Ciało chłopca odnaleziono w piątek. 10-latek leżał w hostelowym łóżku. Lekarze stwierdzili zgon. Policja rozpoczęła poszukiwania rodziców. Najpierw przesłuchano ojca 10-latka, ale policjanci wykluczyli jego udział w całym zdarzeniu. Matkę zatrzymano w sobotę w Puławach. Jej kondycja psychiczna była zła. W niedzielę została doprowadzona do Prokuratury Okręgowej w Lublinie. 38-letnia Monika S. przyznała się do zabójstwa.
Według ustaleń śledczych matka nakryła syna kołdrą, unieruchomiła 10-latka, przytrzymując go własnym ciałem i doprowadziła do uduszenia. Usłyszała zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie.
- Podejrzana przyznała się do zarzucanego jej czynu i składała wyjaśnienia, których treści nie ujawniamy z uwagi na dobro postępowania - mówi prok. Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Sąd zadecydował, że najbliższe trzy miesiące Monika S. spędzi w areszcie. Grozi jej dożywotnie więzienie.
To dla nas trauma
Monika S. razem z mężem i synem mieszkali w gminie Borzechów. 10-latek chodził do miejscowej szkoły. W ostatnich miesiącach dziecko coraz częściej opuszczało lekcje. U rodziców interweniowała dyrekcja.
- Dla nas wszystkich to trauma. To pierwsza taka sytuacja w naszej szkole - usłyszeliśmy w placówce.
Dyrekcja zapowiada, że nie zajmie oficjalnego stanowiska w tej sprawie.
Pierwsze przerwy w nauce pojawiły się we wrześniu. Matka wraz z synem znikali na kilka dni z domu. W ubiegłym tygodniu mąż Moniki S. dwukrotnie był w tej sprawie w komisariacie w Bełżycach.
- Nie zgłaszał formalnego zaginięcia. Jego niepokój budził fakt, że chłopiec znika z matką. Kontakt utrzymywali za pośrednictwem komunikatora internetowego - mówi kom. Kamil Gołębiowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. Po wizycie mężczyzny w komisariacie policjanci sporządzili notatkę dla dzielnicowego i sądu rodzinnego. - Prowadzimy czynności wyjaśniające - dodaje Gołębiowski.
Monika S. to była prezes Bractwa Miłosierdzia im. św. Brata Alberta w Lublinie i bohaterka głośnego śledztwa. Pod koniec 2018 r. wyszły na jaw nieprawidłowości finansowe w Bractwie. Śledczy zarzucili Monice S. przywłaszczenie ponad 220 tys. zł zgromadzonych na rachunku organizacji. Do kradzieży miało dochodzić w latach 2017-18. Później lista zarzutów się wydłużyła. Kobieta miała podpisywać nieprawdziwe zaświadczenia o zatrudnieniu w stowarzyszeniu Stanisława Ch. i Adama K. Na podstawie tych dokumentów mężczyźni mieli zaciągnąć kredyty w wysokości 38 tys. zł i 55 tys. zł. W ten sposób mieli doprowadzić dwa banki do niekorzystnego rozporządzenia mieniem.
Wybory 2025. Zwycięstwo Nawrockiego, wysoka frekwencja

Nowy zarząd odcina się od byłej prezes. „Wydarzyła się tragedia. Bardzo współczujemy rodzinie. Jednak ta sprawa nie jest w żaden sposób powiązana z naszym stowarzyszeniem” - czytamy na oficjalnym fanpage’u Bractwa.
Śledztwo prowadziła Prokuratura Rejonowa Lublin - Północ. Akt oskarżenia przeciwko Monice S. miał był gotowy w połowie grudnia. Nowe zarzuty wydłużą to postępowanie. Prawdopodobnie śledczy zlecą biegłym lekarzom przeprowadzenie badań psychiatrycznych Moniki S.
Dlaczego matka zabija dziecko?
- Zdarzają się krytyczne momenty, kiedy instynkt macierzyński zawodzi - przyznaje dr Piotr Kwiatkowski, psycholog i psychoterapeuta.
Bardzo słaby lub całkiem nieobecny instynkt macierzyński, zaburzenia psychiczne, skrajna niedojrzałość, czasowe lub globalne problemy z ogarnianiem rzeczywistości, poczucie, że jest się w sytuacji bez wyjścia - zazwyczaj w momencie popełniania zbrodni występuje przynajmniej jeden z tych czynników.
- Nie wiemy, jak było w tej konkretnej sytuacji, ale w każdym przypadku jest to sytuacja chora, nienaturalna - uważa dr Piotr Kwiatkowski.
- Szpital w centrum Lublina rusza z rozbudową. Zdjęcia z drona
- Mistrzowie Urody nagrodzeni. Wybrali ich nasi Czytelnicy
- Najlepsi ginekolodzy w Lublinie. Kto znalazł się w TOP 20?
- Żałobnicy z transparentami. Niecodzienny widok w sklepach
- S19 wychodzi z ziemi. Sprawdzamy, co dzieje się na budowie
- Mały ryś z Roztocza stracił mamę. Udało się go uratować