Baliśmy się wtedy podejmować ryzyko, wymieniać podania, grać w piłkę. Nie wiem, dlaczego tak to wyglądało. Przecież nie nastawialiśmy się na taką grę, choć wiedzieliśmy, rzecz jasna, że Wisła od początku ruszy mocno do przodu. Widać to było już po meczach kontrolnych
wyjaśniał trener rzeszowskiej drużyny
- Straciliśmy bramki, których stracić wcale nie musieliśmy – kontynuował coach „pasiaków”. - Padły po prostych błędach, które na tym poziomie nie powinny się piłkarzom zdarzać. No cóż, Wisła miała optyczną przewagę, Wisła ma jakość, określony cel, którym jest awans. Jeśli jednak spojrzeć na przebieg całego meczu, to przy całym uznaniu dla klasy rywala, jakichś stuprocentowych sytuacji nie stworzył. Wykorzystał jednak dwa nasze błędy, wygrał mecz i wygrał zasłużenie. Cóż można więcej powiedzieć.
Zobaczymy, co dalej. Runda dopiero wystartowała. Mecz z rywalem na wysokim poziomie trochę nas, być może, przerósł, ale meczów do rozegrania jest jeszcze dużo i czas pokaże, jak to wszystko się ułoży
podsumował trener resoviaków.
Po meczu w dobrym nastroju był Bartosz Jaroch, zawodnik Wisły, wychowanek Polonii Przemyśl, niegdyś piłkarz Resovii.
Ważne było dla nas dobrze wejść w mecz, strzelać bramki. W drugiej połowie trochę brakowało spokoju, dłuższego utrzymania się przy piłce i zamknięcia tego spotkania trzecią bramką. Bardzo chcieliśmy wygrać. Widać było to w pierwszej połowie jak byliśmy aktywni. Teraz musimy w kolejnych spotkaniach grać tak samo przez 90 minut
ocenił 28-letni obrońca
