Dożywocie, 25 lat więzienia czy uniewinnienie?
W mowach końcowych prokurator Sławomir Piwowarczyk zażądał dla oskarżonego dożywocia. Adwokat Wojciech Woźniacki, pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej, domagał się 25 lat więzienia z tym, że dopiero po upływie 24 lat Mirosław Ż. mógłby ubiegać się o warunkowe, przedterminowe zwolnienie. Ponadto wnioskował o zadośćuczynienie dla matki studentki w wysokości 200 tys. zł. Tymczasem broniący oskarżonego adwokat Konrad Balcewicz poprosił o jego uniewinnienie zaznaczając, że jest to proces poszlakowy i nie ma mocnych dowodów winy jego klienta. Wyrok zostanie ogłoszony 31 marca.
To było jedno z najgłośniejszych i najokrutniejszych zabójstw w ciągu minionych 30 lat w Łodzi i regionie. Doszło do niego rankiem 18 czerwca 1995 roku w akademiku na osiedlu studenckim Lumumbowo w Łodzi. Ofiarą oprawcy była 22-letnia Hanna S. spod Łomży, studentka III roku Wydziału Prawa i Administracji UŁ. Znajomi zapamiętali ją jako spokojną, urodziwą i sympatyczną dziewczynę. Prokuratura nie ma wątpliwości, że zabił ją Mirosław Ż. pracujący wtedy jako ochroniarz w klubie studenckim „Medyk” na Lumumbowie. Po śmierci studentki przepadł na ponad 20 lat.
Po tragedii na Lumumbowie wyjechał do żony w Rosji
Na ostatniej rozprawie Mirosław Ż., który nie przyznał się do winy, złożył obszerne, wielogodzinne zeznania. Wynikało z nich, że nie pamięta czy feralnej nocy był w pokoju zabitej studentki. Po nocy spędzonej w klubie i na imprezie w akademiku około godz. 9 pojechał taksówką do swego domu przy ul. Zbaraskiej. Umył się i poszedł spać. Obudził się po godz. 16. Udał się do pracy na Lumumbowie, jednak klub był zamknięty, bowiem policja prowadziła śledztwo w sprawie zabójstwa studentki. Jeszcze tego wieczoru Mirosława Ż. - razem z innymi osobami – przesłuchano w komisariacie.
Został wezwany na następny dzień w celu bardziej szczegółowego przesłuchania, jednak oskarżony nie zjawił się na policji. Napisał i zostawił kartkę dla matki, aby się nie martwiła, gdyż wyjechał do pracy nad morzem, a potem zapewne pojedzie do Rosji, gdzie przebywała jego żona z małym dzieckiem. Jednak przez kilka miesięcy pracował nie nad Bałtykiem, lecz na budowie w Niemczech. Wróciwszy do Polski odwiedził swoją siostrę, po czym wyjechał do żony w Rosji. Według śledczych, mieszkał z nią pod fałszywym nazwiskiem. Jednak pewnego dnia podczas awantury domowej interweniowała milicja, wzięła odciski palców oskarżonego i w ten sposób dowiedziała się, że jest on ścigany listem gończym w sprawie zabójstwa. Stąd jego ekstradycja w 2021 roku do Polski, pobyt w areszcie i proces.
