Matulewska: Pies doskonale czyta i „zaraża” się naszymi emocjami

Dorota Kowalska
123RF
Psy są genialne w odczytywaniu poziomu naszego hormonu stresów w organizmie. Jeżeli człowiek jest lekko zestresowany, może oszukać wszystkich: mamę, ojca, babcię, koleżankę, kochanka, wszystkich - psa nie oszuka nigdy. Jeżeli jesteśmy smutni, to samo. Radośni, to samo – mówi Sylwia Matulewska, trenerka psów, behawiorystka, certyfikowana trenerka Syn Alia Training System

Ponoć psy upodobniają się do swoich właścicieli. To prawda?

Tak, ale w trochę inny sposób niż się powszechnie uważa. Jeżeli chodzi o podobieństwo fizyczne, bo to ludzi najbardziej interesuje i budzi największe emocje, to nie jest tak, że psu człowieka z długim nosem nagle zacznie rosnąć nos, albo pies osoby, która ma długie, jasne włosy będzie miał podobną sierść. Ale bardzo często ludzie decydując się na psa, kupując albo adoptując zwierzaka - bo tak naprawdę decyzje podejmuje człowiek, pies nie ma tu nic do gadania, on jest jednostką wybieraną - wybierają takiego, który jest do nich w jakiś sposób podobny.

Pewnie trochę podświadomie.

Tak. Podobne to bezpieczne, więc musi być dobrze. Faktycznie, często się zdarza, że człowiek i pies są do siebie podobni. To budzi uśmiech, a wynika tak naprawdę z decyzyjności człowieka. Ale jest też druga ciekawa rzecz, jeżeli chodzi o fizyczne podobieństwo. Psy potrafią i jest to udowodnione, istnieje nawet specjalny trening psa pod nazwą: „Rób to, co ja”, naśladować nas, nasze zachowania. Czasem zdarza się tak, że człowiek ma chorą nogę, utyka i jego pies, całkiem zdrowy, też nagle zaczyna kuleć na jedną łapkę. Chociaż, jak mówiłam, wszystko z nią w porządku. Pies jednak zorientował się, że kiedy tak robi, właściciel i inne osoby bezwiednie się uśmiechają, czyli to zachowanie, które mu się opłaca, więc je prezentuje. Takie podobieństwa także się zdarzają. Ale mnie tak naprawdę z racji mojego zawodu, z racji tego, co robię najbardziej interesuje podobieństwo wewnętrzne, bo to jest coś niesamowicie fascynującego.

Charakterologicznie też się do siebie z naszymi zwierzakami dopasowujemy?

Tak i mamy na to badania. Austriaccy naukowcy na Uniwersytecie w Wiedniu przebadali całkiem sporą grupę, bo ponad 100 psów różnych ras, więc było to badanie wszechstronne. Sprawdzano na przykład reakcje na potencjalne zagrożenie, czyli poziom kortyzolu, hormonu stresu w ślinie i tempo bicia serca u psów i u ich opiekunów. U opiekunów przeprowadzono także dodatkowy test, stworzono ankiety. Na podstawie tych ankiet i reakcji właścicieli psów na poszczególne sytuacje stresowe określano cechy osobowości, takie jak: ugodowość, neurotyczność, ekstrawersja i otwartość na nowe rzeczy.

I co się okazało?

Okazało się, że psy i ich opiekunowie w bardzo podobnych albo w tych samych sytuacjach, reagują niemal identycznie. Ich organizmy wydzielają podobnie podwyższony poziom hormonów stresu, rytmy ich serc też były porównywalne. Na podstawie tych danych naukowcy mogli wyciągnąć taki wniosek, że nawet osobowości człowieka i psa stają się podobne.

Z czego to się bierze?

