Przy prędkości ponad 200 kilometrów na godzinę nie powinno się rozmawiać z kierowcą. No, chyba że jest nim Mika Häkkinen, nazywany Latającym Finem, który potrafił kiedyś wygrywać z Michaelem Schumacherem.
Dla pewności jednak przed ruszeniem w drogę na torze wyścigowym w portugalskim Algarve spytałem Häkkinena, czy mogę go pytać podczas jazdy, bo później mogą być problemy, by z nim pogadać. Dwukrotny mistrz Formuły 1 z uśmiechem odpowiedział : no pewnie.
Ruszył z kopyta, a raczej jak z katapulty, bo prowadzony przez niego Mercedes (biturbo, dwa litry, ale pod maską prawie 400 koni mechanicznych) nabrał momentalnie niesamowitego przyspieszenia. Interesowała mnie opinia mistrza o tym, czy Robert Kubica ma szansę powrotu do „cyrku straceńców”, jak wielu czasami nazywa wyścigi Formuły I.
Mika popatrzył na mnie i zaczął wyjaśniać. - Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co on już zrobił, to znaczy jak dochodzi do pełni zdrowia. Medycyna dokonuje dziś takich cudów, że nawet beznadziejne wydawać by się mogło przypadki dają się wyleczyć. Bez woli i uporu jednak sama technika cudów nie zdziała - dodaje mistrz kierownicy.
Gdy on trzymał jedną ręką kierownicę, ja nerwowo spoglądałem na licznik mercedesa i tylko na zakrętach prędkość spadała poniżej 200 km na godzinę. Wciśnięty coraz bardziej w fotel czułem, jak żołądek podchodzi mi coraz bardziej do gardła i z trudem koncentrowałem się na jego słowach.
A Mika niczym doświadczony dyplomata dodawał, że zna karierę Kubicy i jego wypadek, że Polak był świetny na torze F1 i dziś robi ogromne postępy, jest coraz lepszy.- Życzę mu wszystkiego najlepszego, bo jest uparty, tacy zresztą są kierowcy Formuły I, i ma szansę wrócić na tor.
Fin jest gościem w swojej ojczyźnie, bo na stałe mieszka w Monako. Zastrzega się co chwila, że nie jest rzecznikiem Roberta Kubicy, więc nie wchodzi w detale możliwego powrotu Polaka do F1, jego przyszłości, planów itd.
- A wiek? Czy Kubica nie jest już przypadkiem za stary na powrót do Formuły 1 - pytam Häkkinena, kiedy ten z niezwykłą swobodą naciska hamulce tak, że dym wali spod auta i od razu sypie nazwiskami innych zawodników, którzy byli starsi od Kubicy, a jednak świetnie radzili sobie na torze.
- Ups - wyrywa się niespodziewanie mistrzowi, gdy podczas pokonywania na pełnej prędkości niezbyt dużego wzniesienia na portugalskim torze mercedes „wypada” kilka metrów z toru. Po chwili zręcznie wraca na środek jezdni i Häkkinen wyjaśnia, że o Formule I marzy bardzo wielu, nawet ci, którzy przestali się już na najszybszych torach ścigać. Na jego twarzy pojawia się wtedy uśmiech, sam jest tego najlepszym przykładem.
Ten pięćdziesięciolatek wciąż jest bowiem aktywny za kółkiem. Nie gna co prawda na złamanie karku ulicami Monako ani jednym ze swoich superszybkich mercedesów, ani mclarenem, ale potrafi depnąć. Dziś w Algarve testuje opony fińskiego koncernu Nokian i widać, że praca sprawia mu frajdę.
Trudno powiedzieć, ile czasu zajęło Finowi pokonanie kilku okrążeń portugalskiego toru. Kiedy zatrzymał się wreszcie, samochód dopadli mechanicy i zaczęli sprawdzać opony. Nawierzchnia rozgrzana jest do ponad 50 stopni Celsjusza i możliwe są korekty, ciśnienia w oponach. Po dziesięciu okrążeniach gołym okiem już widać, że opona była po brzegach nieźle „zjechana”.
Gdy pada propozycja kolejnych okrążeń z Häkkinenem za kierownicą, grzecznie... odmawiam. Poprzedni rajd mój żołądek tak odczuł, że lepiej było spasować. I tak miałem szczęście, bo w rekordowym przejeździe byłego mistrza F1 na liczniku mercedesa pojawiły się 242 kilometry na godzinę!
Patrzyłem z podziwem na uśmiechniętego Fina, który brał kolejnych pasażerów do mercedesa i gnał po torze. Po kilku przejazdach robił sobie przerwę, krótszą jednak niż wtedy, gdy odpowiadał na pytania dziennikarzy. Robota za kółkiem mniej go męczyła.
- Testując opony firmy Nokian, dowiaduję się o nich ciekawych rzeczy. Kiedy ścigałem się w Formule 1 liczyła się tylko szybkość, dziś wiem, że opony mają zapewnić nie tylko komfort jazdy, ale przede wszystkim bezpieczeństwo kierowcy i pasażerom. I to bez względu na to, czy jest słoneczny dzień, czy pada deszcz lub śnieg - dodaje Mika Häkkinen.
Zadziwia jego wiedza o oponach, choć sam przyznaje, że nie uczestniczy w ich powstawaniu. Wie za to wszystko lub prawie wszystko o Powerproof, letnich oponach fińskiego koncernu, które mają zapewnić bezpieczeństwo i radość z jazdy po drogach Europy Środkowej. To nowa generacja opon dla samochodów z wyższej półki, wejdą na rynek wiosną przyszłego roku. Testowane też były Wetproof, nazywane wrogiem aquaplaningu, zjawiska, gdy woda pokrywająca nawierzchnię nie jest odprowadzana spod opony, przez co traci ona kontakt z jezdnią.
Motoryzacja jest miłością Häkkinena od dziecka, zaczynał naukę za kółkiem jako dziesięciolatek. Pomagali mu rodzice, a mama powtarzała, by wszystko, co robi, sprawiało mu frajdę, by to kochał, wtedy sukcesy przyjdą same i tak się stało.
Mistrz jest dziś wyciszony, choć myślami nieraz wraca do swoich wielkich dni, do dekady (1991-2001) ścigania się z najlepszymi i najszybszymi kierowcami na świecie. Dwa razy był najlepszy, mistrzem świata Formuły 1 został w sezonach 1998 i 1999, a w sezonie 2000 został i wicemistrzem.
Po zakończeniu kariery „Latający Fin” startował w niemieckiej serii samochodów turystycznych (DTM). Niedawno zaś stał się Hakkinen ambasadorem... polskości. Mistrz przyjechał do Polski w związku z inauguracją projektu „100x100” Polskiej Fundacji Narodowej. Z okazji 100-lecia odzyskania przez nasz kraj niepodległości fundacja zaprasza do nas sto wpływowych, znanych i szanowanych na kuli ziemskiej artystów, aktorów, sportowców, intelektualistów i przedsiębiorców.