Korespondencja z Paryża
Tak źle nie było od dawna. Ostatni raz medalu w rzucie młotem nie przywieźliśmy z dużej imprezy 13 lat temu. Wtedy, na mistrzostwach świata w koreańskim Daegu Anita Włodarczyk skończyła piąta, Szymon Ziółkowski siódmy, a młody Paweł Fajdek był 11. Zresztą wtedy z tych mistrzostw przywieźliśmy dwa medale, a teraz okazuje się, że lekkoatleci w Paryżu nawet i tych dwóch krążków nie zdobędą. A przypomnijmy - trzy lata temu w Tokio stali na podium aż dziewięć razy!
Porażki na Stade de France Pawła Fajdka, a zwłaszcza Wojciecha Nowickiego są niewytłumaczalne. Nie potrafią ich sobie wytłumaczyć kibice, nie potrafią sobie ich wytłumaczyć eksperci, ani nawet sami zawodnicy.
Fajdek miał trudny rok. Przede wszystkim na początku maja zmarł mu ojciec. Nie trenował przez pewien czas. Po kwalifikacjach był zadowolony, mówił, że są rezerwy.
- Chciałem daleko rzucić, natomiast chyba chciałem za bardzo. Młot cały czas wypadał, a nie był rzucany. To zabrało dwa-trzy metry i medal. 81, 82 metry - wokół tego mogłem się zakręcić, gdyby było... wolniej. Dziwnie to brzmi, bo prędkość jest potrzebna, ale na tych prędkościach nie zdążyłem się obrzucać. Wróciłem na ten poziom dwa tygodnie temu. Zabrakło czasu. Walczyłem. Za mną trudny sezon, trudny rok. Kolejny zresztą. Wierzę, że w przyszłym sezonie będzie o wiele lepiej, bo zdrowie jest, prędkość też. Trzeba potrenować bez żadnych problemów pozasportowych. Problemy życiowe się zdarzają. Trzeba iść dalej - tłumaczył.
Tylko że Fajdek, w tym sezonie przed igrzyskami tylko raz przekroczył granicę 80 metrów - pod koniec czerwca w Bydgoszczy. Z drugiej jednak strony do brązowego medalu wystarczyło jedynie 79.39 m. W Tokio było to 81.53. Tyle rzucił właśnie Fajdek, zdobywając swój jedyny olimpijski medal.
Jeszcze bardziej niezrozumiałe jest to, co się stało z Wojciechem Nowickim. Wydawał się pewniakiem do medalu, ale - jak widać - pewniaków w sporcie nie ma. Regularnie rzucał w tym roku 79 metrów - w kwietniu, w maju, w czerwcu (na ME) prawie 81 m i w lipcu też ponad 79. W Paryżu nie dorzucił nawet do 78 metrów.
- Nie wiem, co nie zagrało. Nie miałem kompletnie czucia. Byłem przygotowany, dobrze nastawiony psychicznie, w świetnym samopoczuciu, ale wchodząc do koła było zera czucia - powtarzał. - Nie wiedziałem zupełnie, co robię. To się przełożyło na słabe rezultaty. Nie będę się usprawiedliwiał, bo start jest kompletnie poniżej oczekiwań. Mam tego świadomość. Przykro mi, że zawiodłem. Oczekiwania kibiców były dużo większe. Chcieli żebym powalczył o podium. Wiem, że było to w zasięgu. Nie poradziłem sobie technicznie, ale nie wiem czego zabrakło. Przepraszam. Dałem ciała po całości. Siódme miejsce nie powala. Liczyłem na lepszy wynik. Czułem niemoc. Sześć beznadziejnych rzutów - mówił po swoim starcie.
To o tyle dziwne, że właśnie technika miała być jego atutem. Od igrzysk w Tokio Nowicki współpracuje z Joanną Fiodorow, naszą wicemistrzynią świata z 2019 roku, która po IO w Japonii postanowiła zakończyć karierę i zająć się trenerką. Jest rówieśniczką Nowickiego. Za czasów zawodniczych byli w jednej grupie treningowej. W sierpniu 2023 roku w rozmowie ze sport.pl mówiła tak:
(...) Dużo zmieniliśmy w technice i stąd on jeszcze nie czuje pewności. Apogeum szykujemy na za rok, na igrzyska w Paryżu. (...) Przede wszystkim myślimy o tym, żeby nowa technika dała Wojtkowi jeszcze lepsze odległości. U niego cały czas wychodzą stare nawyki. Ale wyciągniemy z niego więcej niż 82,5 metra. Ten rekord życiowy Wojtka jest absolutnie do poprawienia. Nie wiem czy już w tym roku, bo ten rok jest trochę w kratkę.
Widać więc, że coś poszło nie tak. Nowicki zaraz po starcie podkreślał, że musi porozmawiać z trenerką. Wszystko przeanalizować. Że co prawda słyszał podpowiedzi, ale nie potrafił tego wyczuć. - Skończyła się pewna epoka. Chciałbym to przeanalizować. Widocznie jest coś, nad czym trzeba popracować. Za rok są mistrzostwa świata. Nie chcę się poddawać - zapewnił, ale jednocześnie dodał, że dziś nie chce myśleć o IO w Los Angeles, bo ma już 35 lat. Fakt - podium rzutu młotem panów w Paryżu było młode. Zwycięzca Ethan Katzberg ma 22 lata, wicemistrz olimpijski Bence Halasz - 27, a Ukrainiec Mychajło Kochan - 23. Młodzież zepchnęła więc starych mistrzów, chociaż Fajdek rzucił do dziennikarzy na odchodne:
- Do zobaczenia w Los Angeles!
Będzie miał wtedy 39 lat...
Ethan Katzberg - fenomen z Kanady
Złoty medal zdobył rewelacyjny Kanadyjczyk Katzberg, który już w pierwszej próbie zdeklasował przeciwników rzucając 84.12. Od tego momentu walka trwała już tylko o wicemistrzostwo olimpijskie. Progres nowego mistrza jest niebywały. Jeszcze rok temu miał życiówkę na poziomie 81.25, a już w kwietniu poprawił ją o trzy metry. Przed ubiegłorocznymi mistrzostwami świata, nie miał przekroczonej nawet bariery 78 metrów.
Pewne kontrowersje wzbudza sztab, jakim otacza się Katzberg. Jego trenerem jest Dylan Armstrong, wychowanek Anatolija Bondarczuka. Bodnarczuk szkolił aktualnego wciąż rekordzistę świata Jurija Siedycha. To rekord z brodą, ustanowiony w 1986 roku. Nikt nie ma wątpliwości, że został ustanowiony przy jakimś wspomaganiu, ale nie można tego udowodnić. Żoną Andersona jest kulomiotka Rosji Jewgienija Kołodko. Złapana na dopingu w 2016 roku. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że wszystkie testy Katzberga nigdy nie wzbudzały żadnych podejrzeń.
- Nie będę tego komentował. Zrobił fantastyczny wynik. Jest piekielnie szybki w kole. Wykorzystuje swoje warunki. A czy coś tam jest - nie mnie to oceniać - powiedział Wojtek Nowicki.
Z Paryża Jakub Guder
https://x.com/JakubGuder
Świątek rozstaje się z trenerem!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?