Mam na to swoją teorię. W czasach covidu zaczęłam się interesować teorią poliwagalną Stephena Porgesa. Ona nie ma nic wspólnego z psami, ale dotyczy wszystkich ssaków. I my i psy jesteśmy ssakami i ten fragment teorii poligawalnej, która mówi o koregulacji, czyli o wzajemnym wpływie, jaki autonomiczne układy nerwowe różnych ssaków, przynajmniej dwóch, wywierają na siebie stale i bez udziału naszej świadomości, może mieć tu ogromne znacznie. Proszę pomyśleć, jak się pani czuje, kiedy rozmawia z kimś, kto jest spięty, zdenerwowany, rozgląda się na boki - zaczyna pani czuć niepokój, prawda? Jeśli rozmawia pani z kimś, kto jest po urlopie, z kimś uśmiechniętym, wyluzowanym, pewnie też czuje się wtedy lepiej. Nasze autonomiczne układy nerwowe wywierają na siebie stale wzajemny wpływ, wymieniamy między sobą sygnały bezpieczeństwa, zagrożenia. Zupełnie nieświadomie reagujemy też na „informacje”, które wysyłają do nas inne osoby, ale też wszystkie inne ssaki, robimy to też „skanując” środowisko, nawet gdy nie zdajemy sobie z tego sprawy. I to jest dowodem na fakt, że mamy na siebie dużo większy wpływ niż nam się wydaje. Tak naprawdę życie z psem to nie jest tylko trening psa, ani tylko jego kochanie. Musimy zwracać uwagę na to, jakie sygnały wysyłamy do naszego zwierzaka. Podam pani śmieszny przykład, od kilku lat z moim partnerem nie kłócimy się w domu, bo wiemy, jak to może wpływać na nasze psy.

Stresują się wtedy, stają się niespokojne?

Tak, dlatego wychodzimy wtedy na spacer. Emocje zresztą opadają, zwłaszcza zimą, kiedy musimy się ubrać, żeby na ten spacer wyjść. Kłótnia przestaje być kłótnią, zaczyna być rozmową. Więc tak naprawdę to przy okazji sprawia, że nasze życie, nasz związek jest lepszy. Tylko dlatego, że nie chcę niepotrzebnie stresować moich psów.

Zauważyłam u swojego psa, że wyczuwa, kiedy jestem smutna. Wtedy podchodzili, liże mi ręce, kładzie się obok. Wie, kiedy jestem zła, kiedy się cieszę - jakby czytał moje emocje.

To nie jest wrażenie, na to są dowody i to jest niezwykłe. Proszę pamiętać, że psy sczytują świetnie naszą mowę ciała, bo psy głównie porozumiewają się przecież używając węchu i obserwując ruchy, zachowanie drugiego osobnika, one nie wchodzą w dyskusję. Obserwują drugiego psa i węszą, sprawdzają, jakie ten zwierzak wysyła do nich sygnały. Więc tak, psy są genialne w odczytywaniu poziomu naszego hormonu stresów w organizmie. Jeżeli człowiek jest lekko zestresowany, może oszukać wszystkich: mamę, ojca, babcię, koleżankę, kochanka, wszystkich - psa nie oszuka nigdy. Jeżeli jesteśmy smutni, to samo. Radośni – to samo. Weźmy kwestie chorobowe, zbliża nam się atak epilepsji, w naszej krwi spada poziom cukru, każdy pies o tym wie, tylko nie każdy pies rozumie, że warto nam o tym powiedzieć. Więc nie pokazuje tego, ci się z nami dzieje, ale natychmiast to wyczuje.

Mój pies miał 13 lat, pojechałam z nim do moich rodziców. Tata był wtedy bardzo chory, leczył się onkologicznie. Uwielbiał mojego psa, a mój pies jego. Weszliśmy do mieszkania, psiak natychmiast odnalazł tatę, który leżał na łóżku, wskoczył na nie i zaczął go obwąchiwać, to trwał z 15 minut: wąchał i patrzył na tatę, wąchał i patrzył na tatę, a potem położył się w jego nogach. Mówiąc szczerze, zamarliśmy.

