Rząd Izraela postawi na Putina? Netanjahu ma inny problem - jego minister rozwścieczył świat arabski

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Pierwsze cotygodniowe posiedzenie nowego rządu Izraela
Pierwsze cotygodniowe posiedzenie nowego rządu Izraela PAP/EPA/ATEF SAFADI/POOL / POOL
Benjamin Netanjahu od tygodnia kieruje 37. rządem Państwa Izrael. On sam jest premierem już po raz szósty. To nie będzie łatwe urzędowanie. Lider Likudu już musi się tłumaczyć z postępowania swych podwładnych zagranicznym partnerom. I to wcale nie wrogom.

Spis treści

Inauguracyjne przemówienie ministra spraw zagranicznych Eli Cohena i jego rozmowa telefoniczna z Siergiejem Ławrowem – pierwszy taki kontakt MSZ Izraela z Moskwą od początku wojny - wywołały falę krytyki zarówno w samym Izraelu, jak i przede wszystkim ze strony Ukrainy i USA. Nowy stary premier Benjamin Netanjahu nie zdążył ugasić tego pożaru, gdy wybuchł kolejny.

Ostrzegano lidera Likudu, że jeden z koalicjantów będzie mu sprawiał wiele problemów. Ale żeby już kilka dni po zaprzysiężeniu rządu? Kwadrans spaceru ministra bezpieczeństwa publicznego Itamara Ben Gwira w pobliżu świętego dla muzułmanów meczetu al-Aksa może storpedować całą strategię polityczną Netanjahu wobec arabskich krajów.

Cohen wywołał burzę

- W kwestii Rosji i Ukrainy, zrobimy jedną rzecz na pewno – będziemy o tym mówić mniej publicznie – powiedział Cohen. Podczas poniedziałkowego wystąpienia szef dyplomacji powiedział, że zamierza zaprojektować „odpowiedzialną” nową politykę wobec wojny na Ukrainie i podkreślił, że MSZ „przygotuje szczegółową prezentację dla gabinetu bezpieczeństwa w tej sprawie”. Gabinet bezpieczeństwa to zawężone grono członków rządu i szefów instytucji związanych ze sprawami bezpieczeństwa i polityki zagranicznej.

Dzień później Cohen rozmawiał telefonicznie z Ławrowem. To był dopiero pierwszy taki kontakt szefa MSZ Izraela z szefem MSZ Rosji od początku inwazji rosyjskiej na Ukrainę. Wypowiedzi Cohena i jego decyzja o rozmowie z Ławrowem wywołały oburzenie Ukrainy, ale też mnóstwo krytycznych głosów w USA. Choćby ze strony senatora Lindseya Grahama, znanego jako sojusznika Izraela w Kongresie: „Milczenie na temat zbrodniczych zachowań Rosji nie będzie dobrze wyglądać”. Dostało się też za rozmowę z Ławrowem.

Uwagi Cohena mogące sugerować, że Izrael nie będzie już publicznie potępiać Rosji za wojnę na Ukrainie i jego rozmowa z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych wzbudziły pytania o możliwą zmianę polityki wobec Rosji przez nowy rząd Izraela.

Izrael zmieni kurs wobec wojny?

Poprzedni jeszcze rząd przyjął bardzo ostrożne stanowisko wobec wojny rosyjsko-ukraińskiej, obawiając się, że na jakieś jego deklaracje czy działania Moskwa zareaguje ograniczeniem swobody izraelskiego lotnictwa w atakach na cele irańskie w Syrii. Z pewnością swoją rolę odgrywa też liczna i coraz bardziej wpływowa grupa rosyjskojęzycznych obywateli Izraela: imigrantów i ich potomków z ZSRR i Rosji. Ówczesny premier Naftali Bennett próbował nawet na początku wojny mediować między Moskwą i Kijowem – bezskutecznie. Gdy premierem w czerwcu został Yair Lapid, przyjął bardziej proukraińską postawę publicznie, ale wciąż odmawiał Kijowowi dostaw broni defensywnej.

Z kolei ówczesny lider opozycji, Benjamin Netanjahu, unikał krytyki Putina, z którym od lat łączą go przyjazne więzi. Jednak po wygranej w wyborach w listopadzie ub.r. lider Likudu zaczął krytykować Rosję i jej inwazję na Ukrainę. Powiedział też amerykańskim mediom, że rozważy dostarczenie broni Ukrainie, gdy zbuduje koalicję, sformuje rząd i obejmie urząd premiera.

Nic dziwnego, że izraelskie władze próbują załagodzić wydźwięk słów i działań Cohena. Podkreślają, że rozmowa miała miejsce z inicjatywy Ławrowa i że wypowiedź Cohena nie oznacza, że Izrael nie powinien publicznie krytykować Rosji. Co też ważne, o rozmowie był z wyprzedzeniem poinformowany Antony Blinken. Cohen miał podobno nawet przekazać Ławrowowi jakąś wiadomość od sekretarza stanu USA.

Prowokacja na Wzgórzu Świątynnym

W tym samym dniu, w którym Cohen rozmawiał z Ławrowem, inny członek rządu wywołał drugą, nieporównanie większą awanturę międzynarodową. Minister bezpieczeństwa narodowego Itamar Ben Gwir złożył wizytę na jerozolimskim Wzgórzu Świątynnym, trzecim po Mekce i Medynie najświętszym miejscu islamu. Palestyna, Jordania, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Egipt oraz szereg innych krajów arabskich i nie tylko, odebrały to jako świadomą prowokację.

Wzgórze Świątynne to duży kompleks sakralny w starej Jerozolimie. Tam w starożytności stała Świątynia Jerozolimska, najświętsze miejsce judaizmu. Dziś wznosi się tam m.in. meczet Al-Aksa, który jest jedną z najważniejszych dla muzułmanów świątyni na świecie. Wzgórze jest punktem zapalnym od czasu, gdy Izrael zdobył je w wojnie sześciodniowej w 1967 roku. Od tamtej pory co pewien czas dochodzi tam do prowokacji, demonstracji i zamieszek, czemu zawsze towarzyszą dyplomatyczne napięcia.

Wizyta lidera opozycji Ariela Sharona na Wzgórzu Świątynnym w październiku 2000 roku wywołała krwawe zamieszki w Jerozolimie, które objęły następnie cały Zachodni Brzeg i dały początek pięcioletniej tzw. drugiej intifadzie, która pochłonęła życie ponad tysiąca Izraelczyków i trzykrotnie więcej Palestyńczyków. W końcu jednak siedem lat temu udało się osiągnąć porozumienie. Wzgórze kontrolują muzułmanie, choć innowiercy mogą wejść na teren kompleksu, ale nie w celach religijnych. Nawet sam judaizm według niektórych interpretacji zabrania swym wyznawcom wchodzenia na teren dawnej Świątyni Jerozolimskiej, ale żydowscy nacjonaliści chcieliby to zmienić.

Poranny spacer w świętym miejscu

Tacy na przykład zwolennicy partii Otzma Yehudit (Żydowska Siła). Po wyborach 1 listopada to zaliczane do obozu religijnego syjonizmu ugrupowanie pomogło Netanjahu wrócić na fotel premiera. Jednym z głównych punktów programu partii jest zwiększenie liczby wizyt Żydów na Wzgórzu Świątynnym i umożliwienie Żydom modlenia się tam. Nic dziwnego, że elektorat lidera partii Itamara Ben Gwira, był coraz bardziej niezadowolony, że nowy minister wciąż jeszcze tam się nie pojawił.

Ben Gwir odwiedzał to miejsce wielokrotnie w przeszłości, w tym jako członek opozycji w Knesecie w marcu ubiegłego roku. Gdy 29 grudnia został ministrem bezpieczeństwa narodowego, palestyński Hamas ostrzegł, że jego obecność w pobliżu meczetu Al-Aksa będzie naruszeniem status quo. Pod naciskiem zwolenników Ben Gwir ogłosił jednak, że odwiedzi Wzgórze Świątynne. Jeszcze w poniedziałek Netanjahu namawiał swego ministra do przesunięcia wizyty, aby nie zaszkodzić długo oczekiwanej wizycie premiera w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Mimo to we wtorek wczesnym rankiem Ben Gwir w otoczeniu ochroniarzy wszedł na teren Wzgórza Świątynnego. Wizyta trwała zaledwie kwadrans, wszedł bocznym wejściem, przeszedł szybko bez fotografów, daleko od meczetu, wyszedł niemal niezauważony. Ale zdjęcia z rana pojawiły się w mediach – wszak chodziło o przesłanie do elektoratu.

"Wzgórze Świątynne jest otwarte dla każdego" - napisał na Twitterze izraelski polityk.

Świat arabski protestuje

Zjednoczone Emiraty Arabskie i Chiny zaapelowały o zwołanie posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ w związku z sytuacją na Wzgórzu Świątynnym. ZEA nazwały wizytę Ben Gwira "wtargnięciem". Arabia Saudyjska także stwierdziła, że Ben Gwir "wtargnął" na teren w pobliżu meczetu. Również Jordania, Egipt i Turcja uznały w osobnych oświadczeniach, że było to "wtargnięcie" i prowokacja prowadząca do eskalacji napięć w regionie.

