Snus w dziąsło i piwo z Mentzenem. To właśnie kampania przed drugą turą

Minął już ponad tydzień kampanii przed drugą turą i wydarzyło się tak wiele, że nie sposób tego wszystkiego ogarnąć.

Od razu zastrzegam, że ponieważ jest to program o rzeczach niepoważnych, to nie zamierzam tu wchodzić w temat sprawy Grand Hotelu i oskarżeń wobec Karola Nawrockiego, nie jest to miejsce na takie rzeczy.

No ale przyjrzyjmy się tym najdziwniejszym i najzabawniejszym momentom, bo było tego dużo.

Na przykład były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Piotr Pytel postanowił zaczepić Karola Nawrockiego na temat jego wyników… na siłowni.

Kandydat PiS od razu zareagował, zwracając się wprost do swojego adwersarza per „генерал” (ros. generał), podkreślając, że 100 kg wyciska po „naście razy”.

A to był tylko początek…

Jednym z bardziej wyczekiwanych momentów ubiegłego tygodnia była debata w TVP. Kandydaci sami zadawali sobie pytania.

W pewnym momencie kamery uchwyciły, jak Karol Nawrocki zasłania sobie twarz i coś zażywa.

Jak potem wytłumaczył, był to snus, czyli używka z dużą dawką nikotyny, a dał sobie w dziąsło, bo „ciężko wytrzymać” kłamstwa Rafał Trzaskowskiego.

Szybko znaleziono fragmenty innych nagrań, gdzie kandydat PiS także bierze snus.

Jednocześnie Nawrocki wezwał swojego konkurenta, by ten poddał się testowi na narkotyki. Trzaskowski odmawia, wskazując, że to szef IPN „ma problem”.

We wtorek Nawrocki opublikował swój test, pokazujący, że jest on „czysty”.

W dyskusję wokół używek włączył się także Tomasz Lis, który stwierdził, że w sumie to Trzaskowskiemu przydałoby się… a zresztą posłuchajmy.

Z kolei Rafał Trzaskowski podczas debaty – mówiąc językiem sportowym – poprosił o challenge czy o interwencję VAR. I jak się okazało, nadepnął na grabie.

Bo jak sprawdził serwis Demagog, zajmujący się fact-checkingiem, Karol Nawrocki mówił prawdę.

Politycy chyba nigdy się nie nauczą, że takie akcje to proszenie się o problem.

Tym, na co wielu czekało były spotkania obu kandydatów ze Sławomirem Mentzenem. Najpierw był u niego Nawrocki.

Kandydat PiS zgodził się z większością postulatów lidera Konfederacji, podpisał przygotowaną deklarację.

Podczas rozmowy dowiedzieliśmy się, że Karol Nawrocki uczestniczył w tak zwanych kibicowskich ustawkach.

Rozmowa z Trzaskowskim była bardziej konfrontacyjna, prezydent Warszawy nie zgodził się z postulatami Mentzena i nie podpisał deklaracji.

Jednak to, o czym jest dużo głośniej, to wydarzenia już po rozmowie. Obaj panowie udali się do pubu Mentzena, gdzie był zresztą minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, by razem wypić piwo.

Zdarzenie to wzbudziło ogromne kontrowersje, zwłaszcza po prawej stronie, w tym w samej Konfederacji. Wielu jej polityków odcięło się od zachowania Mentzena.

Mentzen i Adrian Zandberg nie poparli oficjalnie żadnego z kandydatów. Trzaskowski może liczyć na poparcie Magdaleny Biejat, Szymona Hołowni oraz Joanny Senyszyny. Z kolei Nawrockiego poparł Marek Jakubiak.

Grzegorz Braun wystosował do obu kandydatów pytania. Prezydent Warszawy go zignorował, szef IPN odpowiedział, ale najwyraźniej w sposób niezadowalający europosła, gdyż jego partia tak skomentowała wybór, jaki czeka nas 1 czerwca:

Oczywiście nie zapominajmy także o paru „bohaterach drugiego planu”, którzy w mniej lub bardziej jasny sposób chcieli albo pomóc, albo zaszkodzić jednemu z kandydatów, a osiągnęli raczej efekt odwrotny od zamierzonego.

Mamy tu zarówno takie postacie, jak poseł KO Przemysław Witek i jego „cóż szkodzi obiecać”:

Dziwne i szokujące wypowiedzi i wpisy profesorów, na czele z prof. Michałem Bilewiczem, który uważa, że II tura to wybór niczym w Jedwabnem...

oraz prof. Andrzejem Zybertowiczem, dla którego 40 procent wyborców „wypisało się z polskości”...

Jak i porównanie Sławomira Mentzena do… Janusza Radziwiłła przez Jacka Karnowskiego z „Sieci”.

A to tylko kilka przykładów.

Ponieważ druga tura wyborów prezydenckich w niedzielę, nagranie programu miało miejsce we wtorek, to prawdopodobnie wydarzy się jeszcze ze dwa razy tyle, co do tej pory.

A najciekawsze tak na koniec jest to, że dla wielu wyborców jednego i drugiego kandydata nie ma tak naprawdę znaczenia, co się wydarzyło i – cytując słynną wypowiedź – mogliby oni przejechać po pijanemu zakonnicę w ciąży na pasach, a i tak nie zmieni to ich podejścia.