- Mój ojciec był na oddziale urologii w Szpitalu Biziela w Bydgoszczy. Wyszedł ze szpitala we wtorek, tymczasem w środę podano informację, że na tym oddziale stwierdzono przypadek zakażenia pacjenta koronawirusem - opowiada Czytelnik.
Sprawdź koniecznie
Nietrudno wyobrazić sobie zdenerwowanie rodziny. - Przeraziła nas ta wiadomość - mówi internauta. - Nie wiedzieliśmy, czy tata mógł mieć z tym pacjentem kontakt, czy leżeli w różnych salach czy w jednej, czy coś mu grozi itp. Przez dwa dni próbowałem dodzwonić się do sanepidu, żeby dowiedzieć się, co mamy dalej robić: czy tatę trzeba izolować, czy możemy mieć z nim kontakt, czy taka powinien gdzieś się zgłosić. Niestety, przez dwa dni nie udało mi się skontaktować z sanepidem. Do taty nikt też nie zadzwonił w tej sprawie. Nie wiemy, jak się dalej zachowywać, czujemy się pozostawieni sami sobie i nie wiemy, jak pomóc tacie nie szkodząc też naszej rodzinie.
Skontaktowaliśmy się w tej sprawie ze Szpitalem Biziela w Bydgoszczy. - Ten pan jest naszym byłym pacjentem, toteż powinien rzeczywiście rozmawiać z sanepidem - mówi Kamila Wiecińska, rzeczniczka "Biziela". - Zdajemy sobie jednak sprawę, że pracownicy sanepidu są teraz bardzo obciążeni pracą i trudno się z nimi skontaktować, dlatego jeśli będzie taka konieczność, spróbujemy w jakiś sposób pomóc temu pacjentowi.
O wyjaśnienie sytuacji i wskazanie rozwiązania poprosiliśmy Adriana Móla, rzecznika wojewody kujawsko-pomorskiego. Po kilku dniach otrzymaliśmy następującą odpowiedź: "Informuję, iż z danych przedstawionych przez Powiatową Inspekcję Sanitarno-Epidemiologiczną w Bydgoszczy wynika, iż pacjent, o którym mowa nie miał styczności z osobą chorą oraz tymi pacjentami, którzy mogli zostać zarażeni (zostali przebadani i uzyskano wynik ujemny).
