Profesora posłuchać warto, bo o świecie w ogóle, a Chinach i Węgrzech w szczególności, opowiada pasjonująco. Dziś miejscem, gdzie znajdziesz podobnych ludzi, mających wiedzę i potrafiących się nią podzielić, są internetowe podcasty.
Najłatwiej dobry program w sieci, poza oczywiście prowadzącymi i ich gośćmi, poznać po długości. Profesor Góralczyk u Patrycjusza Wyżgi („Didaskalia” – 278 tys. subskrybcji na YT) o Węgrzech Orbana opowiada 1,5 godziny. Jeden z najlepszych dziś takich formatów nazywa się „Dwie lewe ręce”, a prowadzący go panowie nie kręcą niczego poniżej 2 godzin.
Zostawmy jednak miejsce, gdzie ktoś długo i spokojnie mówi do ciebie mądre rzeczy na ważne tematy. Teraz trochę poskrolujmy i pozipujmy. Zobaczmy, co do nas mówią politycy i publicyści tzw. głównego nurtu.
!!! No tak. Oni od dawna raczej już tylko wrzeszczą. Nie do końca dlatego, że są źle wychowani, tylko że w dzisiejszej debacie kulturalni po prostu nie dojdą do głosu. Nie znam już żadnego programu, gdzie tzw. dyskusja w studiu nie zamienia się w kakofonię przekrzykujących się głów.
Jak uda ci się zrozumieć, co krzyczą, jest jeszcze gorzej. Ale to inny wątek: socialmediowy hasztag zastępuje treść. Wbijasz #Tuskdodymisji albo #PiStomafia i lądujesz w środku wojny plemion, gdzie racja nie jest dlatego, że jest do dowiedzenia, tylko dowodem na racje jest to, że stoisz po tej samej stronie.
I dopiero tutaj wyskoczą mi tytułowi symetryści. Bo oni pojawiają się zawsze, gdy w jakiejś sprawie jedna ze stron zdaje się mieć jednak rację-rację. Właściwie to pojawiali się zwykle tam, gdzie PiS był w opałach. Ich hasłem było zdanie, traktowane jako zadanie: może i PiS coś właśnie robi źle, ale przecież PO… Teraz to brzmi: PiS popełniał błędy, ale to, co robi teraz PO, to ho ho albo nawet gorzej… Niestety dla nich, im bardziej zwolennicy nowej władzy nie odstawiają nogi w nawalance z prawymi patriotami, tym mniej miejsca zostaje dla nich.
I bardzo dobrze, niech szczezną. To ich namolne obnoszenie się z niby przykładaniem równej miary, przez co nic nie mogło być złe czy głupie, dopóki symetrysta nie znalazł przykładu, że złe i głupie było też coś po drugiej stronie. To ich porównywanie rzeczy nieporównywalnych, dzięki czemu każde draństwo było relatywizowane. To ich narzekanie, że „kundelki z Twittera” śmią mieć inne zdanie i nie chcą już słuchać „redaktorów”...
Może dlatego Marcin Meller, maskotka symetrystów od czasu słynnego: „nie straszcie PiSem”, zaliczył katastrofę, próbując sił w samodzielnym programie. Bo – to 3. ważna rzecz o podcastach: możesz mówić tam długo, ale MUSISZ mieć coś do powiedzenia.
Ciekawszy jest więc generał symetrystów, redaktor Grzegorz Sroczyński. W płomiennej odezwie wzywa on dzisiaj w gazecie.pl wszystkich „normalsów” do buntu. ***** fanatyków – zachęca, bo gdy „główne partie mainstreamowe będą karmić bez umiaru polaryzację, Polska w końcu utknie. Fanatycy mogą zniszczyć kraj”.
Dlatego, mówi Sroczyński do „człowieka rozsądnego”, nie można słuchać wrzasków obu stron, bo obie strony są siebie warte.
I tak lądujemy u symetrysty w salonie, gdzie nas zaprosił pod warunkiem, że nie będziemy już słuchać „oszołomów”. Bo przecież chodzi o to, żeby normalsi znów grzecznie słuchali pana redaktora z wyborczej.
A tymczasem świat nadal uparcie nie chce być symetryczny. I NIE, zachowanie polityków i trolli PiS-u w czasie powodzi nie było takie samo, jak zachowanie PO i ich trolli. Tak jak TVP za PiS-u nie można porównać do TVP za PO, afera wizowa jest aferą, a Rachoń nigdy nie był dziennikarzem.
Sposobem na zakończenie wojny polsko-polskiej nie jest bowiem uznanie, że obie strony są tak samo złe. Drogą wyjścia z tej młócki jest skazanie na więzienie złodziei, na infamię kłamców, a na śmieszność gadającą bzdury resztę. Bo obie strony zawsze będą mieć „wspólną granicę” i dlatego szukaj na „bratanków” nie tych, co są za PiS czy za PO, tylko tych, co są uczciwi i rzetelni.
Bo Sroczyński ma rację, gdy mówi, że „normals” powinien unikać „fanatyków” z obu stron i szukać opinii idących w poprzek partyjnych przekazów. Podaje też jednak od razu – a jakże – listę mediów, gdzie normals będzie bezpieczny. I NIE, nie ma na niej żadnego dobrego podcastu.
Aha, a granicę z Węgrami oczywiście mieliśmy, jakoś od Chrobrego do Habsburgów. Słuchaj więc sobie, „normalsie”, kogo tam zechcesz, ale pamiętaj: dziś wierzyć, znaczy sprawdzać!
