Nawet przed meczem z Macedonią Północną wyliczono, że w kieszeni już mamy baraże. Biało-czerwoni wymęczyli zwycięstwo w Skopje z Macedonią. Zdobyli cel, a potem bronili go w należyty sposób.
Zmiany
Jerzy Brzęczek, to selekcjoner, który potrafi przyznać się do błędu. Pokazał to, odsyłając ze zgrupowania Kownackiego, Szymańskiego i Gumnego. Pokazał to również w Skopje. Przeciętnego Frankowskiego zastąpił nieobliczalnym Krzysztofem Piątkiem. Ten dał reprezentacji prowadzenie i zwycięstwo. Drugi raz, tak samo było przecież w Wiedniu z Austrią. Były trener Wisły Płock był dobrym piłkarzem, czuje piłkę, a w dodatku nie ma obaw przed wykonaniem korekt. To za każdym razem się sprawdza.
Spokój w defensywie
Mimo że Kamil Glik i Jan Bednarek szybko zarobili po kartce, to nikt z nich nie stracił głowy. Polska defensywa nie dała Macedończykom wykonać żadnego nerwowego ruchu. Łukasz Fabiański nie miał zbyt wiele do roboty. Tomasz Kędziora i Bartosz Bereszyński nie przeszkadzali w defensywie i pomagali w ofensywie. Wydawało się, że Maciej Rybus będzie lepszym wyborem, ale jednak pomocnik Dynama Kijów spełnił swoje zadania. Nawet, gdy jakaś prostopadłą piłka w wykonaniu Macedończyków była bliska celu, to w - nawet w nie ostatniej chwili - ratowali ją polscy defensorzy.
Lewy walczył za trzech
Jak zawsze. Jak przystało na kapitana - był wszędzie. Absorbował obrońców i wcale nie obrażał się na zaistniałą sytuację. Nie dotknął piłki w najważniejszym momencie, ale jego ruch sprawił, że ta bezpiecznie wpadła do bramki Macedonii.
Środek
On miał dużo do roboty. Mateusz Klich i Grzegorz Krychowiak wykonali mrówczą pracę, by za wiele pod polską bramką się nie działo. Nie będą bohaterami okładek, ale zrobili wiele, by dowieźć te trzy punkty w bezpieczne miejsce. Za mało dali w ofensywie, pieklił się Robert Lewandowski, który nie dostawał piłek. Walczył wręcz z trzema zawodnikami. Tutaj można przyczepić się do całej drugiej linii. Snajper Bayernu Monachium dostał za mało piłek. I wszyscy o tym wiedzą. Nikt nie chce czasów "przed Nawałką", gdy RL9 schodził po piłkę aż na 45 metr od naszej bramki.
