Storytelling na usługach Kremla, czyli o granatniku w przedszkolu

Wojciech Pokora
Wojciech Pokora
https://t.me/ostorozhno_novosti
Przedszkole nr 31 w Korolowie odwiedził ciekawy gość. Był nim Pavel Firsov z prokremlowskiego, militarystycznego ruchu Combat Brotherhood, weteran wojenny. Pan Firsov przyniósł czterolatkom m.in. kałasznikowa i granatnik przeciwpancerny jako pomoce naukowe w lekcji na temat cech, które wyróżniają prawdziwego obrońcę ojczyzny. Pod artykułem na ten temat w rosyjskich mediach pojawiły się komentarze. Nie wszystkie krytyczne.

Czemu służą takie propagandowe spotkania? To wykorzystanie storytellingu do działań PR-owskich Kremla. Czym jest storytelling? Zaawansowaną techniką używania opowieści do budowania więzi między ludźmi, np. w biznesie. Technika ta określana jest fachowo mianem marketingu narracyjnego i służy budowaniu tożsamości marki. Wznosi ją na inny poziom, bo siła oddziaływania narracji jest nieoceniona.

Storytelling trafia do serc, nie do umysłów

Storytelling nie ogranicza się bowiem do opowieści o określonym produkcie, ale tworzy historie, dzięki którym klient wierzy, że za produktem kryje się głębia. Jakaś wyjątkowa opowieść, z którą chce się utożsamiać. Buduje się w ten sposób wiernego odbiorcę (klienta), który zaczyna marzyć o byciu częścią świata, w którym dany produkt jest jedynie elementem wywołującym pozytywne emocje. Chcę go mieć by budować siebie w kontekście historii, którą on reprezentuje. Taki klient, który uległ tej technice, nie tylko przywiązuje się do marki. On staje się jej ambasadorem. Niesie opowieść dalej i „werbuje” kolejnych klientów.

Dlaczego ta forma marketingu jest skuteczna? Bo działa na emocje. Trafia do serc, a nie do umysłów. Zwiększa zaangażowanie, zaufanie i przede wszystkim lojalność. Dlatego tak często wykorzystywany jest w sprzedaży. Jednak szybko zauważono, że skoro można za jego pomocą sprzedać na przykład pralkę, to czemu by nie sprzedać programu politycznego lub…ideologii.

Egzekucje w rytmie rapu

Techniki marketingu narracyjnego bardzo szybko przyswoili sobie m.in. dżihadyści z ISIS, którzy w jedną opowieść złączyli kult śmierci i popkulturę, wykorzystując do tego różne strategie medialne, w zależności, do kogo adresowali przekaz. Przecież młodociani Europejczycy, którzy zasilali szeregi tzw. Państwa Islamskiego, nie ulegali propagandzie przemawiających godzinami talibów. Do nich trzeba było dostosować przekaz w ten sposób, by utożsamili się z historią ludzi budujących kalifat, tworząc swoistą globalną dżihadomanię.

Wykorzystywano do tego ludzi, którzy znali Europę i w niej dorastali, bo tylko oni mogli dotrzeć do swoich rówieśników. Jednym z nich był niemiecki raper Deso Dogg, czyli Denis Cuspert, znany także jako Abu Talha al.-Almani, który został członkiem tzw. Państwa Islamskiego, gdzie wraz Mohamedem Mahmoudem (ten z kolei urodził się w Wiedniu) odpowiadał za propagandę. Wspólnie działali w ramach Global Islamic Media Front (Globalny Islamski Front Medialny), bowiem, jak mówił sam Cuspert – „Wiemy doskonale, jak przemówić do młodzieży. Mówimy tym samym językiem, wiemy, co oni czują, ponieważ tak samo jak oni dorastaliśmy w Europie”.

Bardzo szybko śpiewy chóralne Cusperta stały się znakiem firmowym tzw. Państwa Islamskiego. Jego recytatywy (bojowe naszidy) służyły jako podkłady muzyczne do nagrań z egzekucji i brutalnych ujęć demonstrujących siłę terrorystów. To wszystko prowadziło w szybki sposób do wysokiej rozpoznawalności marki…

Budowaniu świadomości marki służyły także nagrania z pozytywnym przekazem, jak np. filmy pokazujące lekarzy w pięknych pomieszczeniach, odrestaurowane place zabaw, dzieci schludnie ubrane z nowymi tornistrami. Szczególnie dzieci wykorzystywano do indoktrynacji. I tu wracamy do rosyjskiego przedszkola i obecności w nim żołnierzy. W 2015 roku media obiegły zdjęcia 3-latka ścinającego głowę misiowi. Dziecko trzymało w jednej ręce nóż, w drugiej pluszowego, białego misia, któremu w pewnym momencie obcięło głowę. Na ścianie pokoju, w którym rozgrywał się akcja, wisiała czarno-biała flaga ISIS. Lokowanie produktu, a jakże.

Cyber-Kalifat i Federacja Rosyjska 3.0

Niestety to nie był jedyny obraz z udziałem dzieci, który dotarł na Zachód. Znane są filmy z dziećmi prowadzącymi za rękę skazańców na szafot, niemal jak dzieci wyprowadzające piłkarzy na murawę, czy w końcu słynne nagranie z dziećmi, które w Palmyrze rozstrzelały 25 więźniów. Po co to publikowano? Bo dziecko i przemoc nie idzie w parze, dlatego większość z nas jest takimi obrazkami zszokowana. Gdy jesteśmy zszokowani, to dzielimy się tym z innymi. Media to wykorzystują, bo budują w ten sposób swoje zasięgi, a korzysta na tym… marketingowiec. Ktoś, kto tym obrazem przekazuje wiadomość światu – z nami nie wygracie, od najmłodszych lat uczymy dzieci zabijać naszych wrogów, a wy? Czego uczycie swoje dzieci? Czy wasze będą gotowe stawić czoła naszym? Bójcie się!

Temu służą te przekazy. Powinny szokować, absolutnie, ale nie powinny paraliżować strachem. Mudżahedini mediów nadal istnieją, ale nie ma już tzw. Państwa Islamskiego. Dziś mówi się coraz częściej o Cyber-Kalifacie i Państwie Islamskim 3.0. Fizycznie ten twór już bowiem nie istnieje, ale w skali globalnej działa już tylko w internecie. I nie mam nic przeciwko temu, byśmy w niedługim czasie omawiali zjawisko Cyber-Rosji czy Federacji Rosyjskiej 3.0, która po przegranej wojnie będzie prężyć muskuły już tylko w wirtualnym świecie.

TD

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl