Polacy zostali skołowani częstymi zmianami strategii walki z koronawirusem. Model szwedzki drogą do lasu krzyży - mówi psycholog społeczny

Tomasz Dereszyński
Tomasz Dereszyński
Polacy zostali skołowani częstymi zmianami strategii walki z koronawirlsem. Model szwedzki drogą do lasu krzyży - mówi psycholog społeczny
Polacy zostali skołowani częstymi zmianami strategii walki z koronawirlsem. Model szwedzki drogą do lasu krzyży - mówi psycholog społeczny Polska Press
- Latem 2020 rząd realizował scenariusz szwedzki. Listopad 2020 r. był konsekwencją tego, że ktoś sobie pomyślał, że można spróbować “przechorować” Polaków i w ten sposób wyjść na swoje - komentuje dr Wiesław Baryła, psycholog społeczny, Uniwersytet SWPS w Sopocie.

Panie doktorze za pasem fala luzowania obostrzeń więc powoli można już podsumować postawy Polaków. Jak się jako społeczeństwo zachowywaliśmy w pandemii?

W miarę odpowiedzialnie, nie najgorzej. Na pewno nie możemy o sobie myśleć, że jesteśmy tak sumiennym i rozsądnym społeczeństwem jak na przykład mieszkańcy Tajwanu, Singapuru czy Nowej Zelandii, które to państwa sobie po prostu poradziły wprowadzając na poziomie rządowym bardzo ostre restrykcje a ludzie ich przestrzegali bez zbędnej kontestacji. To sprawiło, że te kraje zostały ominięte przez pandemię w znaczeniu ofiar śmiertelnych i pokowidowych powikłań. A i ich gospodarki też dobrze się mają. U nas aż tak dobrze nie było. Z drugiej strony znacznie lepiej niż Brazylia, która po dwóch ogromnych falach zachorowań znalazła się na krawędzi załamania funkcjonowania państwa a prezydent Jair Bolsonaro gwałtownie traci poparcie społeczne. Jako Polacy znaleźliśmy się gdzieś pośrodku, gdybym miał zaryzykować ocenę, to powiedziałbym, że na tle innych społeczności wypadliśmy lepiej niż nasz rząd na tle innych rządów.

Zwolennicy rządu argumentują, że przecież nie mieliśmy dotąd takiej pandemii, więc walka z nią była i jest trudna, bezprecedensowa. Przeciwnicy gabinetu Zjednoczonej Prawicy, krytykując jego politykę, np. przywołują kraje bardziej uporządkowane. Jak pan na to patrzy?

Największym problemem jest to, że nie było i nie ma spójności w działaniach rządu. Nie znam oczywiście kulis, pewnie niewiele osób je zna, ale zmiany z dnia na dzień tzw. strategii narodowych - a jakże - strategii walki z pandemią, a teraz szczepień zupełnie nie przystają do elementarnych zasad zarządzania kryzysowego.

Podstawą powinno być budowanie zaufania obywateli do działań rządu oraz budowanie ich poczucia bezpieczeństwa. A mieliśmy pamiętną panikę i pozbawiony realnych podstaw lockdown w marcu 2020, zamknięte lasy i parki, w maju rzekomo koronawirus został pokonany, w listopadzie podobno rząd został zaskoczony tzw. drugą falą koronawirusa. Ale w grudniu, gdy już była znana zjadliwość brytyjskiego wariantu koronawirusa, rząd podobno bał się narzucić kwarantannę na rodaków wracających z Wielkiej Brytanii co w konsekwencji zaowocowało kolejnym marcowym lockdownem. Teraz mamy zapowiedzi szybkiego luzowania obostrzeń. Z perspektywy przeciętnego Polaka działania rządu są miotaniem się od ściany do ściany a nie realizacją jakiekolwiek strategii.

Największe zastrzeżenie, jakie mam do rządu, to że latem 2020 de facto testował na nas wszystkich model szwedzki czyli nabieranie odporności stadnej przez przechorowanie, mając świadomość tego, że szczepionki już niedługo się pojawią i że ten model jest drogą prowadzącą do lasu krzyży.

Ktoś tak zdecydował? Kto?

Profesor Andrzej Horban, główny doradca prezesa Rady Ministrów do spraw COVID-19, w wywiadzie z 26 stycznia 2021 przyznał, że latem 2020 rząd realizował scenariusz szwedzki. Listopad 2020 r. był konsekwencją tego, że ktoś sobie pomyślał, że można spróbować “przechorować” Polaków i w ten sposób wyjść na swoje. Tego nie można wybaczyć, bo żaden poważny epidemiolog, których twittery śledziłem uważnie, nie pozostawił suchej nitki na modelu szwedzkim.

Nie dziwota, że Polacy mieli problem z odbiorem wytycznych z góry. Co pana w postawie Polaków, w ich reakcji na to umowne skakanie od Annasza do Kajfasza, zdziwiło, zaskoczyło?

Polacy zostali skołowani tymi częstymi zmianami. Oczywiście jedni mniej, drudzy bardziej. Badań na temat tego, jak Polacy rozumieją całą sytuację, jest całkiem sporo, ale ich wyniki nie prowadzą do jasnej konkluzji. Znacznie więcej o tym skołowaniu mówi nam odsetek 45% Polaków, którzy deklarują, że się nie zaszczepią na covid.

Dużo mówiły nam też obrazki z przestrzeni publicznej, choćby z Krupówek w Zakopanem czy też “podziemne” życie gastronomiczno-rozrywkowe. Te przesłanki każą nam myśleć, że jest całkiem liczna grupa osób, które niewiele lub wręcz nic sobie robią z zagrożeń pandemii. Jest też druga grupa, która całą pandemią jest bardzo mocno przerażona. Osoby te często bardzo wyolbrzymiają ryzyko związane z covidem, nie potrafią rozsądnie skalkulować sobie tego ryzyka, zakładają, że zachorowanie oznacza śmierć a każde narażenie się na kontakt z osobą chorą oznacza zarażenie. Z powodu tego wyolbrzymionego zagrożenia niemal przestali żyć, zamknęli się na amen w czterech ścianach i czekają aż koronawirusa nie będzie. Jedni uwierzyli, że jest dobrze, drudzy, że jest fatalnie.

Mamy bardzo niewiele tzw. środka czyli osób, które w miarę sensownie zarządzają ryzykiem, stosują się do tych obostrzeń, które są sensowne, dają sobie wytchnienie od tych, które są po prostu idiotyczne. Te osoby w miarę normalnie w pandemicznych warunkach funkcjonują. Liczebne grupy osób o skrajnych postawach wobec COVID-19 i mało liczna grupa osób o postawach umiarkowanych oznacza bardzo niebezpieczny stan polaryzacji społeczeństwa w kwestii życiowo ważnych dla każdego z nas bezpieczeństwa życia i zdrowia. Za tę polaryzację odpowiedzialność ponosi rząd, bo doprowadził do niej swoim niespójnym działaniem.

Użył pan obrazowego porównania o polaryzacji postaw. Na ile ta polaryzacja wynika z polaryzacji sceny politycznej?

Tu raczej jest na krzyż. Ta polaryzacja postaw odbija się raczej w ocenie skuteczności działań rządu w walce z pandemią, natomiast na pewno nie wpływa na postawy do koronawirusa, w stosowaniu się do obostrzeń, chęci szczepienia się. To na pewno tak nie działa, że szczepią się zwolennicy PiS a nie szczepią się zwolennicy opozycji albo na odwrót. Ta polaryzacja postaw do COVID-19 jest w poprzek sceny politycznej. Co ciekawe, niespójna wypowiedź przedstawicieli rządu, dla jednych jest przesłanką do myślenia, że mamy światowy spisek covidowy, w którym Polska też bierze udział, dla drugich, że COVID-19 jest tak potężnym zagrożeniem, że rządzący nie są w stanie zdobyć się na mówienie całej prawdy o tym, jakiego spustoszenia w naszym społeczeństwie dokonuje. By uzyskać zrównoważoną postawę, należy prowadzić spójną komunikację. Takiej komunikacji w sprawie pandemii w Polsce nie było i chyba nie będzie.

Jesteśmy na progu luzowania więc Polacy z pewnością będą chcieli odreagować pandemię. Jak możemy się zachowywać w najbliższym czasie?

Okres przejściowy jest najtrudniejszy do przewidzenia. To taki czas, że coś tam już będzie wolno robić, coś jeszcze nie będzie dozwolone. Służby takie jak sanepid, policja, prokuratura, nie wiadomo, jak się będą zachowywały wobec tych, którzy nie będą chcieć czekać na kolejne etapy luzowania. Trudno przewidzieć czym skończy się maj 2021 r. Zobaczymy, czy Polacy jeszcze trochę wytrzymają wiedząc, że światełko w tunelu jest coraz większe i niewiele trzeba, by całkiem bezpiecznie powrócić do życia przedpandemicznego, czy już teraz można sobie folgować. Bo, że to folgowanie w niedalekiej przyszłości nastąpi jest pewne, bo przecież nasi rodacy przez ten pandemiczny rok zbierali pomysły na wyjazdy, planowali je, zbierali pieniądze i planowali, że odrobią sobie to wszystko, co stracili w czasie tych długich miesięcy pandemii. Co zaplanowali, to zrealizują a dołożą do tego spontaniczne inicjatywy wynikające z poddania się prądowi powszechnego odreagowania.

Polacy już czekają, by ruszyć w świat?

Tak, Polacy czekają na to, by polecieć na drugi koniec świata, pojechać w Polskę. Będą przesiadywać w restauracjach, pubach, będą chcieli zrealizować wszystkie zachcianki. Tak jest zawsze po okresie ograniczeń, takie pewnego rodzaju przesadne odbicie, zrealizowanie potrzeb, które zostały zamrożone w pandemii. Wybuch konsumpcji czy ekspresji siebie jest wtedy oczywisty, ale czy będzie się to działo już jutro czy pojutrze, czy może da się bardziej rozsądnie namówić nas do tego, byśmy dopiero na koniec czerwca oddali się tym wszystkim uciechom, tak tłumionym w ostatnim czasie, tego nie wiem. Wiem, że czeka nas coś takiego w najbliższym czasie. Takie pełne odreagowanie nastąpi prędzej czy później.

Czego jako społeczeństwo nauczyliśmy się w pandemii. Mam na myśli choćby nabyte nawyki ostrożności, większą dbałość o higienę, umiejętność szukania i zdobywania wiedzy medycznej?

Dane historyczne pokazują, że w pamięci zbiorowej doświadczenia pandemiczne, epidemiczne, zacierają się bardzo szybko. Takie doświadczenia znikają dosłownie w perspektywie zaledwie kilku lat. Z drugiej strony te wszystkie doświadczenia pandemiczne pozostaną z nami o tyle, o ile stały się pretekstem do zmian np. organizacji pracy czy organizacji życia społecznego poprzez zdalne komunikowanie się. To zostanie o ile będzie się to opłacało tym, którzy nam takie technologie dostarczyli czy wprowadzili do powszechnego obiegu.

Czyli zostanie z nami wymiar technologiczny?

Pandemia dała kopa informatyzacji w kontaktach obywateli z urzędami. To będzie niewątpliwa korzyść z pandemii, to się nie odwróci. Jest to łatwiejsze, tańsze, stworzono po prostu narzędzia i procedury. Mówiąc krótko zostaną z nami procedury, które się sprawdziły. Natomiast o takiej korzyści z pandemii jak większa dbałość o higienę w całkiem nieodległej przyszłości zapomnimy.

Pandemia dokuczyła bardzo wielu osobom prowadzącym działalność gospodarczą. Tego nie widać np. w niskich w Polsce (najniższe bezrobocie w UE) wskaźnikach bezrobocia. Co z tym fantem?

Odsetek osób zarejestrowanych jako bezrobotne daje w Polsce fałszywy obraz rynku pracy, bo pracę w znaczeniu umowy o pracę, mają przede wszystkim osoby żyjące z publicznych pieniędzy. Ogromna grupa osób pracuje na umowach cywilno-prawnych. Oni oficjalnie nie są na bezrobociu, ale są w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej. Nadzieja w środkach unijnych i Krajowym Planie Odbudowy.

Pandemia pozostawi w nas jakieś obawy, strachy? Kto ewentualnie będzie beneficjentem tych obaw czy strachów?

Obawiam się, że nie. Nawet te złe doświadczenia ogólnie rzecz biorąc nie pozostawią śladów. Obawiam się, że kolejna pandemia, o której mówią historycy i epidemiolodzy, jest nieunikniona. Ona po prostu gdzieś już się wykluwa. Znowu nas, zwykłych ludzi zaskoczy, znowu będziemy żyli w niepewności, obym się mylił. Jeśli nie zaskoczy rządów, usług publicznych, to będzie dobrze. Na dłuższą metę nie da się oczywiście żyć ze stałą świadomością licznych zagrożeń, a to klimatycznych, a to pandemicznych, epidemiologicznych. Po ptasiej grypie, po świńskiej grypie, nie ma w naszej świadomości śladu.