Tak, choroba zmienia zapach chemiczny ciała. W czasach covidu odkryto, że psy bez pudła wskazują chorych na covid ludzi. One po prostu to czują, czują chorobę. Tylko muszą nauczyć się jednej rzeczy, że opłaca się to człowiekowi pokazywać, a do tego muszą przejść specjalny trening. I są w stanie to robić. Też podam pani przykład: pies znajomej pierwszy wiedział o jej w ciąży. Ona o tym nie wiedziała, mąż o tym nie wiedział, nikt nie wiedział. W pewnym momencie pies podczas spaceru zaczął jej pilnować. Stawać między nią a przechodniem, który pytał o drogę, nią, a ludźmi, z którymi rozmawiała na spacerze. Nigdy wcześniej tego nie robił. To było tak wyraźne i tak nagłe, że ona zadzwoniła, żeby się dowiedzieć od naszej wspólnej znajomej, która też jest trenerem psów, co się takiego jej psiakowi stało, co na ma robić, iść do weterynarza, gdzie szukać pomocy, bo zwierzak dziwnie się zachowuje. Dwa dni później zadzwoniła z informacją, że zrobiła testy ciążowe i jest w ciąży. Pies tak się zachowywał do końca ciąży, potem jeszcze przy dziecku, w końcu przestał.

Skąd taka więź między człowiekiem a psem, jak pani myśl? Trudno ją wytłumaczyć. Może źle to zabrzmi, ale niektórzy twierdzą, że to więź bardziej szczera, lojalna, trwała niż między ludźmi.

Nie wiem, czy to źle zabrzmi. Dla mnie ta więź jest nieporównywalnie bardziej szczera. Pies okazuje nam, że kocha i kocha. Na to też są badania. Mierzono w rezonansie magnetycznym, co wyświetla się w mózgu psa, kiedy widzi smaczek, który lubi i kiedy widzi swojego opiekuna. Kiedy widział człowieka, którego kocha bez smaczka w dłoni, w mózgu była prawdziwa dyskoteka. Tyle się rzeczy świeciło. Więc to nie jest tak, że psy nas kochają, bo je karmimy. Kochają nas bezwarunkowo.

Jak psy z nami rozmawiają, jak mówią nam o swoich emocjach?

I tu właśnie wchodzimy w obszar, który sprawia, że jest mi na ogół smutno. Bo bardzo często smutno mi, kiedy oglądam różne filmiki, które ludzie wrzucają na Facebook i czytam pod nimi posty. Psy komunikują się z nami głównie za pomocą mowy swojego ciała, bo my nie jesteśmy w stanie wyczuć zapachu, które one wydzielają. Więc ta droga informowania nas o ich stanie emocjonalnym odpada. Ale rozmawiają z nami za pomocą swojego ciała na miliardy sposobów. Tylko my, ludzie bardzo często te sygnały mylnie interpretujemy. I na przykład większość ludzi podpisałaby się pod stwierdzeniem, że kiedy pies macha ogonem, to znaczy, że się cieszy, czyli można go głaskać. Absolutnie nie! Machanie ogonem oznacza pobudzenie i teraz ważne jest to, jak pies macha tym ogonem, czy szybko, czy wolno i w sposób zrelaksowany, czy ogon jest wysoko uniesiony, czy jest w pozycji naturalnej - wisi, sterczy, co zależy od psa. W życiu nie wyciągnęłam ręki do psa, który macha ogonem szybko, sztywno  i wysoko, bo lubię swoje ręce. Nie chcę ich stracić. 

Dość łatwo zauważyć, jak pies się czuje. Wtedy, kiedy jest chory zazwyczaj staje się osowiały, chodzi z podkulonym ogonem, nie chce się bawić. Wyczuwa się, że coś jest nie tak.

Wyczuwa się. Poznałam kiedyś weterynarza, który powiedział mi, że jest lekarzem weterynarii, bardzo dobrym zresztą, ale zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że opiekun psa, świadomy opiekun, który tego psa obserwuje, a nie tylko posiada, jest najlepszym specjalistą od tego zwierzaka na świecie. Zauważy wszystkie najmniejsze zmiany. Z moją seniorką rodezjanką pobiegłam robić diagnostykę, bo pewnej nocy nie zażądała, żeby ją przykryć kocykiem przed snem, a zwykle to robiła. Dla mnie - wystarczyło.

