Robert Kagan: Iran nie da rady zrobić głupka z Obamy

Rozmawia Tomasz Pompowski
Polityka Stanów Zjednoczonych zawsze była interwencyjna, a nigdy izolacjonistyczna. To się nie zmieni za Baracka Obamy. Nowy przywódca nie zawaha się sięgnąć po argument armii - uważa wybitny amerykański politolog.

Jakie jest najważniejsze i najtrudniejsze wyzwanie dla nowego prezydenta?
Nie ma żadnych wątpliwości, że najpilniejszym problemem, powiedziałbym nawet, że niecierpiącym zwłoki, jest Iran. Administracja Baracka Obamy będzie musiała się z nim zmierzyć, ponieważ znajdzie się w sytuacji, w której Bush nie był. To znaczy, że Iran stanie się nuklearnym mocarstwem w ciągu najbliższych czterech lat. A zatem gdy Barack Obama będzie w Białym Domu, Iran w swoim arsenale będzie posiadał broń atomową. Dlatego Teheran znajdzie się bardzo wysoko na liście priorytetów tej administracji. I nie wiem, czy jej polityka sprowadzi się do prób negocjowania czy jakiegoś rodzaju porozumienia z Europą w sprawie szybkiego nałożenia sankcji. Jednak Biały Dom Obamy nie będzie mógł udawać, że nie jest to problem. Zwykle jest tak, że administracja jest zmuszona do rozwiązywania problemów, których chciałaby uniknąć, ale niestety nie może. I tak będzie z Iranem.

Czy Demokraci zdają sobie sprawę, że rewolucja irańska, jak niedawno mówił na łamach "Polski" Bernard Lewis, jest na etapie "stalinowskim", czyli, że Zachód postrzegany jest jako znienawidzony wróg, którego trzeba znienacka zaatakować? Czy administracja Obamy będzie w stanie pojąć powagę sytuacji, w której świat się właśnie znalazł?
Eksperci Obamy nie zgadzają się z tym poglądem. Będą raczej skłonni szukać polityków w irańskim rządzie, których nazywają pragmatykami. Będą starali się szukać możliwości wpływania na decyzje Teheranu, prowadzić politykę powstrzymywania. Zaoferują Iranowi wiele, byle tylko pozyskać ich do rozmów. Z pewnością będą przygotowywać gospodarcze kije na Iran i patrzeć, co z tej polityki kija i marchewki wyniknie. Spodziewam się, że będą robili wszystko, żeby ich nowy prezydent nie wyszedł na głupka. Zanim rozpoczną poważne negocjacje, będą starali się zobaczyć, na ile można mieć nadzieję, że zakończą się one jakimś sukcesem. Bowiem nie sadzę, żeby chcieli, by Obama publicznie przedstawił Iranowi propozycję, którą Teheran rzuci mu w twarz, a potem okaże się, że z tej sytuacji nie ma już wyjścia. Nie wierzę też, żeby administracja chciała przeprowadzić interwencję wojskową, choć nie wykluczam, że w jakimś momencie może po nią sięgnąć. Jeśli będą stronić od tego rozwiązania, to będą musieli odpowiedzieć sobie na pytanie, jak uniknąć sytuacji, w której prezydent USA wychodzi na głupka.

Nowa administracja nie użyje armii?
Nikt nie powinien nawet się łudzić, że jeśli zajdzie potrzeba obrony interesów USA, to armia zostanie użyta. Proszę zobaczyć, że Clinton interweniował częściej niż Bush. I co więcej, nie ważne, kto znajduje się w Białym Domu - wszyscy prezydenci używają armii w różnych celach. George Bush senior interweniował w Iraku, Panamie i Somalii. Clinton wysłał armię na Haiti, do Iraku, Somalii, byłej Jugosławii. Co ciekawe, Europejczycy wydają się nie zdawać sobie z tego sprawy. USA wydaje co roku 600 mld dol. w celach obronnych. I czy politycy chcą cięć tych wydatków? Nie, raczej podniesienia ich. Co innego może oznaczać zapowiedź Obamy wzmocnienia armii walczącej z terrorystami w Afganistanie? USA nigdy nie prowadziły polityki bez zaangażowania militarnego. Jeśli ktoś tak w Europie myśli, to niech lepiej się otrząśnie z marzeń.

