Władze tego miasta, wraz z trzema innymi miejscowościami oraz spółką wodociągową, miały świadomie i za pieniądze, zgodzić się na ukrywanie przed mieszkańcami informacji, że prace wydobywcze koncernu górniczego Leag, mają niebezpieczny wpływ na jakość wody w tych miastach, a co za tym dalej idzie, mogą też zagrażać zdrowiu i życiu mieszkańców.
Sprawę opisał niezależny portal Correctiv.org, który zajmuje się w Niemczech demaskowaniem korupcji oraz nieprawidłowości w życiu publicznym. O problemach z jakością wody, mieszkańcy m.in. Frankfurtu nad Odrą, mieli się nigdy nie dowiedzieć.
LINK DO ARTYKUŁU PORTALU CORRECTIVE.ORG
Burmistrz Frankfurtu wraz z trzema okolicznymi miastami zawarł ugodę o zachowaniu poufności – w zamian Leag płaci pięć milionów euro na wodociągi. Dokument stwierdza, że nie mogą nawet sprawiać wrażenia, że firma zagraża lub komplikuje zaopatrzenie w wodę pitną – czytamy na portalu.
Umowa z koncernem Leag została podpisana na początku roku i do chwili ujawnienia wyników dziennikarskiego śledztwa, nikt o niej nie wiedział. W artykule Correctiv.org pt. "Zanieczyszczona woda: Spółka węglowa płaci ciche pieniądze", dziennikarze podkreślają, że działalność koncernu Leag zagraża nie tylko sąsiadowi polskich Słubic, ale również jakości wody w całym landzie, a nawet stolicy Niemiec.
Jeśli Leag zanieczyszcza wody gruntowe w Brandenburgii, zagraża to nie tylko wodzie pitnej we Frankfurcie nad Odrą, ale także wodzie w berlińskich gospodarstwach domowych - czytamy w tekście Anniki Joeres , Eleny Kolb i Katariny Huth.
Jak podkreślają, woda pitna w całej Brandenburgii jest już dzisiaj bardzo zanieczyszczona.
Wzrasta liczba przypadków wysokiego poziomu siarczanów w wodzie. Winę za to ponosi górnictwo – wyjaśniają.
Wybory 2025. Zwycięstwo Nawrockiego, wysoka frekwencja

Dzieje się tak dlatego, że koncern Leag wypompowuje ogromne ilości wód gruntowych, aby dostać się do węgla brunatnego.
Podczas tego procesu uwalniane są siarczany. Mogą one być niebezpieczne w wyższych dawkach, szczególnie dla małych dzieci, dlatego istnieją wartości graniczne dla wody pitnej – dodają.
Poufna umowa w sprawie milczenia na temat jakości wody, to efekt sporu prawnego pomiędzy Frankfurtem nad Odrą, a firmą Leag. Sprawa trafiła nawet do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, ale nieoczekiwanie została wycofana. Wszystko po tym, jak rzecznik generalny trybunału zasugerował, że argumenty władz miasta są zasadne, a firma wydobywcza dopuściła się wielu poważnych zaniedbań. Teraz wiadomo, że był to efekt tajnej ugody, która nie ma nic wspólnego z transparentnością, będącą standardem w Polsce.
Zapytania w sprawie frankfurckiej afery wysłaliśmy do biura nadburmistrza Frankfurtu, Rene Wilke, jak też do samego koncernu Leag. Zapytaliśmy o standardy informowania opinii publicznej w takich sytuacjach, a także o to, jak zakaz informowania o zagrożeniach, które mogą wywołać katastrofę ekologiczną przy granicy z Polską, ma się do dobrosąsiedzkich relacji oraz dbałości o środowisko. Do momentu publikacji, odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Milczenie, jak się wydaje, jest ich modelem biznesowym – napisał portal Correctiv.org.
W mediach społecznościowych, zareagowała ekspertka Instytutu Zachodniego, Patrycja Topper.
Tak można ? – zapytała publicznie, publikując link do tekstu niezależnych dziennikarzy.