I co się okazało?

Złośliwy nowotwór terminalny, 13 centymetrowy niewyczuwalny z zewnątrz guz, który powodował nadczynność tarczycy, a nadczynność tarczycy powoduje nietolerancję ciepła. Kiedy po operacji usunięto nowotwór, pojawiła się najpierw niedoczynność, a potem wrócił normalny poziom hormonów tarczycowych. Mój pies zażądał przykrywania kocykiem i do tej pory o to prosić. Nawet drobne zmiany mogą nam wiele powiedzieć: jak pies na nas patrzy, jak trzyma uszka, jak wstaje - to wszystko ma znaczenie.

Mam tylko wrażenie, że bardzo wielu właścicieli psów nie potrafi czytać tych znaków.

Nie potrafi i to widać też na tych filmikach, o których wspomniałam. Na przykład na filmiku widać psa i dziecko. To dziecko tego psiaka bardzo mocno przytula, dotyka, daje piłeczkę i ją zabiera. Komentarze ludzi na Facebooku są takie: „Jaka cudowna relacja, one się tak kochają!”, albo „To jest fantastyczne w tym wieku mieć psa”, a ja tam widzę bardzo zestresowanego psa, który wysyła wszystkie możliwe sygnały stresu: oblizuje nos, mruga powiekami, ziewa, odwraca delikatnie głowę. On bardzo prosi, żeby ta sytuacja się skończyła, żeby dostał przestrzeń. Mówi na wszystkie możliwe sposoby, że wcale nie czuje się dobrze. Ludzie tego nie widzą, widzą w tym wielką miłość, nagrywają filmiki i wrzucają do sieci jako dowód na fantastyczną relację psa i dziecka.

Psy kochają ludzi trochę bezwarunkowo, prawda?

Niestety, tak.

Właśnie, niestety, bo nawet pies źle traktowany, kocha swojego właściciela.

Żeby mieć pewność, że mówimy o miłości, trzeba by było nauczyć tego psa spokojnego przebywania w rezonansie magnetycznym i to po prostu sprawdzić, ale prawda jest taka, że psy się do nas bardzo przywiązują,ja w takiej relacji,  gdy człowiek źle traktuje swojego psa, a on mimo wszystko jest do tego człowieka mocno przywiązany, widzę odpowiednik  syndromu sztokholmskiego.

Jak dobrze prowadzić psa? Jak się go nauczyć? Wystarczy po prostu z nim być?

Są ludzie, którzy mają większą łatwość czytania swojego psa i życia z nim w dobrej relacji. To są czasami ludzie, którzy nigdy nie brali udziału w kursach posłuszeństwa, ale prawda jest taka, że takich osób jest bardzo niewiele. Kiedy obserwuję tandemy pies-człowiek, które mają taką świetną relację, to na ogół jest tak, że człowiek w tym tandemie jest niesamowicie zrównoważony emocjonalnie. I przez to pies czuje się przy takim człowieku bezpiecznie, „zaraża” się tymi emocjami, czuje się dobrze, a jak czuję się dobrze, to zachowuje się w sposób pożądany. Nie widziałam jeszcze nigdy świetnej relacji psa i człowieka, który nigdy nie brał udziału w kursach psiego posłuszeństwa czy w ogóle związanych z nabywaniem jakiejkolwiek wiedzy o psach, a który jest zestresowany, nerwowy, szybko reaguje, łatwo się zapala. Nigdy czegoś takiego nie spotkałam. 

Pies od razu czyta te emocje i jest w podobnym stanie?

