- Prokurator referent prowadzący tę sprawę nie podjął jeszcze decyzji dotyczącej ewentualnego złożenia wniosku o przedłużenie postępowania. Jeżeli je zamkniemy, oczywiście poinformujemy o naszych ustaleniach, jeżeli zaś przedstawimy komuś zarzuty, również pojawi się informacja na ten temat – zapewnia pytany o możliwe umorzenie śledztwa prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik prasowy Prokuratory Okręgowej w Toruniu.
I dodaje:
- Główne czynności koncentrują się na przesłuchaniach świadków i na gromadzeniu dokumentacji. Korzystaliśmy z opinii biegłych, jednak na obecnym etapie nie mogę jeszcze powiedzieć, czego dotyczyły. To postępowanie - jak każde inne - prowadzone jest z pełną starannością.
Śledczy zapewniają, że sprawę traktują szczególnie
Śledczy z województwa kujawsko-pomorskiego, dokąd - by uniknąć wątpliwości dotyczących bezstronności - sprawa przekazana została w marcu 2019 roku, przekonują, że traktują ją wręcz szczególnie m.in. ze względu na zainteresowanie mediów i opinii społecznej. Chodzi o zdarzenia poprzedzające tragedię z 13 stycznia 2019 roku, kiedy 28-letni dziś Stefan W., w trakcie gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, zabił prezydenta miasta Pawła Adamowicza.
„Toruński” wątek to ewentualne niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariuszy policji i Służby Więziennej w kontekście sygnałów matki 28-latka, ale też dyrektora jednego z więzień, gdzie chory na schizofrenię paranoidalną Stefan W. odbywał karę. Kobieta na 1,5 miesiąca przed zbrodnią, gdy jej syn kończył odsiadywać wyrok 5,5 roku więzienia za napady na placówki bankowe z atrapą broni w ręku, sama zgłosiła się do policjantów informując, że na wolności może on być niebezpieczny. Z kolei szef jednostki penitencjarnej w notatce wskazywać miał m.in. na fakt, że jako więzień W. zapowiadał wyjazd z Pomorza, nazywając je „siedliskiem Platformy”, określać się miał jako zwolennik PiS i twierdzić, że chce „by Jarosław Kaczyński został dyktatorem”.
Funkcjonariusze z Gdańska zeznają w Toruniu
Prokuratura bada czy reakcje służb na sygnały były właściwe, a gdańscy funkcjonariusze wzywani są do Torunia, gdzie przesłuchuje ich osobiście prok. Jarosław Kilkowski, naczelnik Wydziału I Śledczego „Okręgówki”. Ich zeznania objęte są tajemnicą śledztwa, jednak od początku wiadomo, że więziennicy i policjanci nie zgadzają się w ocenie sytuacji.
- 30 listopada 2018 roku do Komisariatu III Policji w Gdańsku zgłosiła się osoba zaniepokojona stanem psychicznym Stefana W., który aktualnie odbywał karę pozbawienia wolności – relacjonowała wkrótce po śmierci Adamowicza st. asp. Karina Kamińska, rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, która zaznaczyła, że jeszcze tego samego dnia funkcjonariusze wysłali w tej sprawie pismo do dyrektora zakładu karnego, gdzie siedział W. prosząc o podjęcie „możliwych dostępnych działań”.
„Nieprawdziwe są informacje pojawiające się w mediach jakoby Służba Więzienna [SW] była informowana o zgłoszeniu matki Stefana W.”
- dementowała z odpowiedzi w przesłanym do mediów komunikacie SW. Według tej formacji, prośba policji dotyczyła jedynie przeprowadzenia z mężczyzną rozmowy na temat planów związanych z uwolnieniem, co wykonała, a informację o treści konwersacji przekazano policjantom, którzy – zgodnie z prawem - 23 dni przed terminem zwolnienia, zostali też powiadomieni o dokładnej godzinie i terminie uwolnienia W. oraz tuż po jego wypuszczeniu. - Były to jedyne dostępne prawem działania, które mogła podjąć Służba Więzienna wobec skazanego, który odbył w całości orzeczoną karę – przekonywali więziennicy.
