- Najgorsze są wieczory - mówiła sądowi na koniec procesu żona ofiary Joanna H. - Dzieci pytają dlaczego tatuś nas zostawił. Modlą się, żeby w niebie nie bolała go głowa. Oskarżony nie dość, że zabił człowieka to jeszcze zabił całą naszą rodzinę - dodawała. Mariusz H. osierocił trójkę dzieci.
Zobacz film z tragedii w byłym Cocomo. Oto jak zginął człowiek
Do tragedii doszło w nocy z 21 na 22 września ubiegłego roku. Ofiara - Mariusz H. - trafił do klubu razem z kolegą, namówiony przez jedną z dziewczyn. To tak zwane "selekcjonerki", krążące wieczorami po Rynku z kolorowymi parasolami. Weszli do środka, siedli na chwilę i chcieli szybko wyjść. Okazało się bowiem, że za wstęp trzeba zapłacić. Podczas wychodzenia doszło do awantury z dwoma ochroniarzami.
Co to jest klub Cocomo - KLIKNIJ TUTAJ
Oskarżony i jego kolega próbowali przekonywać sąd, że wyprowadzani mężczyźni byli agresywni. Ale nagrania z kamer - zamontowanych w lokalu - przeczą temu. Do ataku doszło już poza klubem, znajdującym się w podziemiach jednego z budynków na wrocławskim Rynku. Nie było żadnego powodu by uderzyć Mariusza - mówiła prokurator Małgorzata Kalecińska. - Atak zaczął się od pchnięcia w plecy więc trudno uznać, że Igor W. czegoś się obawiał w zachowaniu Mariusza.
Uderzony - jeden ze świadków mówił, że był to "cios na nokaut" - upadł i uderzył głową o ziemię. Kilka dni później zmarł w szpitalu.
PRZECZYTAJ: jak klienci klubu tracili świadomość i szatali pieniędzmi
Oskarżenie przekonywało, że Igor W. jest sprawcą pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to dwanaście lat więzienia. Prokuratura i rodzina ofiary domagali się ośmiu. Ale obrona przekonała sąd do innej łagodniejszej kwalifikacji tego przestępstwa - nieumyślne spowodowanie śmierci. Grozi za to do pięciu lat więzienia i taki właśnie jest wyrok. Kara w zawieszeniu - o co prosiła obrońca mecenas Agata Klimentowska - nie wchodziła w grę - mówił sędzia Kosmala.
- Żaden wyrok nie odwróci tego co się stało - podsumował uzasadnienie sędzia. Zwrócił też uwagę na patologię, jaką są takie kluby jak "Passion" - dawne "Cocomo". Na ochroniarzy, którzy nie są naprawdę ochroniarzami czy pracowników, którzy pracownikami naprawdę nie są. Apelował do "organów państwa", by tym klubem się zajęły.
Żona ofiary - Joanna H. i jej pełnomocnik mecenas Tomasz Okińczyc zapowiadają apelację i walkę o zaostrzenie kwalifikacji. Prokuratura zastanowi się nad apelacją po przeczytaniu pisemnego uzasadnienia.