Niemiła niespodzianka spotkała prezydenta Rosji po spotkaniu na Kremlu z 17 nowymi ambasadorami.
Po swoim wystąpieniu Putin czekał na oklaski. Kłopotliwą ciszę przerwał ogłoszeniem, że uroczystość zakończyła się.
Nieprzyzwoity dystans od gości
Było to dziwne spotkanie również z innego powodu. Odbyło się ono w pozłacanej Sali Aleksandra Wielkiego na Kremlu. Było uroczyście i z przepychem, jak to w Rosji, ale prezydent nie powitał swoich gości nawet uściskiem dłoni. Przez całe spotkanie trzymał wobec nich 20-metrowy dystans.
Nie wiadomo, czy ambasadorowie musieli przejść dwutygodniową izolację przed kontaktem z Putinem. Znane są jednak pewne szczegóły spotkania. Na ceremonii obecni byli bowiem Lynne Tracy z USA i Roland Galharague reprezentujący UE. Zaproszono także ambasadorów Norwegii oraz Danii. Putin na wstępie miał zaznaczyć, że nie będzie z gośćmi rozmawiać osobiście, ale wyraził nadzieję, że tak się stanie w przyszłości.
Fatalne relacje z USA
Otwarcie też przyznał, że stosunki między Rosją i USA są w głębokim kryzysie. Wykorzystanie przez Stany Zjednoczone w polityce zagranicznej takich narzędzi jak wsparcie tzw. kolorowych rewolucji, wsparcie zamachu stanu w Kijowie w 2014, zdaniem Putina ostatecznie doprowadziło do dzisiejszego kryzysu ukraińskiego.
Zwracając się do ambasadora UE Rolanda Galharague'a, Putin z kolei oskarżył Brukselę o "zainicjowanie geopolitycznej konfrontacji z Rosją"
- Rosja jest otwarta na konstruktywne partnerstwo ze wszystkimi krajami bez wyjątku i nie zamierza się izolować. Nasz kraj będzie nadal pełnić rolę jednego z suwerennych ośrodków polityki światowej i realizować historyczną misję utrzymania globalnej równowagi - dodał.

lena