Finiszujący proces to efekt apelacji jaką od wyroku pierwszej instancji wniosły obie strony sporu. Prezydent Sopotu domaga się od byłego dziennikarza "Rzeczpospolitej" Piotra Kubiaka i b. redaktora naczelnego pisma Pawła Lisickiego przeprosin w prasie i 100 tys. zł zadośćuczynienia za cykl kilkudziesięciu artkułów dotyczących tzw. afery sopockiej, w której niemal wszystkie zarzuty ostatecznie nie obroniły się w sądzie. Pozwani chcą z kolei oddalenia powództwa w całości.
Na wstępie czwartkowej rozprawy pełnomocnik dziennikarzy, adwokat Michał Majkowski, przekonywał, że wartość publikacji przeprosin wynosi ok. 200 tysiecy złotych – na dowód złożył cennik ogłoszeń w "Rzeczpospolitej". - Jest to taki koszt albo nawet wyższy – przekonywał.
- W tej sytuacji zarówno Jacek Karnowski jak i Włodzimierz Groblewski są ostatecznie uniewinnieni – zaznaczyła z kolei reprezentująca prezydenta Sopotu, mec. Joanna Grodzincka, która opowiadała o odrzuconej dzień wcześniej przez Sąd Najwyższy kasacji prokuratury na wyrok uniewinniający od najpoważniejszego – korupcyjnego zarzutu, o czym więcej piszemy tutaj.
Jak przekonywała mec. Grodzicka "Rzeczpospolita" i jej dziennikarz Piotr Kubiak mieli potężny wpływ na organy ścigania, a dziennikarz miał być dobrym znajomym Sławomira Julkego, który jeszcze przed pierwszą publikacją na temat tzw. Afery sopockiej miał przelać na jego konto 5 tys. zł. Sopocki przedsiębiorca, w jej opinii, obciążając włodarza mógł kierować się tym, że magistrat z kurortu zakazał umieszczania Julce rekalm na należących do niego budynkach przez co biznesmen mógł stracić około 300 tys. zł.
- Gazeta skazała pana Jacka Karnowskiego – mówiła adwokat podkreślając, że sensacyjna publikacja na pierwszej stronie dziennika pojawiła się jeszcze przed postawieniem politykowi zarzutów czy wszczęciem śledztwa i zastrzegła, że "Rzepa" bazowała na nagraniach z dyktafonu, który później ich autor celowo zniszczył.
- Postepowanie karne w stosunku do prezydenta Jacka Karnowskiego zostało wszczęte na długo przed publikacją – odpowiedział jej mec. Michał Majkowski, który przypomniał, że Karnowski był w sprawie zatrzymany i "jakoś mu się udało uniknąć aresztu". Prezydent miał także usłyszeć 8 zarzutów. - Prasa nie dysponuje takimi narzędziami jak prokuratura, prasa operuje na źródłach – mówił. - W cywilizowanych krajach Europy Zachodniej takie sprawy nawet nie trafiają do sądów – przekonywał i porównał tę sprawę do "Afery Rywina". Zastrzegł jednak, że autorzy tekstów bazowali na źródłach m.in. z prokuratury i "dochowali szczególnej staranności". - Mój klient Piotr Kubiak nie był autorem tego tekstu i wielu innych tekstów na ten temat. Był tylko członkiem zespołu wyznaczonego przez redaktora naczelnego Pawła Lisickiego – mówił i przekonywał, że również Lisicki nie ponosi odpowiedzialności za publikację bowiem nie on osobiście nadzorował pracę dziennikarzy.
- W tym momencie mamy do czynienia z walką z wolnością prasy – zastrzegł.
Karnowski wskazywał tymczasem, że jego oponenci "kłamią" i "wprowadzają sąd w błąd" twierdząc, że tak naprawdę artykuły poprzedziły postawienie zarzutów. Zastrzegł, że Paweł Lisicki jest bardzo znanym autorem, a Piotr Kubiak pracuje w koncernie Energa, więc ich wysokie zarobki powinny umożliwić im zapłatę za publikację oświadczeń prasowych. - Gdyby ten proces odbywał się w Stanach Zjednoczonych to nie o takich kwotach byśmy mówili – zastrzegł polityk.
Chronologię zdarzeń podważała też mec. Grodzicka: - Śledztwo zostało wszczęte 3 dni po publikacji – powiedziała.
Z kolei w odpowiedzi mec. Majkowski przekonywał, że zawiadomienie o popełnieniu przestepstwa wpłynęło do prokuratury 8 lipca 2008 roku podczas gdy pierwszy tekst o "aferze sopockiej" w gazecie ukazał się 11 lipca.
Wyrok w sprawie usłyszymy we wtorek 30 stycznia.
Przepowiednie jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego na 2018 rok

Bursztynowy Ołtarz w kościele św. Brygidy w Gdańsku

Luksusowa rezydencja Jana Kulczyka na sprzedaż

Kalendarz sportowy 2018 - piękne zdjęcia sportowców i szczytny cel

Nauczyciel płakał, jak poprawiał: Najlepsze teksty uczniów i nauczycieli

Masz kota lub psa? Uważaj na trujące rośliny w domu!
