Matka Polka Bohaterka, czyli o „madkach” i „kaszojadach"

Jan Śpiewak
Jan Śpiewak
Matka z dzieckiem wychodząca na spacer
Matka z dzieckiem wychodząca na spacer fot.antikainen/ 123rf.com
Jedną z najbardziej dyskryminowanych grup społecznych w Polsce są matki. Spotykają je szykany w pracy, trudności z wynajmem mieszkań, matki wraz z pociechami muszą sobie radzić z zastawionymi i krzywymi chodnikami, a nawet z wyzwiskami. Doczekały się również nowych epitetów, które pojawiły się w polskim języku w ostatnich latach. Narzekania na dzieci i matki słychać od mężczyzn, kobiet, starszych i młodszych. Zapomniane przez polityków, media i organizacje społeczne stały się chłopcem do bicia dla frustratów, których w Polsce nie brakuje

Na klatce w jednym z nowych bloków w Ełku, któraś z mieszkanek powiesiła w korytarzu kartkę o następującej treści: „Drodzy sąsiedzi! Ten blok nie stoi tutaj długo, już szereg rzeczy zostało zniszczonych (m.in. domofon, dzięki czemu nie można otworzyć drzwi kodem!). Uprzejma prośba: trzymajcie swoje bachory w zagrodach albo niezwłocznie naprawiajcie szkody wyrządzone przez kaszojady. Podpisane „Z poważaniem sąsiadka.”

Autorka robi wrażenie osoby odrobinę niezrównoważonej. Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy, oprócz wyzwisk rzecz jasna, to jak małe dzieci miałyby niby zniszczyć domofon, który zazwyczaj znajduje się na wysokości, do której dzieci nie dosięgają. „Bachory” powinny być zdaniem „sąsiadki” w „zagrodach”, bo dzieci to przecież w domyśle bydło, a nie ludzie. Podobnie w tym kontekście pojawia się słowo „kaszojady”, które ma odczłowieczać dzieci i sprowadzać je do biologicznej funkcji karmienia papką. Niewątpliwie mamy do czynienia z osobą bardzo niekulturalną, której wiadomość mogła wywołać konsternację okolicznych mieszkańców.

Zdjęcia ogłoszeń, napisanych przez sąsiadów
Zdjęcia ogłoszeń, napisanych przez sąsiadów

„Pisowskie nasienie”

Ktoś wzruszy ramionami, powie: takie rzeczy się zdarzają wśród sąsiadów. O niczym to nie świadczy i nie można wyciągnąć z tej wiadomości daleko idących wniosków. Jednak odręcznie napisana kartka z podpisem „Wojny sąsiedzkie w Ełku” trafiła z jakiegoś powodu na profil Make Life Harder, który obserwuje ponad milion osób na Instagramie. Nagle te pełne pogardy słowa znalazły platformę na profilu, który jest bardzo popularny wśród millenialsów i polskiej klasy biurowej. Dlaczego?

Autorka najwyraźniej zachęcona rozgłosem powiesiła następną kartkę w bloku w Ełku. Tym razem wydrukowaną już na komputerze. “Sąsiadka” zluzowała wszystkie hamulce, ale dzięki temu pozyskujemy cenny materiał badawczy do dalszych rozważań na temat dyskryminacji rodzin i stanu polskiego społeczeństwa. Pisownia oryginalna: “Szanowna Patologia. Wychowanie dzieci, leży po stronie rodziców. Nawyki wynosimy z domu. A zatem, oplute lustro świadczy o ŚWIETNYM wychowaniu dzieci. Gratuluję. Wyłamana ramka od ogłoszeń. Winszuję. Odwracacie głowy gdy jest niszczone wspólne mienie. Madki nie dopuszczają myśli, że bombelek robi coś złego. Więc na forum publicznym będą widnieć „zdjęcia” patologi. Precz z pisowskim nasieniem.”

Mamy tutaj prawdziwe bogactwo epitetów pod adresem rodzin z dziećmi. Przede wszystkim rodziny z dziećmi to patologia, czyli ludzie z marginesu społecznego. Dzieci to „bąbelki”, a matki to „madki”. Brakowało tylko jeszcze „pięćsetplusów”, ale za to mamy coś dużo bardziej innowacyjnego czyli “pisowskie nasienie”. Rodzinna patologia, jak wiemy, żyje z socjalu i głosuje na rządzących. Autorka kartki zapewne w ten sposób wylewa żale na swoje życie z kredytem na 30 lat i rosnącymi kosztami życia.

