To byłby symboliczny i wymowny krok, umożliwiający podejmowanie akcji strajkowych na szeroką skalę
Dziś, gdy do kolejnych wyborów parlamentarnych zostały trzy lata, rządowi specjalnie nie zależy na związkowcach. Zrobili swoje, poparli w wyborach prezydenckich Andrzeja Dudę i uwierzyli premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, że poważnie traktuje swoje zobowiązania wobec branży i do negocjacji wróci przygotowany. Na razie wysyła posłańców.
Tylko, że po wyborach związkowcy dostali od razu cios w brzuch, bo założenia polityki klimatyczno-energetycznej przedstawione przez ministra klimatu Michała Kurtykę mówią wyraźnie o zaprzestaniu spalanie węglem w miastach do 2030 roku, a na wsiach dziesięć lat później. Oznacza to zamknięcie pierwszych kilku kopalń w 2020 - 2021 roku.
Nie przeocz
Tragiczna sytuacja Polskiej Grupy Górniczej, której potrzeba ok. 2 mld zł. Pieniądze być może się znajdą jeśli spółka przedstawi sensowny plan restrukturyzacji, a taki z pewnością nie spodoba się górnikom. To ponad 40 tysięcy zatrudnionych osób w ośmiu kopalniach. Jak jednak wciąż można dotować firmę, której strata tylko w pierwszym półroczu tego roku wyniosła aż 548 mln zł.
Stąd dzisiejsza spotkanie związkowców, by policzyć szable i zdecydować na scenariusz. Jak pisaliśmy w Dzienniku Zachodnim pierwszym krokiem będzie ogłoszenie symbolicznego pogotowia strajkowego. Czas zadym w Warszawie, chyba minął. Z rządami PiS "Solidarność" wiązała największe nadzieje licząc, że nie zdecyduje się na drastyczne kroki wobec branży.
Jednak chociaż rządy Prawa i Sprawiedliwości trwają już drugą kadencję to nie ma ani kompetentnych zarządzających ani scenariusza zmian, który objąłby cały region, bo nie można górnictwa reformować w oderwaniu od innych branż oraz społecznych procesów rozgrywających się w województwie.
Musisz to wiedzieć
- Program dla Śląska był sensowny, ale nie jest realizowany -ocenia Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej "S" i dodaje sarkastycznie: - Może politycy mają plan, by kupić górkom pontony i wiosła. Nie jadą na Bałtyk i dmuchają w te wiatraki.
Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki, który w rządzie Jerzego Buzka przeprowadził pierwszą po zmianie ustroju reformę górnictwa jest zdania, że nie da się uniknąć likwidacji kopalń.
- O tym czy węgiel będzie nadal wydobywany, zdecydują koszty i warunki panujące w danym zakładzie. Nie można jednak utrzymywać kopalń, jeśli są trwale nierentowne. Nie można też kopalni oceniać w ciągu jednego roku. Trzeba to robić na podstawie obserwacji wieloletnich. Te trwale nierentowne, które generują bardzo wysokie koszty, muszą być likwidowane - stwierdził Steinhoff podczas zakończonego niedawno Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Dla związkowców to nie do przyjęcia. Szef WZZ Sierpień 80 Bogusław Ziętek mówi w mediach wręcz o spuszczeniu bomby atomowej na Śląsk.
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
