Już mamy wojnę handlową? Czy to właściwe określenie?
Jak najbardziej właściwe. Należy nazywać rzeczy po imieniu.
Stany Zjednoczone właśnie nałożyły cła na wszystkie kraje świata - w tym na Chiny w wysokości 125 proc. Jak pan rozumie logikę nakładania takich taryf w handlu międzynarodowym?
Dziennikarze tacy jak pan i profesorowie tacy jak ja są szkoleni w poszukiwaniu logiki leżącej u podstaw działań podejmowanych przez nasze rządy. W przypadku Donalda Trumpa jest to błąd. Nie ma żadnej logiki. Zamiast tego mamy tylko sianie paniki.
W ciągu kilku ostatnich dni oglądaliśmy kilka gwałtownych zwrotów związanych z cłami. Jak odporne są rynki finansowe i amerykański dolar? Ile zwrotów akcji w sytuacjach związanych z cłami są w stanie znieść?
10-procentowe cła są mniej straszne niż cła 20-procentowe, 30-procentowe, 40-procentowe i 125-procentowe. Nic więc dziwnego, że rynki poszły w górę po tym, jak Donald Trump ogłosił w środę, że wycofuje się z wcześniejszej decyzji o wprowadzeniu wysokich taryf i obniża cła dla większości krajów do 10 proc.
Po zawieszeniu ceł giełdy na całym świecie wystrzeliły w górę. Giełda amerykańska zanotowała rekord dziennych wzrostów.
Tak. Tylko to, co idzie w górę, może wkrótce znów pójść w dół. Cały czas utrzymuje się wysoka niepewność, połączone z coraz bardziej narastającym przekonaniem o niekompetencji administracji Trumpa. On przyjął strategię tworzenia strefy zalewowej. Codziennie zalewa nas nowymi, czasem chaotycznymi decyzjami. Rynki nie lubią tego chaosu, negatywnie reagują na nieprzewidywalność i niekompetencję polityczną. Spodziewałbym się więc, że globalne rynki akcji i dolar powrócą do swoich trendów spadkowych. Dojdzie do tego raczej wcześniej niż później.
Thomas Sowell, ekonomista z The Hoover Institution, porównał politykę handlową Trumpa do Wielkiego Kryzysu z lat 20. i 30. XX wieku. Jednak obecnie nie obserwujemy takiego samego poziomu bezrobocia i stagnacji gospodarczej jak 100 lat temu. Czy to porównanie jest uzasadnione?
Definicja terminu „Wielki Kryzys” jest znana i oznacza długą i głęboką recesję. Wprowadzona przez Trumpa polityka celna jest groźna. Istnieje niebezpieczeństwo, że doprowadzi ona do głębokiej i długiej recesji, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na całym świecie. Dojdzie do tego, jeśli cła nie zostaną wycofane na stałe, a działania odwetowe na amerykańską politykę w tym obszarze będą powszechne.
Z drugiej strony gospodarka Stanów Zjednoczonych jest znacznie mniej zależna od eksportu niż gospodarki Chin. Czy jest przesądzone, że USA przegrają tę wojnę celną?
Tak - na tej samej zasadzie, jak nie da się wygrać wojny atomowej. Nie ma zwycięzców w wojnach nuklearnych i nie ma zwycięzców w wojnach celnych.
„Przez lata ciężko pracujący obywatele amerykańscy byli zmuszeni siedzieć na uboczu, podczas gdy inne narody bogaciły się i rosły w siłę, w dużej mierze naszym kosztem. Ale teraz nasza kolej, by prosperować” - powiedział Trump uzasadniając wyższe cła. Czy może to okazać się skutecznym narzędziem do reindustrializacji USA?
W jaki sposób? Taryfy celne w żaden sposób nie przyczynią się do przywrócenia miejsc pracy w przemyśle wytwórczym w Stanach Zjednoczonych. One jedynie spowodują przesunięcie wydatków amerykańskich konsumentów od droższych obecnie towarów zagranicznych. Biorąc pod uwagę rekordowo niskie bezrobocie i ograniczoną zdolność amerykańskiego przemysłu do zwiększania produkcji, coś będzie musiało ustąpić. Mianowicie, dolar będzie musiał się umocnić, aby przesunąć część tych wydatków z powrotem na import, który jest bardziej elastyczny. Taka sytuacja będzie z kolei oznaczać, że płace realne Amerykanów ulegną stagnacji. Trudno więc wyobrazić sobie scenariusz, w którym taryfy skutkowałyby „dobrobytem”. Jest to wręcz niemożliwe.