Mamy tutaj do czynienia z połączeniem klasistowskiej pogardy do biednych i sklejeniem ich z wrogą opcją polityczną. Źródłem największej pogardy jest jednak sam fakt pełnienia biologicznej funkcji matki, która zajmuje się wychowaniem dzieci. Skąd ta wrogość? Polska na papierze jest dość konserwatywnym krajem, w którym rodziny są obiektem zainteresowania i pochwał ze strony wszystkich partii politycznych.

Jednocześnie Polsce zagraża demograficzna katastrofa. Przepaść między deklarowaną chęcią posiadanych dzieci a ich rzeczywistą liczbą jest jedna z największych w Europie. Polki chcą mieć średnio około 2,3 dziecka, a mają 1,3. Czyli jedno dziecko się nie rodzi z powodu warunków panujących w kraju, który teoretycznie chce być prorodzinny.

Polska antykobieca i antyrodzinna

Powiedzenie, że do wychowania dziecka potrzebna jest cała wioska, kryje w sobie prostą prawdę, że jedna osoba nie da sobie z tym rady. A my właśnie to zrobiliśmy. Matki w III RP nie mogą liczyć na dziadków tak, jak jeszcze pokolenie naszych rodziców. Nie żyjemy już w wielopokoleniowych domach. Jednocześnie państwo nie zapewnia mieszkań, są kłopoty ze żłobkami i przedszkolami, dostępem do lekarzy i specjalistów. To jednak nie wszystko. Na matki spada codzienne dawka dyskryminacji.

Przyjęty po 1989 roku model rozwoju Polski jest wybitnie antykobiecy i antyrodzinny. Po upadku komunizmu wszyscy w Polsce usłyszeli od nowej liberalnej elity: radźcie sobie sami. Koszt i ryzyka związane z posiadaniem dziecka wystrzeliły w górę. Zaczęła się prywatyzacja edukacji, opieki zdrowotnej, mieszkalnictwa. Doszło do deregulacji rynku pracy, która wyjątkowo uderzyła w kobiety w wieku reprodukcyjnym. Matki są rzekomo nieodpowiedzialne, bez uzasadnienia ciągle korzystać z urlopów na dziecko i rozbijać prace zespołów. Likwidowanie stanowisk w pracy, odbieranie premii, blokowanie ścieżki kariery - to tylko niektóre z szykan, których matki doświadczają na co dzień w miejscach pracy. Inspekcja pracy działa tylko na papierze, sądy pracy są zawalone pracą i często orzekają na niekorzyść pracowników.

Brak dostępnych cenowo mieszkań skazuje młode rodziny często na wynajem od rentierów. Tam matki są traktowane często jako najgorsze zło. Najmujący bardzo często odmawiają nie tylko kobietom z dziećmi, ale nawet młodym parom. Pokutuje przeświadczenie oparte na klasistowskiej legendzie, że matki cały czas zachodzą w ciąże i nie można ich eksmitować. Zalęgają wówczas w wynajmowanych mieszkaniach i nie płacą latami. Oczywiście żadnych statystycznych dowodów na taką tezę nie ma, co wielu nie przeszkadza, by takie tezy głosić. Sytuacja staje się wyjątkowo dramatyczna, gdy kobiety znajdują się w przemocowych związkach, z których nie mogą odejść, bo nie ma dostępnych mieszkań.

Matki w Polsce powinny dużo zarabiać, albo mieć bogatego i dobrego męża. Powinny również mieć stalowe nerwy i być odporne na wyzwiska. Muszą dobrze znaleźć uczciwego trafić ze znalezieniem właściciela mieszkania i szefa w pracy. Jeśli nie trafi się “ludzki pan” albo “ludzka pani”, będą cierpieć z powodu dyskryminacji, przesądów i frustracji. Tak nie może dalej być. Dramatyczna sytuacja demograficzna to sygnał do tego, żeby jak najszybciej zmienić w Polsce publiczne priorytety. Zasługujemy na opiekuńcze państwo, które będzie chronić wszystkie słabe i wrażliwe grupy społeczne. Posiadanie dzieci w Polsce nie może być dłużej bohaterstwem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl