W połowie podstawówki (były to lata osiemdziesiąte) mieliśmy, jako pomoc naukową atlasy. Była w nich mapa polityczna Europy, w której państwa NATO zaznaczone były na niebiesko, Układu Warszawskiego na czerwono. I choć bazgranie po książkach nie jest specjalnym powodem do dumy, pierwszą rzeczą, jaką każdy z nas zrobił, było przemalowanie Polski na natowski, niebieski kolor. Dziś pewnie ukraińska młodzież robi to z większym zaangażowaniem niż my wtedy. Nam na wejście do Sojuszu przyszło czekać piętnaście lat. Ukraińcom - trzeba mieć nadzieję - poszczęści się szybciej. Zwłaszcza że nam wtedy chodziło przede wszystkim chyba o wyprowadzanie z równowagi co bardziej prokomunistycznych nauczycieli. Dla Ukraińców zaś obecność w Sojuszu to może być jedyna gwarancja życia w spokoju.
Komunista=anarchista
Wyprowadzanie z równowagi co bardziej prokomunistycznych nauczycieli nie było jakimś specjalnym bohaterstwem. Bo co to byli za komuniści. Swoją drogą, kiedyś palnąłem coś na temat komunizmu, usłyszała to nasza wychowawczyni. Powiedziała - skądinąd słusznie - że się wypowiadam na tematy, o jakich nie mam pojęcia i że powinienem w encyklopedii poczytać. Następnego dnia przyniosłem do szkoły ósmy tom encyklopedii krakowskiego wydawnictwa „Gutenberg”, gdzie hasło „komunista” odsyłało do „anarchista”, czyli „bandyta napadający z bronią na sklepy”. Krakowska specyfika. W takiej Warszawie to encyklopedie spłonęły w Powstaniu. Zostały więc im PWN-owskie, w których „komunista” nie był opisany w tak uproszczony sposób.
W 1984 roku, chwilę po zniesieniu stanu wojennego, z kilkudziesięcioma tysiącami uzbrojonych po zęby krasnoarmiejców w Polsce (krasnoarmiejców z bronią jądrową) Polska w NATO to była jednak zupełna abstrakcja. Ale przemalowywaliśmy te mapy.
Wróg się wykrwawia, bezpieczeństwo rośnie
Dzisiaj Ukrainy w NATO nie ma. Ale jakby była. Sojusz korzysta z wszystkich plusów, jakie by obecność w nim Ukrainy, za sobą niosła. Gdyż jedna z najsilniejszych dziś chyba w Europie armia tłucze największego w Europie wroga Sojuszu. Wróg się wykrwawia, przez co bezpieczeństwo Sojuszu rośnie. Na polu walki testowane są kolejne systemy uzbrojenia, rozpoznawana jest jakość (choć raczej bylejakość) wrażego sprzętu. A to wszystko bez minusów, jakie by dziś obecność Ukrainy w Sojuszu niosła. W znaczeniu Ukraińcy na froncie są sami. Nie mają nad sobą parasola sojuszniczego lotnictwa, nie stoją obok nich żołnierze z innych krajów. Przelewana jest jedynie krew ukraińska.
Prezydent Biden powiedział, że wszyscy sojusznicy się zgodzili, iż przyszłość Ukrainy jest w NATO. Nie zgodzili się tylko, jak ta przyszłość jest odległa. Kłopot prawdopodobnie polega na tym, że kilku europejskich specjalistów od realpolitik kombinuje, że trzeba tę przyszłość jak najdłużej oddalać. Bo z czasem będzie można wrócić do interesów z rzeczonym wrogiem, a zgoda na członkostwo Ukrainy w NATO może być fajną kartą przetargową. Na przykład przy negocjowaniu nowych umów gazowych. Interesy będą kwitły, a Ukraińcy będą słyszeć, że nie ma zgody na akcesję, bo korupcja, co prawda, już mniejsza niż w niektórych krajach Europy, ale przecież nie chodzi o to, żeby się porównywać z najgorszym. Albo że tematy ekologiczne nie są na wystarczającym poziomie, albo że prawodawstwo nie jest wystarczająco progresywne. Generalnie, że nie odpowiadają standardom.
I jak to się skończy? Tak samo, jak poprzednio. Gdyby Ukrainę zaproszono do NATO na szczycie w Bukareszcie, pewnie by w Sojuszu już była. A czy wtedy wybuchłaby wojna?
Ze trzy lata po tym, gdy przemalowywaliśmy Polskę na niebiesko, Sting nagrał piosenkę „History will teach us nothing”. Prorok, czy co?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?