A Rosja?
Tak. Najpoważniejszym problemem będzie reakcja tej administracji na działania Rosji. I tu doradcy Obamy dzielą się na dwa obozy. W jego otoczeniu znaleźli się politycy, którzy zajmowali się Rosją w administracji prezydenta Clintona. I niektórzy z nich mogą wrócić. Ta grupa popierała rozszerzenie NATO, której zależało na bezpieczeństwie Polski. Okazywała sympatię Gruzji, gdy latem została zaatakowana przez Rosję. Ale właśnie wtedy widzieliśmy reakcję innych polityków wokół Obamy. I jeśli tak zwani pragmatycy obejmą odpowiedzialne stanowiska, to obecna polityka USA wobec Rosji może się zmienić.

W jakim stopniu? Na czym ta zmiana może polegać?
Istnieje poważne zagrożenie, że ta administracja może patrzeć na Rosję tylko przez okulary Iranu. To znaczy, może poświęcić wiele, żeby zablokować budowę bomby przez Iran. To może być poważną pokusą dla niektórych dyplomatów, którym będzie zależeć na szybkim pozyskaniu Rosji w sprawie Iranu. I tu obawiałbym się, że ta grupa może pójść na ustępstwa wobec zadań Rosji co do tak zwanej uprzywilejowanej sfery wpływów. Tego bym się obawiał. Jeśli jednak zwycięży obóz, który będzie postrzegał Rosję w bardziej złożonym kontekście, to Europa Środkowa może być spokojna. Oczywiście wiele zależy od tego, kto zajmie się polityką zagraniczną. Podobnie jak dla George'a W. Busha tak dla Obamy Europa będzie stanowić osobny problem. Głównie dlatego, że nie ma jednolitej polityki wobec Rosji. Przypuszczalnie jest ich tyle, ile starych członków Unii. I jestem pewny, że polski rząd zdaje sobie z tego świetnie sprawę. Dlatego bardzo trudno jest szukać obszarów współpracy poza odnalezieniem najmniejszego wspólnego mianownika, jeśli chodzi o zamiary Europy wobec Rosji. Zastanawiam się, na ile Europa Środkowa i Wschodnia będą zdolne na forum Unii powiedzieć: "Musimy wypracować twardą politykę, która będzie zdolna obronić nas i naszych sąsiadów przed Rosją". Bez takiego postawienia sprawy administracja USA też nie będzie w stanie wiele zrobić wobec zagrożenia rosyjskiego.

Czy Obama może poświęcić system antyrakietowy w Polsce i Czechach, by pozyskać Rosję?
Wszystko zależy od postawy polskiego rządu w tej sprawie. Wielu ludzi będzie bowiem doradzać Obamie odrzucenie tego projektu. Jeśli polski rząd będzie prowadził aktywną kampanię lobbingową, której treścią będzie wyraźne powiedzenie, że jest to kwestia bezpieczeństwa tego kraju, to administracja Obamy nie będzie się w stanie wycofać z budowy tarczy. Trzeba prowadzić poważne działania publicznej dyplomacji, żeby jasno dać do zrozumienia, że Polska będzie bardzo poszkodowana, jeśli ten projekt nie zostanie zrealizowany.

Czy dyplomacja Obamy wycofa się z odgrywania globalnej roli w polityce zagranicznej?
Nie, to są mrzonki europejskich intelektualistów. Odżywają, gdy do władzy dochodzi nowy prezydent w USA. Nigdy tak się nie stało, bowiem polityka USA zawsze była interwencyjna, a nigdy izolacjonistyczna. Tak będzie również teraz.

***

Robert Kagan to jeden z najsłynniejszych konserwatywnych analityków politycznych w USA. Jego ostatnia książka nosi tytuł "Powrót historii i koniec marzeń"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl