Uważam, że film braci Sekielskich o pedofilii wśród duchownych jest takim „game changerem”, przynajmniej w Kościele. Każdy kolejny dzień przynosi kolejne przeprosiny biskupów, którzy bagatelizowali problem albo próbowali postponować dokument Sekielskich. Ale też ten film ośmielił milczące dotąd ofiary do mówienia głośno o swoim dramacie. Przypadki seksualnego molestowania dzieci przez księży opisywano już wcześniej, nigdy jednak dotąd w Polsce nie wywołało to takiej dyskusji i takiego oddźwięku. Zmiana polega na tym, że teraz po raz pierwszy polski Kościół zmuszony jest mierzyć się już nie z konkretnymi przypadkami pedofilów, ale z całością problemu.
CZYTAJ TEŻ | KOLEJNY AKT POLSKIEJ DYSKUSJI O OFIARACH PEDOFILII W KOŚCIELE. CZY FILM SEKIELSKIEGO WYWOŁA NOWĄ WOJNĘ IDEOLOGICZNĄ? [RECENZJA "TYLKO NIE MÓW NIKOMU"]
Ta historia już gdzieś się wydarzyła. Konkretnie w Stanach Zjednoczonych. W styczniu 2002 roku, „Boston Globe” opublikował tekst: „Kościół przez lata pozwalał księżom na wykorzystywanie seksualne dzieci”. Publikacja „Boston Globe” pokazała dość podobne mechanizmy co film Sekielskich. Zarzuty wobec duchownych ignorowano; owszem, księży zawieszano, ale byli przywracani do pracy w innej parafii. Początkowa reakcja hierarchów też była podobna. Pomstowali na liberalne media, później przepraszali za tuszowanie pedofilskich afer, ale ze składaniem urzędów się nie spieszyli. W efekcie po ujawnieniu kolejnych skandali, jak w irlandzkim Kościele, następował niemal masowy odpływ wiernych. Polscy biskupi szybko zareagowali, przepraszają, ale to może być za mało. Powinni przejść od słów do czynów, choćby zaproponować politykę „zero tolerancji”, zakładającą na przykład przekazywanie policji oskarżeń wobec duchownych. Biskup nie powinien być wyłącznie sędzią kapłana, który okazał się pedofilem.
„Tylko nie mów nikomu": Film Sekielskiego wywołuje ogromne e...
Czy ta dyskusja wywołana przez braci Sekielskich zmieni w Polsce również inne obszary życia, obyczajowość, a zwłaszcza wpłynie na politykę? W jakimś stopniu proces laicyzacji trwa od dawna. Praktykuje się rytuały takie jak chrzciny, śluby, pogrzeby, ale liczba uczestników mszy niedzielnych spadła do 39 procent. Raczej jestem skłonny zgodzić się z opinią, że Polacy w większości przyznają się w deklaracjach do tego, iż są katolikami, coraz bardziej jest znakiem tylko tożsamości kulturowej.
Politycznie w dość powszechnym przekonaniu ta dyskusja bardziej służy opozycji, która zlepia obóz władzy z Kościołem, eksponując zwłaszcza przypadki wspierania PiS przez hierarchów. Sam nie umiem prognozować, ale jesteśmy akurat w takim momencie, że przynajmniej częściową odpowiedź na to pytanie poznamy za przeszło tydzień, znając wyniki wyborów europejskich. Warto jednak przypomnieć, że bardzo dawno temu Jarosław Kaczyński dość przenikliwie ostrzegał, że Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe to najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski. To była reakcja na manifestowaną przez ZChN pobożność. To było przenikliwie, bo rok po tym ostrzeżeniu wahadło w polityce się przechyliło, prawica przegrała, a wygrała postkomunistyczna lewica z SLD. I to też już było, bo jakże często Polacy - głosując - bardziej oddają głos „przeciwko” niż „za”.
Mapa pedofilii w polskim Kościele. Historie tych dzieci są s...