Musi się znów coś mocniejszego stać, by nas doprowadziło do alarmu, oczywiście odpukać w niemalowane, by tak się nie stało.

W uproszczeniu, ale nie przesadnym, z ludźmi jest tak, że jak czegoś nie widać, to dla nich to nie istnieje. Nasz umysł zajmuje się tym, czego doświadczamy, a potencjalne zagrożenia epidemiologiczne są dla pojedynczych osób niewidoczne. Pewnie za sprawą mediów znikną w natłoku kolejnych newsów, kolejnych często negatywnych informacji. Potencjalność zdarzenia nie przemawia do wyobraźni. Ludzie bardzo kiepsko sobie radzą z rozumieniem prawdopodobieństwa, szczególnie tych skrajnych. Z reguły nie doceniamy nawet 99-procentowego prawdopodobieństwa. Oceniamy, że te 99 procent to nie jest prawie pewne, wydaje nam się, że do 100 procent dużo brakuje. Na odwrót jest z bardzo niskimi prawdopodobieństwami, które subiektywnie przeceniamy, szczególnie jeśli dotyczą one zdarzeń negatywnych.

To bardzo wygodne podejście, takie nie wymagające myślenia.

Dokładnie. Pozwala żyć. Natomiast z punktu widzenia racjonalnego, chociażby dysponowania środkami na wypadek kolejnej pandemii, zawsze jest kosztowne niezależnie od tego, czy patrzymy na WHO czy inne organizacje, poszczególne rządy czy jednostki. Inaczej mówiąc, jeśli są inne potrzeby, wydatki, to one wysuwają się na pierwszy plan, spychając te racjonalne przygotowania na nieuniknioną kolejną pandemię na dalszy plan.

Pesymistyczne wizje pan snuje, jeśli chodzi o obserwacje społeczne. Żadnej nadziei?

Sposoby, na które ludzie rozumieją świat i swoje w nim miejsce są podobne wszędzie na świecie. U nas, ale też u Amerykanów, widać polaryzację postaw w stosunku do COVID-19; mniejszą, ale też znaczną w Niemczech, gdzie środowiska antycovidowe są znaczną mniejszością. W Polsce ta mniejszość jest na tyle duża, że jej zachowania ważą na sytuacji każdego z nas. Bo w gruncie rzeczy, jeśli nie da się przekonać 80 proc. Polaków, żeby się zaszczepili, to kolejne mniejsze lub większe fale pandemii są nieuniknione. Mam nadzieję, że nie tak drastycznie jak to miało miejsce przez ostatni rok, ale się wydarzą. Szpitale będą wypełnione pacjentami ciężko chorującymi na zapalenie płuc, których przyczyną będzie jakiś wariant SARS-CoV-2.

Społeczeństwo zaszczepione będzie przekonane, że jest bezpieczne. Na ile takie przekonanie spowoduje, że zaczniemy zachowywać się tak, że nic złego się nie będzie działo? Tymczasem twórca szczepionki mRNA Ugur Sahin już zapowiada, że będzie potrzebna trzecia dawka szczepionki oraz nie wyklucza podawania dawek przypominających co jakiś czas.

Tak naprawdę nie wiadomo. Trudno jest ludziom zrozumieć, że wprowadza się do powszechnego użytku szczepionki, a nie ma absolutnej pewności co do ich skuteczności i bezpieczeństwa. Nagle ludzie uświadamiają sobie, że w ogóle medykamenty, mogą pomagać, ale też mogą szkodzić, ale tak ten świat działa i nie ma w nim rozwiązań i środków pewnych w swej doskonałości. Niepewność jest solą życia, pogodzenie się z tym dla niektórych z nas jest bardzo trudne, nie tolerujemy jej, staramy się jak najszybciej zredukować jej poziom. Na osoby takie czyhają łatwe i oczywiście nieprawdziwe rozwiązania i odpowiedzi podsuwane przez fałszywe autorytety i teorie spiskowe. Ale są też tacy, którzy nauczyli się tolerować niepewność, uznawać, że fortuna kołem się toczy, i są kwestie na które nie mamy absolutnie żadnego wpływu. Ponieważ są informacje, których na razie nie mamy, musimy się uzbroić w postawę stoicką, cierpliwość i żyć. Żeby taką postawę przyjąć potrzebne są “narzędzia umysłowe”, trzeba się tego nauczyć. Najlepszy miejscem do tego zawsze były uniwersytety. Jednak nawet przez tych po studiach bardzo często ujawnienie się niepewności wiedzy, niepewności technologii jest doświadczeniem egzystencjalnego zagrożenia. A ludzie z zagrożeniami radzą sobie w ten sposób, że zamykają na nie oczy.

Nie można nabywać tych “narzędzi umysłowych” w szkole średniej?

Może w Stanach Zjednoczonych, ale nie w Polsce, nie w ujęciu kontynentalnym, bo szkoły średnie czy podstawowe niestety w tym post prusko-francuskim wydaniu przede wszystkim wychowują uczniów a poza tym budują w nich przekonanie, że nauka jest gmachem gładkim i świetlistym. W szkołach kształtuje się w uczniach przekonanie, że mamy do czynienia z ciągłym postępem w nauce, której celem jest poznanie prawdy. Co daje w uczniu przekonanie, że wiedza nabyta w szkole średniej jest wiedzą pewną. Dopiero na uniwersytecie człowiek się dowiaduje, że wcale nie.

Rozmawiał Tomasz Dereszyński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze 8

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

J
JaM

Majówkowe szczepienia - propaganda PiS-u !

Odebrano szczepionki tym, którzy solidnie zgodnie z zarządzeniem rządu już mieli przydzielone terminy. Dla swojej propagandy wyborczej PiS ma w d... e Polaków !!!

G
Gość

Polacy zostali skołowani trzynastką,czternastką i 500 plus a teraz p.i.z.d.o.w.c.y obiecują 700 plus to dalej będą kołować durny ciemnogród

A
Antoni Adam

Dr Wiesław Baryła dyżurny komentator w gazecie wyborczej i innych antyrządowych POlskojęzycznych mediów.

G
Gość

Baryła - mów za siebie. Jesteś skołowany to nie pij i połóż się.

G
Gość
3 maja, 21:23, kasienka:

W przeciwieństwie do doktorka nie czułam się wcale skolowana. Wręcz przeciwnie. Rząd RP (tvp info, internet) informował mnie w bieżących sprwach. Nie miałam trudności w rejestracji na szczepienia, a obydwa odbyly się terminowo w bardzo przyjaznej atmosferze i przy znakomitej organizacji.

Prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, profesor Robert Flisiak:

"...Epidemiolog uważa, że kobiety karmiące piersią mogą się szczepić dostępnymi na rynku szczepionkami na Covid-19. Jednak jak podkreślił, nie prowadzono jeszcze badań pod tym kątem. Tej grupy osób nie uwzględniono jeszcze w badaniach klinicznych. W związku z tym, nie ma dowodów i nie ma zapisów w charakterystyce produktów leczniczych. Natomiast w stanowisku jakie przyjęło Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych wyraźnie piszemy, że kobiety karmiące mogą się zaszczepić, ale muszą zostać poinformowane, że badań nie prowadzono i powinny podpisać świadomą zgodę - tłumaczył ekspert."

https://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/popoludniowa-rozmowa/news-od-lutego-nosilismy-maseczki-na-zewnatrz-bez-powodu-prawda-j,nId,5198434

G
Gość
"Dr Hałat: Ideologia cowidianizmu zebrała rekordowe żniwo

– Lekarze są prześladowani i wzywani na przesłuchanie przez osobę, która – według opinii prawników – nie ma do tego uprawnień i sama popełniła czyny karalne. Po raz pierwszy w historii świata korporacja lekarska zamiast bronić swoich członków, staje się funkcjonariuszami szarlatanów – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl dr Zbigniew Hałat, epidemiolog, były wiceminister zdrowia.

Liczba zakażeń spada, a jednak rząd utrzymuje zdecydowaną większość obostrzeń. Czy to słuszna taktyka?

