Okolie przed tym pojedynkiem miał na swoim koncie komplet 17 zwycięstw. Cieślak przegrał tylko raz, po feralnym pojedynku w Kongo z Ilungą Makabu. W Londynie to Okolie był faworytem.
Michał Cieślak na taką chwilę czekał niemal od zawsze. Chciał być mistrzem świata od momentu, gdy zaczął trenować, a kiedy odnosił pierwsze sukcesy, to trener Adam Jabłoński zapowiadał "Możecie mi nie wierzyć, ale to jest przyszły mistrz świata" - zapowiadał wówczas.
Na trybunach hali w Londynie było bardzo głośno od polskich kibiców. Z trybun niosło się gromkie "Jesteśmy z Tobą Michał". Walkę zakontraktowano na 12 rund. Obaj wyszli szybko i agresywnie do tej walki. Już w pierwszej rundzie Okolie posłał mocny prawy sierpowy i zachwiało Cieślakiem. Druga runda była brzydka, szarpana, Okolie często klinczował, unikał wymiany ciosów. Trzecia runda była już lepsza w wykonaniu radomianina.
Niestety w piatej rundzie Cieślak przyjął mocny cios, po którym był liczony, a Okolie próbował iść za ciosem. Widać było, że to jest trudny moment dla zawodnika z Radomia. Siódme starcie szybko i agresywnie zaczął nasz bokser. Był aktywniejszy, częściej trafiał, ale to rywal prowadził na punkty. Z biegiem czasu widać było już ogromne zmęczenie obu zawodników. Dziewiąta runda ponownie należała do pięściarza pochodzącego z Nigerii. Ten potrafił wyprowadzać ciosy, punktował i dążył do klinczu, przez co Cieślak nie mógł pokazać tego co potrafi. Komentatorzy w platformie DAZN słusznie mówili, że Okolie stosował "brudny boks". Więcej było klinczu i przepychania niż szermierki na pięści. W ostatniej rundzie jeszcze Cieślak próbował, zaatakował, ale te jego potężne mocne ciosy mijały głowę Okoliego.
Michał Cieslak przegrał zasłużenie, choć trzeba pochwalić go za walkę, ambicję przez całe 12 rund.
Więcej wkrótce