Tak. Nazwa naszego kursu, to „Grzeczne pies”, to oczywiście premedytacja. Każdy chce mieć grzecznego psa. Tyle tylko, że na pierwszych, na drugich zajęciach do ludzi dociera, że aby mieć takiego psa, sami muszą nauczyć się być dobrym opiekunem. Po siódmych, ósmych zajęciach, większość z nich w pełni to rozumie i potrafi zachowywać się w odpowiedni sposób. Zmienia sposób komunikacji, to w jaki sposób staje przed psem, jak zakłada mu smycz wychodząc na spacer, w jaki sposób do niego mówi. Pies zachowuje się wtedy zupełnie inaczej, dużo lepiej.

Czyli to my powinniśmy się zmienić, a później wymagać tego do swoich zwierzaków?

To jest najmądrzejsze podejście. Trudno wymagać od psa, że otworzy komputer i wygoogla: „Jak wpłynąć na człowieka, żeby był lepszym opiekunem.” Zdecydowanie lepiej zrobić to w drugą stronę.

Zdarza się, że psy czegoś się boją, coś ich stresuje. Można z tym jakoś walczyć? Jakoś pomóc psu panować nad emocjami?

Od kilku lat jestem trenerem pewnego amerykańskiego systemu, nie pracujemy w nim nad zachowaniem psa, ale właśnie nad emocjami, jakie wywołuje w nim dany bodziec. Pies na przykład boi się weterynarza, albo frustruje go sytuacja na spacerze, szczeka na inne psy, samochody, rowerzystów. Pracując nad zachowaniem możemy tylko i wyłącznie stłumić to zachowanie. Dam przykład: kiedy pies boi się dziecka w naszym domu, karcąc psa, kontrolując go regularnie, sprawiamy, że życie jest łatwiejsze, ale w żaden sposób nie sprawiamy, że pies zaczyna ten bodziec akceptować, czyli lubić nasze dziecko. Musi być cały czas pod naszą kontrolą - uczymy go, że jego zachowanie przynosi konkretny dla niego szkody i on bojąc się tego, co się może wydarzyć, kiedy zachowa się źle, po prostu tego nie robi. Ale wtedy wcale nie czuje się komfortowo.

Można specjalnym treningiem te złe emocje wyciszać, tak?

Można specjalnym treningiem sprawić, że pies, który na przykład gryzie u weterynarz, musi mieć kaganiec, być trzymanym przez kilka osób, wejdzie do gabinetu - dalej nie będzie kochał weterynarza ani tej sytuacji, ale będzie spokojny - i nawet na hasło: „łapka”, poda łapkę, na hasło: „pobranie”, wytrzyma pobranie krwi bez kagańca, bez prób gryzienia, ponieważ doskonale będzie wiedział co z czego wynika. Mając kontrolę nad sytuacją, jesteśmy w stanie więcej znieść. Zmierzałam do tego, że zmienia się myślenie o treningu psów. Kiedyś uważano, że pies ma być posłuszny - koniec kropka. Teraz zwracamy coraz większą uwagę na psie emocje. „Karne jeżyki” nie zawsze są najlepszym rozwiązaniem, czasami warto popracować nad tym, żeby zmieniło się podejście, postrzeganie przez psa jakiegoś bodźca, który po prostu go niepokoi, czy stresuje.

Dobieranie rasy psa pod nasz styl życia, też jest chyba ważne, prawda?

