- Wciąż nie wierzę, że zdobyłam srebro. Nie lubię stratować z pozycji pierwszej, ale intuicyjnie po losowaniu pomyślałam sobie, że ta "jedynka" nie jest taka zła. Wiedziałam co zrobić w finale i się udało - mówiła Łoś przed kamerą TVP Sport tuż po zawodach.
Polka zapewniła sobie bezpośredni awans do finału, zajmując drugie miejsce w wyścigu pierwszej rundy, w którym przegrała tylko z Holenderką Laurine van Riessen. Złoto przypadło Niemce Lei Sophie Friedrich, którą w trakcie eliminacji Łoś dwukrotnie doganiała.
Polka, która już w pierwszej rundzie i półfinale prezentowała znakomitą dyspozycję, wylosowała prowadzenie na trzech pierwszych rundach. Miała więc najgroźniejsze rywalki za plecami i musiała odpierać ich ataki. Dwa okrążenia przed końcem wyprzedziła ją aktualna mistrzyni świata Friedrich.
Łoś utrzymywała się na medalowej pozycji przez cały dystans, trzymając się blisko Niemki i odpierając ataki doświadczonej Francuzki Mathilde Gros. Ta jednak osłabła na ostatniej rundzie i Łoś niezagrożona finiszowała na drugiej pozycji. Na trzecie miejsce w ostatniej chwili przesunęła się Starikowa.
To pierwsze mistrzostwa Europy Łoś, na których zdobyła nie jeden, a dwa medale.
- Mega się z tego cieszę i jestem przeszczęśliwa. Nie mogłam się doczekać tego startu. Wczoraj miałam wolny dzień, tylko przejażdżkę. To mega specyficzny tor, na którym w keirinie zawsze jest do pokonania sześć rund, a na tym torze osiem, tylko się przez tą prędkość wjeżdża i wyjeżdża, jak na rollercoasterze. Ale mi się to podoba, bo to taka adrenalinka - dodała ze śmiechem.
Marlena Karwacka była w swojej serii półfinałowej trzecia, ale wygrała wyścig repasażowy co dało jej awans do czołowej dwunastki mistrzostw. W finale B (o miejsca 7-12) zajęła drugie miejsce, plasując się na ósmej lokacie w końcowej klasyfikacji mistrzostw.
Rafał Sarnecki był w pierwszej serii trzeci, ale zapewnił sobie awans w biegu repasażowym. Nie udało się natomiast Patrykowi Rajkowskiemu, który był czwarty w serii i odpadł z rywalizacji, kończąc na trzecim miejscu repasaż.
Ostatecznie Sarnecki zajął piąte miejsce w finałowym wyścigu keirin. Złoty medal wywalczył, podobnie jak w sprincie indywidualnym, Francuz Sebastien Vigier.
W finale sprinterskiej konkurencji wystąpiło we wtorek po dwóch reprezentantów Francji i Niemiec. Stawiało to w trudnej sytuacji pozostałych finalistów - Sarneckiego i Ukraińca Vladyslava Denysenko.
Zgodnie z przewidywaniami Niemcy i Francuzi pojechali "drużynowo", przesuwając się na czoło stawki po czterech okrążeniach. Zablokowali tym samym Sarneckiego, który bez powodzenia próbował jeszcze atakować po górze toru. Na ostatniej rundzie przyspieszył zdecydowanie Vigier i wygrał bezapelacyjnie potwierdzając, że jest najszybszym kolarzem monachijskich mistrzostw.
W ostatnim dniu mistrzostw odbył się jeszcze wyścig medison (parami). I właśnie w nim siostry Daria i Wiktoria Pikulik były bliskie zdobycia medalu.
Polki przez cały dystans plasowały się w czołówce wyścigu, zdobywając punkty na lotnych finiszach i długo utrzymywały się na medalowej pozycji. W końcówce zostały wyprzedzone przez dwójkę brytyjską, która nadrobiła okrążenie zdobywając 20 punktów.
O losie złotego medalu zadecydował ostatni, podwójnie punktowany finisz. Wygrały go Dunki awansując na trzecie miejsce, na drugiej pozycji zameldowały się Włoszki, dzięki czemu sięgnęły po złoto wyprzedzają długo prowadzące Francuzki o jeden punkt.
Polki jechały w czołówce wyścigu, punktując na lotnych finiszach i długo utrzymywały się na pozycji medalowej, jednak w końcówce wyprzedziła je dwójka brytyjska.
Ostatni, podwójnie punktowany finisz wygrały Dunki, awansując na trzecie miejsce, za pierwszymi Włoszkami i drugimi Francuzkami. Złote Włoszki - Rachel Barbieri i Silvia Zanardi - po raz pierwszy wystartowały w tym zestawieniu w wyścigu parami.
Jacek Kmiecik, (PAP)