Dr Zbigniew Hałat: Nie tylko niesłuszna, ale też bezpodstawna. Nie ma ona uzasadnienia w medycynie opartej o dowody, którą musi kierować się decydent, pytając osoby uprawnione przez dyplom, wykształcenie i doświadczenie. Mogą być to jedynie lekarze, którzy akceptują aktualny stan wiedzy medycznej. Literatura medyczna pokazuje wyraźnie, że żadnych korzyści z lockdownu nie ma, a są same straty. Do tego należy dodać straty ekonomiczne, a także psychologiczne, co też jest częścią medycyny. W związku z tym, możemy mówić o próbach samobójczych, duszeniu się ludzi w zamkniętych, niewentylowanych pomieszczeniach, pełnych produktów spalania gazu, uzdatniania wody, rozkładu klejów i farb i politur. Ludzie tłoczą się w tych miejscach, nie wychodząc na dwór ze względu na zakazy, a kiedy już wyjdą, mają założone blokady na wymianę gazową. Wdychają własny dwutlenek węgla, nie otrzymując jednocześnie odpowiedniej ilości tlenu. Jak wiadomo, sprzyja to rozwojowi chorób układu oddechowego, a nawet może zabić np. ludzi z przewlekłą obturacyjną chorobą płuc (POChP) czy mukowiscydozą. Sama POChP pochłania w Polsce 14 tysięcy istnień ludzkich w ciągu roku.

Kiedy minister Adam Niedzielski w lutym wprowadził rozporządzenie nakazujące zakrywanie ust i nosa niemal bez wyjątków, to bez dodatkowego bodźca w czasie dwóch tygodni, zanim zmieniono ten przepis, na tę chorobę zmarło ok. 500 osób. A ile z dodatkową zaporą oddychania? Wprowadzając blokadę ust i nosa, należy liczyć się z większą umieralnością osób cierpiących na choroby płuc. Do tego należy dodać wszystkie inne skutki związane z niedotlenieniem, takie jak zawały serca i choroba wieńcowa, choroby mózgu. Jeżeli mówimy o lock[wulgaryzm], to trzeba też pamiętać o odbieraniu szans na odpowiednie wykształcenie i wychowanie w systemie szkolnym oraz na przeprowadzenie egzaminów, które potwierdzałyby nabytą wiedzę. Jaki będzie personel medyczny po koronakryzysie?...

Zarówno co do lockdownu, jak i masek oraz wyszczepiania mamy przekonanie, że to wszystko, co obecnie jest wdrażane na całym świecie jest niczym innym, jak tylko ideologią Wielkiego Resetu opisaną przez Klausa Schwaba, w książce pod tym tytułem opublikowanej w połowie ubiegłego roku, zawierającej tezy prezentowane na posiedzeniach Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, oczywiście z udziałem polskich władz. Wdrażaną w życie ideologię Schwaba łatwo znaleźć w internecie. Według niej warunkiem wielkiego resetu jest wyszczepienie ludzi. Człowiek bez żadnego wykształcenia medycznego powołał się na drugiego człowieka bez tego wykształcenia, czyli Williama Gatesa i stwierdził, że trzeba wyszczepić tyle osób, ile się da. Mamy ewidencję naukową osadzoną bardzo mocno w pracach dotyczących choćby tak ciężkiej i masowej choroby jaką jest poszczepienna immunologiczna małopłytkowowość zakrzepowa, którą na Twitterze oznaczyłem hashtagiem #PoszczepiennaIMZ, co jest polskim odpowiednikiem #VITT = vaccine-induced immune thrombotic thrombocytopenia za New England Journal of Medicine. Publikowane w prestiżowych czasopismach medycznych artykuły dotyczące wysokiej szkodliwości preparatów używanych do wyszczepiana to kolejny punkt, który podważa jakiekolwiek tezy wygłaszane bezpodstawnie przez polityków i ich ekspertów..."

https://dorzeczy.pl/kraj/180730/dr-halat-korporacja-lekarska-staje-sie-funkcjonariuszami-szarlatanow.html
k
kasienka

W przeciwieństwie do doktorka nie czułam się wcale skolowana. Wręcz przeciwnie. Rząd RP (tvp info, internet) informował mnie w bieżących sprwach. Nie miałam trudności w rejestracji na szczepienia, a obydwa odbyly się terminowo w bardzo przyjaznej atmosferze i przy znakomitej organizacji.

p
prof.

A co to za DOKTOREK?

Wróć na i.pl Portal i.pl