Premier: Wybory wygrało PiS
Szef rządu w wywiadzie dla Interii dodał, że „zobaczymy, ilu takich sprawiedliwych znajdzie się wśród posłów opozycji”.
Dodał, że „nie było komitetu wyborczego pod nazwą »Opozycja«”. „Wybory wygrało PiS. Opozycja próbuje się porozumieć - ja to widzę, dostrzegam i umiem liczyć. Ale być może, gdy przedstawimy ryzyka i szanse, to uzyskamy poparcie nowych posłów” – powiedział.
W ocenie Mateusza Morawieckiego „czym innym są emocje przedwyborcze, które pchały PSL w objęcia Koalicji Obywatelskiej, a czym innym refleksja i pytanie, które powinni sobie zadać: »Czy na pewno chcemy się stać przystawkami PO?«”.
Szef rządu ocenił, że „niezależność w luźnej koalicji z naszym obozem byłaby dużo większa”. – Proszę mi wierzyć – dodał.
Morawiecki w rządzie Kosiniaka-Kamysza?
Pytany, jakie daje procentowe szanse na realizację tego scenariusza, szef rządu doparł: „Nie umiem i nie chcę tego szacować w procentach. Szanse są, dopóki posłowie mogą zdecydować. Będziemy walczyć do końca, by zwycięstwo PiS w wyborach mogło przełożyć się na realizację naszego programu. Czy ta misja się powiedzie? To okaże się za kilkanaście dni, jeśli pan prezydent nam powierzy misję w pierwszym kroku konstytucyjnym”.
Mateusz Morawiecki pytany, czy wyobraża sobie sytuację, w której jest w rządzie, którego premierem jest Władysław Kosiniak-Kamysz, odpowiedział „tak”.
Zespół rozliczający nowy rząd?
Premier pytany o to, czy w szeregach opozycji stanie na czele zespołu rozliczającego nowy rząd, odpowiedział: „Jestem gotów stanąć na czele zespołu, którego częścią będzie ocena różnych zapowiedzi okresu wyborczego. Ale przede wszystkim - praca pozytywna nad propozycją dla Polaków".
Dopytywany o to, jakie konkretnie zadania będzie wykonywał zespół odpowiedział, że ma on przede wszystkim „pokazywać naszą wizję przyszłości - wizję jak najbardziej pozytywną”. „To wszystko w połączeniu z bezprecedensowych rozmiarów programem wsparcia inwestycji samorządowych, gdzie nawet samorządowcy z przeciwnego obozu politycznego przyznawali że nigdy nie było tylu inwestycji lokalnych co w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości” – podkreślił. Wyjaśnił, że chodzi o inwestycje w szkoły, przedszkola, żłobki, infrastrukturę, czy szpitale powiatowe.
„Inwestycje z biało-czerwoną flagą i godłem polski. Rozsiane po wszystkich zakątkach Polski" – zaznaczył i dodał: „Chcemy to wciąż mieć na sztandarach i rozwijać swoją ofertę”. Premier zapowiedział powstanie nowego programu dla miast i miasteczek.
„Chcemy też lepiej pokazywać nasz dotychczasowy program: wprowadziliśmy 0 proc. PIT dla młodych, a młodzi zagłosowali w dużej mierze na opozycję. To oznacza, że musimy znaleźć sposób na dotarcie do tej grupy” – podkreślił.
„Tsunami” w spółkach Skarbu Państwa?
Pytany o to, czy spodziewa się „tsunami” w spółkach Skarbu Państwa, odparł: „O ile opozycja się dogada, to spodziewam się daleko idących zmian, choć jestem przekonany, że w wielu przypadkach będą to zmiany niesprawiedliwe, bo wiele osób prowadziło działania bardzo pozytywnie. Ale to inna część polityki, polityka personalna w odniesieniu do spółek Skarbu Państwa, nie pierwszorzędna dzisiaj na pewno”.
Mateusz Morawiecki został zapytany o to, czy PiS jest w stanie poprzeć jakąś formę zmian w sądach i mediach publicznych? „Jakąś formę tak - o ile będzie dobra dla Polski, konstruktywna i kompromisowa” – powiedział.
Dopytywany, czy jego ugrupowanie będziecie totalną opozycją, czy jest w stanie pójść na kompromisy na przykład w sprawach zmian w sądach lub mediów publicznych, powiedział, że jeśli będą opozycją, „to na pewno nie totalną, tylko konstruktywną”.
Morawiecki: Opozycja chce wycofać się z obietnic wyborczych. Stąd ta panika w ich oczach i stąd sięganie po metody J. Urbana
Proszony o komentarz do tekstu Ludwika Koteckiego, który ukazał się na portalu money.pl, w którym ekonomista stwierdził, że „mamy rekordowy deficyt budżetu i rekordowe potrzeby pożyczkowe”, premier ocenił, że to demagogia.
„Ludwik Kotecki zna się na rynkach finansowych i wie, że Komisja Europejska analizuje każdą złotówkę, że przed rynkami finansowymi nie da się niczego ukryć. Ale w tej sprawie posłużył się wartościami nominalnymi. To demagogia. Tylko wartości procentowe, a nie nominalne oddają rzeczywisty stan finansów publicznych. U nas dług publiczny w odniesieniu do PKB zmalał! Możemy te nasze osiem lat prześwietlić pod tym kątem - i wyjdzie nam czarno na białym, że zmalał o ponad trzy punkty procentowe” – powiedział.
Szef rządu wskazał, że deficyt przedstawiany Brukseli jest na poziomie ponad 4 proc. PKB. „Przecież my prawie 4 proc. PKB wydajemy na armię! Gdyby odliczyć te olbrzymie i konieczne wydatki na wojsko, to mielibyśmy w zasadzie zrównoważony budżet” – oświadczył.
Pytany o zarzuty dotyczące wydatków wyprowadzanych poza budżet państwa premier odpowiedział: „Ja rozumiem głosy propagandystów Platformy. Rozumiem »ekspertów« od czarnego PR-u, adeptów goebbelsowskiej filozofii, że kłamstwo powtórzone 100 razy staje się prawdą. Ale prawda jest taka, że zostawiamy finanse publiczne w bardzo dobrym stanie”.
W ocenie Mateusza Morawieckiego, „KE i rynki finansowe widzą tę rzeczywistość: każdy, kto się choć trochę interesuje, to wie, że nie da się ukryć choćby złotówki długu”.
„Każdy, kto ma odrobinę dobrej woli wie, że niezależnie, powtarzam: niezależnie od rodzaju funduszu, czy kategorii budżetowej, wszystko i tak na koniec ląduje w jednym worku pod nazwą: państwowy dług publiczny. To dlatego rynki finansowe były i są spokojne. Bo widziały naszą politykę fiskalną, politykę finansową. A opozycja wściekała się, że dobrze nam idzie i próbowała widzieć drzazgę w naszym oku, zapominając o belce w swoim” – podkreślił.
Mówił, że w całej tej sprawie chodzi o to, że „opozycja chce się wycofać z obietnic wyborczych i uzasadnić to wycofanie się poprzez takie żonglerki liczbami”. „Za chwilę się okaże, że nie da się podwyższyć kwoty wolnej, że nie da się wdrożyć dobrowolnego ZUS-u, że nie da się wprowadzić »babciowego«, nie będzie kredytu zero procent itd. Dlaczego? Bo to było oszustwo wyborcze. Ale społeczeństwo będzie tego pilnować i rozliczać. Stąd ta panika w ich oczach i stąd sięganie po metody Jerzego Urbana” – zakończył.
lena
