Oczywiście wszyscy mamy świadomość, że za owym powrotem do tematu stoi przede wszystkim polski rząd, który postanowił przypomnieć światu szereg starych zdjęć, a przy okazji poinformować samych Niemców, że dopóki nie zapłacą Polsce za swoje niegodziwości, już nigdy nie będą spać spokojnie.
Niemiecka lekcja „dobrego wychowania” dla Węgrów
Natomiast nie możemy udawać, że nie widzimy, jak w wymuszonej na nich bezsenności, wspomniane środowiska udają przed sobą i światem, że nic się nie stało i wszystko jest w porządku. Nie możemy też nie widzieć, że takie podejście prowadzi do kumulujących się napięć, grożących wybuchem.
Co zastanawiające, strona niemiecka, a więc, wydawałoby się najbardziej zainteresowana tym, by mieć wreszcie święty spokój, nie robi nic, by owo napięcie łagodzić. Wręcz przeciwnie, co chwila po tamtej stronie pojawiają się głosy i gesty, które napięcie wyłącznie zaogniają. I to nie od dziś.
Pamiętam jak swego czasu, w niemieckim dzienniku „Sueddeutsche Zeitung” wystąpił tamtejszy publicysta Herbert Prantl i zarzucił Węgrom – na Polskę widocznie jeszcze czas nie przyszedł – „brak dobrego wychowania”. Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, gdzie Węgry, a gdzie Polska, a tym bardziej, że akurat w relacjach z Węgrami niemiecka bezczelność może dawać poczucie większej swobody, niż ma to miejsce w przypadku Polski. Mimo to, akurat tym razem, pojawiło się coś, co wołało o komentarz, mianowicie owo „dobre wychowanie”.
Niemiecka lekcja kultury dla Polaków
Od tego czasu minęło kilka lat i tym razem, z Węgrami odstawionymi nieco na bok, Niemcy wzięli sobie na tapetę Polskę, a głównym naganiaczem uczynili swojego ambasadora w Warszawie Thomasa Baggera. Oto w aktualnym polskiego wydaniu „Newsweeka” ukazała się obszerna rozmowa z Baggerem, którego wypowiedzi, od początku do końca, to wręcz modelowy przykład bezczelności, na którą pozwolić sobie mogą wyłącznie ludzie głęboko przekonani o swojej cywilizacyjnej wyższości, objaśniający w jak najbardziej kulturalny sposób wszystkim różnice między dobrem i złem, no i między kulturą właśnie, a jej brakiem.
Nie będę tu cytował jego, delikatnie mówiąc, niestosownych wywodów, bo zajęłoby to zbyt dużo miejsca, natomiast chciałbym zauważyć, że jeśli dziś na pierwszy front politycznej walki o przyszły kształt Europy Niemcy wysyłają najpierw kogoś takiego jak wspomniany wcześniej Prantl, a dziś ambasadora Baggera, to musi oznaczać, że oni ewidentnie chcą nas zirytować. Po co? No, tego niestety póki co nie wiemy.
Niemiecka lekcja „dobrego wychowania” w obozie śmierci
Natomiast bardzo chętnie jeszcze przez chwilę pociągnę wątek owego „dobrego wychowania” i wspomnę coś, co każdy z nas może w każdej chwili obejrzeć w muzeum w Auschwitz. Otóż wśród najróżniejszych pamiątek trafimy na dokument stwierdzający, że pewien człowiek został skazany na trzy dni karceru za to, że załatwił się za barakami, zamiast w toalecie. Dokument jest sporządzony bardzo starannie, widzimy na nim pięć pieczątek i sześć podpisów. Pięć niemieckich pieczątek i sześć niemieckich podpisów, poświadczających, że więzień nie postąpił z zasadami „dobrego wychowania” i że kara została nałożona zgodnie z przepisami.
Nic nie zmyślam. Tam to jest. Niech Pan, Panie Ambasadorze tam kogoś wyśle i on to Panu potwierdzi. To jest naprawdę piękna rzecz.
Ted