Często słyszy się, że drugą stroną medalu podwyżek ceł będzie wyższa inflacja. Jak wysokie jest ryzyko wzrostu cen?
Jeśli taryfy Trumpa pozostaną w mocy, towary pochodzące z importu staną się znacznie droższe. W konsekwencji amerykańscy konsumenci zaczną kupować produkty wytworzone w kraju, a wtedy ich ceny również wzrosną.
Według przewidywań inflacja w 2025 r. w USA może wzrosnąć z obecnych niecałych 3 proc. do 4-5 proc.
Wyższa inflacja z pewnością nadejdzie, o ile polityka nie zostanie odwrócona, co wydaje się coraz mniej prawdopodobne. Na inflację będzie zmuszony odpowiedzieć bank centralny, który zareaguje silniej niż w latach 2021-2022.
Wtedy Fed podniósł stopy procentowe o ponad 4 proc.
Teraz bez wątpienia dojdzie do napięć z nową administracją, ponieważ zarówno Trump, jak i Scott Bessent, sekretarz skarbu USA, są krytykami Fed. Ale szef banku centralnego Jay Powell i jego koledzy raczej się nie zniechęcą.
Jaki jest ostateczny cel Donalda Trumpa? Czy chce wywrzeć presję na światową gospodarkę? Wzmocnić amerykański przemysł? A może jego motywacje są czysto polityczne - w ten sposób chce stworzyć dla siebie narzędzie nacisku na międzynarodowych partnerów?
Ponownie pyta pan o logikę w działaniach Trumpa - tymczasem tej logiki w nich po prostu nie ma. Prezydent USA jest motywowany ślepą, niemal religijną wiarą w to, że inne kraje wykorzystują Stany Zjednoczone do własnych celów - i z tego powodu atakuje je w każdy możliwy sposób. Tym razem za pomocą ceł.
Istnieje wiele teorii na temat tak zwanego „porozumienia z Mar-a-Lago” - że głównym celem tej wojny handlowej jest obniżenie wartości dolara w stosunku do innych walut. Czy amerykańska gospodarka - w tak niewielkim stopniu zależna od eksportu - rzeczywiście może zyskać na osłabieniu własnej waluty?
Jest to odwołanie się do starej zdyskredytowanej idei zwanej merkantylizmem. Zgodnie z tą teorią dodatni bilans handlowy jest synonimem silnej gospodarki. Ale od dawna wiadomo, że bilans handlowy odpowiada również różnicy między inwestycjami a oszczędnościami. Deficyt handlowy USA, a dokładniej rachunek obrotów bieżących USA, jest z definicji różnicą między amerykańskimi inwestycjami a amerykańskimi oszczędnościami. Wprowadzone przez Trumpa cła lub osłabienie wartości waluty amerykańskiej wzmocnią rachunek bieżący - ale jednocześnie doprowadzą do załamania inwestycji. Ale załamanie inwestycji oznacza recesję. Ten scenariusz jest dzisiaj bardzo prawdopodobny. Nie wydaje mi się, żeby to był sposób, za pomocą którego ktokolwiek chciałby doprowadzić do zmniejszenia deficytu kraju. Niepewność polityki gospodarczej ma silny negatywny wpływ na inwestycje. A Trump jest maszyną do generowania niepewności.
Jak długo Donald Trump może rządzić za pomocą takich „polityk szoku”, jak ta stworzona przez podniesienie ceł? Ile on ma czasu na przetestowanie takich nieortodoksyjnych posunięć w gospodarce?
Obawiam się, że odpowiedź brzmi: trzy lata i dziewięć miesięcy. Dziś ani amerykańscy liderzy biznesowi, ani Kongres, ani republikańscy wyborcy nie są przygotowani do tego, żeby jasno wypowiedzieć się w tej sprawie. A nawet gdyby byli, to i tak Trump nie jest przygotowany do tego, żeby ich wysłuchać.
