22 października 2020 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis dopuszczający aborcję w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu jest niezgodny z konstytucją.
Po tej decyzji, w całym kraju rozpoczęły się protesty. Jeden z nich odbył się 25 października w poznańskiej katedrze. Protestujący stanęli na przedzie kościoła. Mieli ze sobą transparenty.
Czytaj też:
We wtorek, 28 grudnia, w poznańskim sądzie rozpoczął się proces 32 protestujących. Prokuratura oskarżyła ich o „złośliwe przeszkadzanie publicznemu wykonaniu aktu religijnego, czyli zakłócaniu mszy". Według aktu oskarżenia, protestujący mieli m.in. zajmować miejsce przeznaczone do udzielania komunii i skandować hasła, zakłócając mszę.
Na sali rozpraw stawiło się 28 osób. Żadna nie przyznała się do winy. Część z oskarżonych złożyła wyjaśnienia.
– Tego dnia udałam się do katedry z transparentem: „katoliczki też potrzebują aborcji”. Uczestniczyłam we mszy w sposób nieprzerwany, niezłośliwy. W momencie, kiedy ksiądz rozpoczął kazanie, wstałam i w ciszy udałam się przed ołtarz. Udałam się tam po to, aby wyrazić sprzeciw wobec wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Udałam się tam ze strachu o siebie, moje przyjaciółki, osoby o podobnych poglądach, odmiennych poglądach, o każdą osobę w tym kraju. Udałam się tam, ponieważ zaledwie kilka dni wcześniej abp Gądecki podczas kazania, które nie powinno być nacechowane ideologicznie, cieszył się ze wspomnianego wyroku
– mówiła przed sądem Wiesława Groszczyk, jedna z oskarżonych.
Zobacz też:
I dodała: – Zachowałam pełną akceptację i szacunek wobec tego obrzędu. Mówię to jako Polka, osoba wpisana w rejestr kościoła katolickiego, osoba, której to wyznanie było bardzo bliskie. Mówię to jako kobieta, która boi się o swoją przyszłość i nie zgadzam się na to, by jakikolwiek kościół, wyznanie, ideologia wpływała na moją przyszłość.
Wybory 2025. Zwycięstwo Nawrockiego, wysoka frekwencja

Pozostali oskarżeni, którzy złożyli wyjaśnienia, również zapewniali, że ich celem nie było „złośliwe” zakłócenie mszy, a protest - jak mówili - przebiegał w ciszy.
– Kościół zgodnie ze swoją doktryną zaprasza w swe mury wszystkich. Poszedłem tam bez zamiaru profanacji miejsca czy obrzędu. Chciałem w pokojowy sposób pokazać, że tak jak kościół wchodzi z butami w moje życie, tak ja jestem w stanie w imieniu swoim i innych wejść w przestrzeń kościoła. W swoim działaniu nie dostrzegam znamion czynu szkodliwego społecznie, wręcz przeciwnie - poszedłem tam, bo od dziecka uczono mnie, żeby nie być obojętnym. Na lekcjach uczono o solidarności, a w harcerstwie nauczono mnie odwagi i braterstwa i swojej decyzji nie żałuję
– mówił Arkadiusz Kruk.
Czytaj też:
Inny z oskarżonych również wskazał, że jego celem nie było przeszkadzanie podczas mszy.
– Jestem członkiem kościoła, który prowadzi kampanię antyludzką, antykobiecą. Wyrok TK jest nieludzki, sprzeczny z moim poczuciem sprawiedliwości, słuszności, podstawowymi prawami człowieka. Nie było moją intencją, aby wyszydzać obrządek, aby w nim przeszkadzać. Moją intencja było to, aby wyrazić sprzeciw wobec tej zbrodniczej kampanii. Kościół komunikuje się z nami z pozycji ołtarza, ambony, limuzyn hierarchów. Powinien spodziewać się więc odpowiedzi tam, gdzie możemy być usłyszani, czyli w kościele. Kończąc, nie przyznaję się do winy, bo nie zrobiłem nic złego
– wskazał oskarżony Piotr Nerlewski.
Czytaj też:
Uwaga! Nowe leki wycofane z aptek w całej Polsce! GIF wycofu...
Nowe miasta na mapie Polski w 2022 roku. Przybędzie ich aż 10!