- Z zeznań wiem, że ją benzyną polałem, ale czy zapałka mi wypadła, czy co, to nie pamiętam. Może mówiłem do niej, że ją podpalę, bo tak wynika z zeznań, ale ja tego pewny nie jestem. Mogło tak być - powiedział w wyjaśnieniach na wstępie rozpoczętego wczoraj procesu Kazimierz K.
Z zeznań wiem, że ją benzyną polałem, ale czy zapałka mi wypadła, czy co, to nie pamiętam.
Oskarżony, któremu grozi od 12 do 25 lat więzienia lub nawet dożywocie, mówił, że żałuje tragedii do jakiej w listopadowe popołudnie 2018 roku doszło na poddaszu domu w Kościerzynie.
Z zeznań jego i sąsiada, który również uczestniczył w libacji, wynika, że wspólnie z 49-letnią konkubiną K. wypili 3-4 butelki taniego wina. W tym czasie miało dojść do kłótni - 56-latek zarzucił kobiecie kradzież telefonu jednego z kolegów i pieniędzy innego.
Szczegóły podpalenia kobiety, która w wyniku odniesionych oparzeń zmarła w szpitalu po kilkunastu dniach, trudno będzie ustalić. Wiadomo tylko, że pożar został zgaszony jeszcze zanim dojechała straż pożarna wezwana do wybuchu pieca i ratownicy medyczni. - Faktycznie był tam piecyk, ale jak ja sprawdzałem, to nie było śladów, żeby był używany. Był zimny - zeznał jeden ze strażaków, który mówił, że kobieta leżała na podłodze, a pijani mężczyźni się nią nie zajmowali. Zastrzegł jednak, że prawdopodobnie to oni ugasili wcześniej płomienie na ciele 49-latki.
Członkowie rodziny Kazimierza K. przed sądem odmówili zeznań. Tymczasem z ustaleń prokuratury, która wykluczyła wybuch pieca, wynika, że ogień spowodował u zmarłej kobiety głębokie oparzenia - II i III stopnia - 40 procent powierzchni ciała, w tym głowy, szyi, klatki piersiowej i kończyn.
Jak ustalono, pokrzywdzona wspólnie z konkubentem oraz jego kolegą spożywała alkohol. Pomiędzy partnerami doszło do kłótni, w trakcie której mężczyzna oblał kobietę benzyną, a następnie podpalił.
- napisali śledczy w lakonicznym komunikacie w lutym kierując sprawę do sądu.
Na korzyść Kazimierza K. przemawiać może fakt, że od samego początku przyznawał się do winy i wyraził skruchę. Mężczyzna wcześniej leczył się odwykowo, był karany za jazdę pod wpływem alkoholu. Jak przez mgłę pamiętał również, że ratował konkubinę, używając do tego mokrego ręcznika.
Jak informuje rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku w sprawie zapadł wyrok.
- Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał 56-letniego mężczyznę na karę 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo ze szczególny okrucieństwem 49 letniej kobiety - relacjonuje prokurator Grażyna Wawryniuk.
Zobacz też: Oskarżony twierdził, że żona go zostawiła. Jej ciało po 19 latach znaleziono zamurowane w piwnicy
POLECAMY NA DZIENNIKBALTYCKI.PL: