Oczywiście, pretekst do tych skojarzeń ciągnie się z Końskich, które kandydat Nawrocki, tłumacząc się z porzuconej flagi polskiej, potraktował jak zdobyte wzgórze. Tę flagę zgrabnie rozegrał sztab kandydata Trzaskowskiego na późniejszej o dwa tygodnie debacie w redakcji „Super Expressu”.
Zauważmy więc tylko, że Nawrocki w swych tłumaczeniach bliższy jest tradycji ord wschodnich, które tereny najeżdżały, łupiły i porzucały, prąc dalej, niż tradycji wojskowej białego człowieka, gdzie barwy i symbole to wartość najwyższa, chroniona z pietyzmem na wieki.
Nawrocki wrzucił jeszcze, na swoje nieszczęście, coś o Polakach zatykających flagę na zdobytym Monte Cassino… Na jego szczęście niewielu zwolenników doczyta info, że ta flaga jest przechowywana w muzeum Sikorskiego w Londynie. Podobnie jak słynną flagę z Iwo Jimy można odnaleźć w Narodowym Muzeum Korpusu Piechoty Morskiej.
Owszem, dość śmiesznie wyszli ci politycy PiS, którzy na wejście Trzaskowskiego z zostawioną przez Nawrockiego flagą oburzali się, że to tanie efekciarstwo. Uwielbiam to bezwstydne obnoszenie się z połową mózgu, bo gdyby go na moment złączyć, to nie sposób pominąć, że zabawę w granie flagami traktowanymi jak gadżet zaczął Nawrocki. No ale ja nie o tym.
Ja chciałem o tym, że każde nasze przyzwolenie na chamstwo i prostactwo, na hejt i zwykłe kłamstwa, ośmiela złych ludzi. Bo nic nie dzieje się w próżni. Mógł kandydat Braun bezkarnie zrobić najazd na szpital w Oleśnicy – dziś mamy zabitego lekarza w Krakowie i zaatakowaną przez pacjenta lekarkę w Częstochowie.
Lecz przede wszystkim mamy tu robioną – jak wszędzie i ze wszystkim – obrzydliwą kaszanę. Nie chcę epatować słowem, które mam w ustach, gdy słyszę obrońców życia, mówiących bez mrugnięcia okiem, że zabity zastrzykiem w łonie matki 9-miesięczny płód „mógł się urodzić i normalnie żyć”. Nie chcę się kłócić o definicje, dajmy więc wersję kanoniczną dla tych >obrońców życia<: „zabito chłopczyka, który mógłby normalnie żyć, a może po prostu częściej niż inni miałby rękę czy nogę w gipsie”.
No bo właśnie nie mógłby!!! – co wie każdy, kto poświęci minutę, by się dowiedzieć, czym jest łamliwość kości typu 2. Mógł tylko urodzić się w męczarniach, by chwilę potem w męczarniach skonać. Nie mówię, że to tłumaczy tak późną aborcję, czy aborcję w ogóle. Mówię, że pomijanie tego faktu przy tej konkretnej sprawie jest robieniem obrzydliwej kaszany na cudzej, ogromnej tragedii, dla szybkiego, politycznego zysku.
Zresztą, sprawa Oleśnicy nie jest dla was czarno-biała. To zobaczcie to: polityk wrzuca sobie swobodnie na socjale wpis, linkując do gorącego jeszcze newsa RMF FM o zabójstwie w Krakowie. I pisze sobie: „Niestety lekarz stał się ofiarą polityki migracyjnej obecnego rządu”.

I ten Piotr Cieplucha, były wiceminister, zastępca Ziobry, gość z jądra Suwerennej Polski, robi to na zimno, by przypomnieć się i błysnąć pryncypałom, bo dziś jest tylko radnym w Łodzi. Robi to na zimno, bo w tekście, do którego odsyła, nie ma śladu sugestii, że zabójcą mógłby być imigrant. Choć jeszcze nie było wiadomo, że to Polak-katolik z Jędrzejowa.
Więc teraz zdziwicie się, że ja – stary dziennikarz – jestem dziś za radykalnym ściganiem mowy nienawiści i hejtu. Dziwicie się? To popatrzcie, kto dziś najbardziej krzyczy w obronie zagrożonej takim ściganiem „wolności słowa”. Zgadliście – kumple Cieplucha.
A dopóki ktoś taki po czymś takim nie zostanie z buta przeczołgany przez prawo i sprawiedliwość, będzie nam wszystkim robił dziadostwo ze wszystkiego. Jak tysiące równie bezkarnych jego kolegów po fachu – szczucia i kłamania. W nadziei na polityczne zyski z robienia nam co dzień Dnia Kaszany.