Przywódca libańskiego Hezbollahu Hassan Nasrallah oświadczył, że zmiana status quo meczetu Al-Aksa w Jerozolimie może doprowadzić do konfliktu w całym regionie. Najostrzej zaprotestowali oczywiście Palestyńczycy. Akcja Ben Gwira została też skrytykowana przez głównego sojusznika Izraela. - Wizyta ministra Itamara Ben Gwira na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie ma potencjał do zwiększenia napięć i sprowokowania przemocy - powiedział rzecznik Departamentu Stanu Ned Price. W podobnym tonie wypowiedziała się rzeczniczka Białego Domu Karine Jean-Pierre.

Netanjahu musiał gasić pożar. Przedstawiciel jego kancelarii ogłosił, że szef rządu czuje się zobowiązany "zdecydowanie zachować status quo" meczetu Al-Aksa na Wzgórzu Świątynnym. Dodał jednak, że izraelscy ministrowie odwiedzali już wcześniej Wzgórze Świątynne zgodnie z zasadą, że wprawdzie tylko muzułmanie mogą się modlić w meczecie, ale wyznawcy innych religii mają prawo odwiedzać samo wzgórze.

Netanjahu zakładnikiem Ben Gwira

W każdym razie Netanjahu ma prawo być wściekły na Ben Gwira. Odwołana została bowiem zaplanowana na przyszły tydzień oficjalna wizyta premiera Izraela w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. To cios w politykę Bibiego zapoczątkowaną jeszcze za jego poprzednich kadencji: normalizacji stosunków z sunnickimi państwami Bliskiego Wschodu i szukania w nich sojuszników przeciwko szyickiemu Iranowi i jego sprzymierzeńcom w rodzaju Hezbollahu i Syrii.

Kilka lat temu premier Netanjahu odmówił Ben Gwirowi zgody na modły Żydów na Wzgórzu Świątynnym. Teraz jednak premier Netanjahu jest zakładnikiem Ben Gwira. Bez jego partii straci większość w Knesecie i utraci władzę. A utrata władzy oznacza proces korupcyjny. Wydaje się, że tym razem – mimo oficjalnych protestów ze strony wielu krajów arabskich - ta prowokacja ujdzie Ben Gwirowi płazem. Jeśli jednak w taki sposób będzie wyglądało jego urzędowanie w przyszłości, może być naprawdę gorąco.

Spod znaku rabina Kahane

Netanjahu jest skazany na Ben Gwira i wszystkie związane z tym problemy, bo arytmetyka parlamentarna jest nieubłagana. Likud zdobył 32 miejsca w 120-osobowym Knesecie. Ale ma koalicjantów i łącznie większość 64 mandaty. Niewiele. Tym bardziej, że aż 14 należy do koalicji Partia Religijnego Syjonizmu, której współliderem jest Ben Gwir. Ta lista zajęła zresztą znakomite trzecie miejsce w wyborach 1 listopada. To radykalna prawica ocierająca się o jawny rasizm, która popiera użycie siły przeciwko Palestyńczykom. Chcą aneksji części okupowanego Zachodniego Brzegu, silniejszej obecności żydowskiej w świętych miejscach Jerozolimy i ekspansji żydowskiego osadnictwa na Zachodnim Brzegu.

46-letni Itamar Ben Gwir działał w młodości w uznanej za terrorystyczną organizacji rabina Meira Kahane. Jest prawnikiem, zyskał popularność broniąc izraelskich ekstremistów takich jak Baruch Goldstein, który w 1994 roku zamordował 29 Palestyńczyków modlących się w Grocie Patriarchów w Hebronie. Jeszcze do niedawna zdjęcie Goldsteina wisiało w domu Ben Gwira, który sam był wielokrotnie karany za podżeganie do rasizmu i przemocy. Groził też publicznie premierowi Icchakowi Rabinowi zaledwie dwa tygodnie przed tym, jak zamordował go inny skrajnie prawicowy ekstremista Yigal Amir (1995).

Ben Gwir mówi, że zdystansował się od niektórych najbardziej ekstremalnych poglądów Kahane, ale nadal go podziwia. Jeszcze przed wyborami Netanjahu wiedział, że to będzie jego kłopot w relacjach z Arabami, ale też Amerykanami, którzy nieoficjalnie przestrzegali lidera Likudu przed zapraszaniem do rządu byłego kahanisty. Już kilka dni po inauguracji rządu Netanjahu ma z nim problem. Co będzie dalej?

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl