest dobry powód, abyśmy kochali Elona Muska, pomimo jego błędów, jego pychy i wyłażącego zeń czasem infantylizmu.
