W wyprawie na ul. Przestrzenną Tomaszowi W. towarzyszyli dwaj koledzy: wspomniany Dominik S. oraz Robert W., którym prokuratura zarzuciła udział w pobiciu Michała K. i w zdemolowaniu jego mercedesa. Ich sprawa została wyłączona do osobnego rozpoznania. Dlatego Dominik S. zeznawał teraz – drogą on line w ramach telekonferencji – jako świadek.
Morderstwo na Przestrzennej. Są pierwsze zatrzymania
Zemsta za wywieziony towar ze sklepu?
Z jego relacji wynikało, że kiedy Tomasz W. przebywał w Wiedniu, to z jego sklepu w Łodzi wywieziono części do samochodów. Pojawiło się podejrzenie, że mogą być składowane w magazynie na prywatnej posesji Michała K. przy ul. Przestrzennej. Stąd wizyta oskarżonych na tej ulicy. Przyjechali dwoma autami: Tomasz W. audi A3 oraz Dominik S. i Robert W. jadącym za nim land roverem. Na ich widok Michał K. miał wziąć za rękę swoją dziewczynę i zaprowadzić na teren pobliskiej, rodzinnej posesji.
Potem wrócił na ulicę, gdzie doszło do awantury i szarpaniny między Tomaszem W. a Michałem K., który po otrzymaniu kilku ciosów pałką i wycofał się do pobliskiego ogrodzenia. Zamierzał je sforsować, ale nie dał rady, zsunął się i upadł na ziemię. Wtedy usłyszał odgłos wybijanych szyb w swoim mercedesie. Wrócił się do samochodu i chciał z niego coś wyjąć, ale został powstrzymany.
Atak kijem bejsbolowym
Dominik S. zeznał, że to Robert W. uderzył pokrzywdzonego kijem bejsbolowym i wybił w mercedesie dwie szyby. On zaś stał z boku i przyglądał się. W pewnym momencie podszedł do mercedesa i chciał stłuc reflektor, ale ten nie dał się rozbić.
Niebawem Michał K. zaczął się oddalać w dół wąskiej uliczki, ale – jak zeznał świadek – nie był to bieg, lecz szybki marsz. Tomasz W. wsiadł do swego audi i ruszył za Michałem K. To samo uczynili Dominik S. i Robert W., którzy pojechali za głównym oskarżonym. Dogonili go i zaraz potem odjechali, tak że Dominik S. - jak zaznaczył – nie widział tragedii.
Świadek: - Zrobił się straszny „dym”
- Pojechaliśmy na Retkinię, gdzie Tomasz W. powiedział, że przypadkiem przejechał Michała K., który biegnąc potknął się. Potem kolega powiedział mi, że Michał K. nie żyje i że z tego powodu zrobił się straszny „dym” - zeznał Dominik S., którego do tej sprawy policja zatrzymała na Litwie.
Przygwoździł do drzewa i przejechał po nim
Do tragedii doszło 1 kwietnia 2017 roku. Według prokuratury, pod dom Michała K., w którym mieszkał z rodzicami, oskarżeni przyjechali dwoma autami: Tomasz W. audi oraz Robert W. i Dominik S. jeepem. Jako pierwszy zaatakował Tomasz W., który rzucił się na 43-latka.
Wkrótce dołączyli Robert W. i Dominik S. i razem zaczęli bić Michała K. Ten wyrwał się i zaczął uciekać ul. Przestrzenną w kierunku ul. Piwowarskiej. Tomasz W. wsiadł do audi i ruszył w pościg. Dogonił Michała K., zjechał na pobocze i „przygwoździł” go do drzewa. Potem cofnął auto i przejechał po leżącym mężczyźnie. W tym czasie pozostali oskarżeni rozbijali mercedesa. Następnie wszyscy napastnicy uciekli.
