To ostatnia jawna rozprawa, którą sąd planuje w postępowaniu dowodowym. 14 i 15 grudnia będą jeszcze przesłuchiwani biegli, którzy przygotowywali w śledztwie 3 opinie dotyczące poczytalności Stefana W. w momencie ataku na Pawła Adamowicza.
Wpłynął wniosek oskarżonego o uchylenie tymczasowego aresztowania. W piśmie datowanym na 13 listopada oskarżony, który podpisał się jako „Pan Szatan Stefan W.”, uzasadnił wniosek: „Bo inaczej wasze rodziny i dzieci będą wiecznie cierpieć w piekle”. Sąd wniosku nie uwzględnił.
Obrona złożyła wniosek o przesłuchanie w charakterze świadków lekarzy ze szpitala więziennego w Szczecinie, gdzie oskarżony oraz wystąpienie do aresztu śledczego w Gdańsku o ustalenie, osoby która pełni rolę wychowawcy oraz osób mających bezpośredni kontakt z oskarżonym i wezwanie ich również na świadków. Prokuratura sprzeciwiła się mu, oskarżenie posiłkowe pozostawił sprawę do rozstrzygnięcia sądowi.
- Jeśli wniosek zostanie uwzględniony, zasadne byłoby przesłuchanie tych świadków przed przesłuchaniem biegłych – mówił mec. Jerzy Glanc. Jego opinię podtrzymał Piotr Adamowicz i mec. Paweł Knap.
Odtworzone zostały zabezpieczone w śledztwie nagrania momentu ataku oskarżonego na prezydenta Gdańska na scenie koncertu finałowego Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy na Targu Węglowym w 2019 roku.
Piotr Adamowicz, brat zamordowanego prezydenta Gdańska i oskarżyciel posiłkowy, nie patrzył, zatopiony w pracy nad notatkami. Oskarżony ze skupieniem obserwował materiały, lekko się uśmiechał.
Zeznawał policjant z komisariatu we Wrzeszczu, z którym przed wyjściem W. z zakładu karnego kontaktowała się jego matka.
- Pod koniec listopada skontaktowała się ze mną matka oskarżonego i poprosiła o kontakt w ważnej sprawie – mówił świadek. - Przekazała, że syn wkrótce opuszcza zakład karny na Przeróbce i jest zaniepokojona jego stanem.
Stefan W. miał mieć żal o to, że za wcześniejsze napady na placówki finansowe został skazany tak, jakby dokonywał ich z prawdziwą bronią a była to atrapa. Miał powiedzieć, że po wyjściu weźmie prawdziwą broń i zrobi to samo.
Świadek przekazał tę informację komendantowi komisariatu. Z jego polecenia zostało sporządzone pismo do zakładu karnego. Po kilku dniach od jego przesłania komisariat otrzymał informację o zapoznaniu się z informacjami.
- Nie było tam nic niepokojącego – mówił o treści odpowiedzi policjant.
Zaproponował komendantowi, żeby sporządzić okólnik z kolorowym zdjęciem, do rozesłania po komisariatach w kraju. Z uwagi że Stefan W. był karany za napady, informacja miałaby służyć do typowania go w podobnych sprawach.
W zeznaniach ze śledztwa odczytanych na sali sądowej wynikało, że matka ostrzegała przed dokonaniem przez jej syna „Prawdziwego napadu z maczetą”.
Dopytywany przez sąd stwierdził, że matka skarżonego, gdy z nią rozmawiał, była bardzo poważnie zaniepokojona sytuacją. Oskarżony proszony o odniesienie się do zeznań świadka stwierdził:
- Ja wiem wszystko, dosłownie wszystko, jestem Panem Bogiem.
Zeznawał też były więzień, który przez 2 miesiące dzielił ze Stefanem W. celę w Malborku, krótko po wyroku w sprawie napadów na placówki finansowe. O czynie oskarżonego mówił:
- Jestem zaskoczony, bo niby tam mówił pewne rzeczy, że będzie kiedyś jeszcze sławny, że jeszcze o nim usłyszymy, ale był bardzo spokojnym osadzonym. Ludzie nieraz coś mówią ale niekoniecznie to robią.
Zeznania świadka rzuciły nieco więcej światła na logikę motywacji oskarżonego:
- Mówił, ze za parę tygodni dosłownie zostanie wypuszczony do domu – wspominał współwięzień. - Z tego co pamiętam to mówił, że chyba chyba PO mu to obiecało, jeśli zdradzi coś na temat PiS-u.
Gdy wolność nie nadeszła zaczął sugerować zemstę.
- Z tego co ja pamiętam, to chodziło mu o pana Tuska, że coś mu zrobi – mówił świadek.
Świadek zapamiętał Stefana W. jako małomównego, nie zdradzającego emocji, zamkniętego w sobie człowieka.
- Notorycznie mówił do siebie i się śmiał – dodał. - Ciągle mówił o jakiejś tajemnicy, którą zna.
Świadek zapamiętał, że Stefan W. trzymał wycinki z prasy o swoich napadach na placówki finansowe, szczycił się tym. W zeznaniach kolejnego świadka, osadzonego razem ze Stefanem W., tym razem tuż przed jego wyjściem z zakładu karnego na Przeróbce, oskarżony został przedstawiony podobnie. Świadek zaznaczył wyjątkową inteligencję Stefana W., znajomość kodeksu karnego i to, że „miał on swój świat, godzinami zawinięty w koc jak w kokon spędzał na łóżku”. W zeznaniach obu współwięźniów wracał wątek krzywdy, jaką w mniemaniu oskarżonego wyrządził mu sąd skazując za napady z bronią w ręku, podczas gdy posługiwał się atrapą, oraz – służba więzienna – przetrzymując go na oddziale dla więźniów niebezpiecznych, gdzie miał być maltretowany.
Zeznawał również funkcjonariusz służby więziennej, który pracował na Przeróbce (nie zapamiętał tam Stefana W.) a następnie w areszcie śledczym w Gdańsku. Tam, po ataku na prezydenta Gdańska, rozpoznał go Stefan W. i zainicjował rozmowę. Funkcjonariusz sporządził po tym fakcie notatkę służbową. Przed sądem zeznał, co powiedzial mu wtedy oskarżony:
- Nie planował zabić Pawła Adamowicza, tylko dokonać aktu terrorystycznego jak Brevik, jednak mógłby wtedy ucierpieć ktoś z jego rodziny a po polityku nikt nie będzie płakał.
