Dzisiaj, przed rozpoczęciem rozprawy, Karapyta mówił do dziennikarzy, że godzi się na ujawnienie w mediach jego wizerunku oraz podawanie pełnego nazwiska.
Karapyta wszedł do sądu sam. Uśmiechnięty podszedł do oczekujących dziennikarzy. Dwoje jego obrońców weszło chwilę później.
- Pięć lat życia. Proszę sobie przełożyć to na swoje włąsne życie. Co to jest pięć lat życia. Jeżeli chodzi o komentarz do sprawy to jest krótki. Tak, jak powiedziałem na wstępie, nie przyznaję się do zarzutów, idę do sądu z pozytywnym nastawieniem. Na pozytywne rozstrzygnięcie - mówił dziennikarzom Karaptyta.
Na pytanie, czy jest niewinny odpowiedział: No oczywiście. Po to idę do sądu, aby się bronić.
- Jeżeli chodzi o zarzuty, które zostały postawione mojemu klientowi, nie mogę nic więcej powiedzieć ponad to, że są one bezpodstawne i będziemy robić wszystko, jako obrońcy, aby te zarzuty obalić - mówi adw. Nina Leśko, obrońca Mirosława Karapyty.
Proces prowadzi sędzia Andrzej Kowalczyk. Odbywa się on z wyłączniem jawności. Powodem takiej decyzji są wątki obyczajowe zawarte w części zarzutów i dobro pokrzywdzonych kobiet.
Sprawa byłego marszałka ciągnie się już pięć lat
Sprawa byłego marszałka podkarpackiego ciągnie się już ponad 5 lat. W lutym 2013 r., gdy Mirosław Karapyta był na prywatnej wycieczce w Brazylii, do jego biura i domu wkroczyli agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Dwa miesiące później został zatrzymany, a następnie zwolniony po wpłaceniu poręczenia majątkowego. Obecnie odpowiada z wolnej stopy.
Akt oskarżenia w jego sprawie Prokuratura Regionalna (wtedy Apelacyjna) w Lublinie przesłała do sądu w kwietniu 2015 r. Proces jednak nie mógł się rozpocząć. Najpierw sprawa wędrowała pomiędzy sądami.
Gdy wreszcie wydawało się, że proces ruszy przez Sądem Rejonowym w Przemyślu, okazało się, że były marszałek ma problemy zdrowotne.
Szesnaście zarzutów, m.in. chodzi i łapówki
Byłemu marszałkowi Prokuratura Regionalna w Lublinie postawiła 16 zarzutów. Najpoważniejsze dotyczą przyjmowania łapówek w latach 2008-2013, czyli gdy był wojewodą, a później marszałkiem podkarpackim. Jest też inny rodzaj zarzutów. Chodzi o molestowanie i gwałt na urzędniczce starostwa powiatowego w Lubaczowie. Ta sprawa dotyczy wcześniejszego okresu, gdy oskarżony był pracownikiem tego urzędu. Później, według ustaleń śledztwa, za seks miał załatwić pracę oraz pomóc w uzyskaniu prawa jazdy.
Byłemu marszałkowi podkarpackiemu grozi kara do 12 lat pozbawienia wolności.
Razem z nim w sprawie występuje jeszcze dwóch oskarżonych, Robert M., były zastępca komendanta powiatowego policji w Jarosławiu oraz Henryk S., były burmistrz Ustrzyk Dolnych.
POPULARNE NA NOWINY24:
Zobacz siatkarzy, którzy wzmocnią Asseco Resovię [ZDJĘCIA]
W Jasionce serwisują samoloty z całego świata [FOTO, WIDEO]
Pierwszy nowy przegubowiec w MPK w Rzeszowie [FOTO]