Według Brytyjczyków, obecne kłopoty rosyjskiej armii będą się powiększać wraz z napływem poborowych z rozpoczętego 1 listopada jesiennego poboru do służby zasadniczej - odbywającego się poza oficjalnie zakończoną "częściową mobilizacją". W trakcie jesiennego poboru do wojska ma zostać powołanych ok. 120 tysięcy żołnierzy. Według zapewnień Moskwy, nie mają oni trafić na Ukrainę, co jednak może się zmienić wraz z sytuacją na froncie.
Rosjanie rzucają na front nieprzeszkolone siły
Brytyjski MON podkreśla, że doświadczeni oficerowie i szkoleniowcy z rosyjskiej armii trafili w większości na Ukrainę, gdzie część zapewne zginęła. Stąd też i z uwagi na brak odpowiedniej infrastruktury szkolniowej i amunicji treningowej część rosyjskich wojsk szkoli się obecnie na Białorusi. Brytyjczycy dodają, że rozmieszczanie na froncie nieprzeszkolonych zmobilizowanych nie zapewnia wzmocnienia zdolności bojowych rosyjskich jednostek.
O tym, że zmobilizowani Rosjanie po krótkim szkoleniu trafiają już na front, donoszą media ukraińskie. Ma to też mieć odzwieciedlenie w coraz wyższych dziennych stratach rosyjskiego wojska, o których donosi dowództwo ukraińskiej armii - według Ukraińców, prawie codziennie na froncie ginie po blisko tysiąc Rosjan. Wojskowi analitycy wskazują, że Rosjanie rzucają na front nieprzeszkolone siły, by dać odpocząć swoim doświadczonym jednostkom.
Źródło: Polskie Radio 24
dś