To najważniejsze, ponieważ nie jestem w stanie wyobrazić sobie szczęśliwego tandemu pies-człowiek, kiedy na przykład człowiek jest bardzo energiczny, jest sportowym typem, a ten konkretny pies z natury najlepiej czuje się na kanapie przed telewizorem. Każdy z nas ma jakieś oczekiwania, nawet jeżeli się to tego nie przyznajemy głośno, to nie decydujemy się na psa po to, żeby sprzątać po nim kupy, jeździć do weterynarzy i wydawać pieniądze na psie zabawki i jedzenie. Decydując się na psa mamy konkretne oczekiwania. Chcemy, żeby pies towarzyszył nam podczas joggingu, jeździł na wakacje, albo wieczorami leżał z nami na kanapie i po prostu oglądał przez kilka godzin seriale. Więc jeżeli ta para się nie dopasuje, to może pojawić się problem i on prędzej czy później się pojawia. Proszę pomyśleć, nawet małżeństwa się rozstawiają, a przecież ludzie wybierają się bardzo świadomie, teoretycznie przynajmniej. Pies, jak już mówiłam, nie ma nic do gadania, on jest stroną wybieraną. W związku z tym, jeżeli człowiek nie wybierze mądrze, to tak naprawdę konsekwencje ponosi pies, człowiek też, bo będzie się męczy, ale pies żyje krócej, nie ma drugiego życia. Ten problem dotyczy przede wszystkim adopcji. Ludzie, którzy decydują się na psa konkretnej rasy, na ogół, przynajmniej dobrze by było, żeby o tej rasie coś wiedzieli. Jeśli wiedzą coś o rasie, mogą sobie pomyśleć: „O, to jest pies dla mnie!”. Natomiast, jeśli mówimy o adopcjach, to niestety na ogół wygląda to tak - mówię to głównie na podstawie klientów, z którym pracowałam – że kiedy zadaję pytanie w przypadku adopciaka: „Dlaczego akurat ten?” słyszę w odpowiedzi: „Bo zobaczyłam zdjęcie i ten pies miał takie oczy, taki wyraz pieska, że po prostu musiałem go mieć”. Nie ma mowy o jakimkolwiek świadomym wyborze. Potem okazuje się, że pies z takimi oczkami albo takim pyszczkiem ma swój temperament. A uwaga, temperament jest wrodzony. Możemy sobie kształtować zachowania, możemy nad nimi pracować, ale z tym, że pies reaguje jak pistolet, albo jest psim flegmatykiem, nie zrobimy nic. Więc jeżeli się nie dopasujemy, to życie z naszym psem nie będzie wyglądać tak jak nam się wydawało.

Ale jeśli już się dobierzemy, pies może być naszym najlepszym kumplem, takim na dobre i na złe.

To niesamowite. Im więcej wiemy o psach i im lepiej potrafimy je czytać, tym potem częściej ta relacja pies-człowiek przechodzi w coś dla mnie wręcz magicznego. Wystarczy po jakimś czasie spojrzeć na psa i pies doskonale wie, o co nam chodzi. My doskonale wiemy, o co chodzi, psu, ale to wymaga właśnie fantastycznego dopasowania, umiejętności czytania psa i uwaga, jeszcze jednej rzeczy - zabrzmi górnolotnie, ale szacunku. Nigdy nie oczekuję od mojego psa czegoś, czego on nie jest w stanie zrobić, czego go nie nauczyłam albo nie daje rady emocjonalnie z jakimś zadaniem. Mój szacunek do psa opiera się na tym, że moje oczekiwania są racjonalne. Pies to czuje, wie, że ma we mnie wsparcie, czuje się przy mnie bezpiecznie. A kiedy czuje się przy mnie bezpiecznie, zaczyna mi w pełni ufać, bo uwaga - pies może nas bardzo kochać i kompletnie nam nie ufać.

Naprawdę?

Oczywiście! Pies, który ufa człowiekowi oddaje mu możliwości decydowania w jakiejś trudnej sytuacji. Podam przykład: jak już mówiłam mam w domu dwie rodezjanki, starsza z nich na początku, kiedy coś jej nie pasowało albo coś ją zestresowało, reagowała sama, czyli na przykład obszczekała innego psa. Robiła to, co jej mówiły emocje. Od wielu, wielu lat, kiedy jakaś sytuacja jest dla niej trudna, pierwsze, co robi, to patrzy na mnie jakby pytała: „Co robimy? Zabijamy czy idziemy dalej?” Zostawia to mnie, wie, że moje decyzje wpłyną także na jej bezpieczeństwo.

Ufa pani!

Tak, dokładnie. Ufa mi. Wie, że to, co powiem, co wymyślę w danej sytuacji będzie dla nas obu korzystne.

To zaufanie jest chyba równie ważne jak miłość.

Szczerze? Moim zdaniem, ważniejsze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl